Zwycięzcą wyborów prezydenckich w Nigerii ogłoszono 70-letniego Bolę Tinubu, kandydata partii Kongres Wszystkich Postępowców (APC), z której wywodzi się także ustępujący prezydent Muhammadu Buhari. Opozycja ma zastrzeżenia co do wiarygodności procedur i domaga się powtórki głosowania. Wybory w tym najludniejszym kraju Afryki to największy test demokracji na kontynencie, a ich wynik będzie miał konsekwencje dla całego regionu.
Nigeryjska Państwowa Komisja Wyborcza (INEC) podała, że w wyborach prezydenckich zwyciężył 70-letni Bola Tinubu z rządzącej partii APC, zdobywając 37 procent głosów. Według INEC na drugim miejscu uplasował się kandydat największej opozycyjnej partii PDP, były wiceprezydent, 76-letni Atiku Abubakar (29 procent), a trzecie miejsce przypadło kandydatowi Partii Pracy Peterowi Obi (25 procent), który zdaniem licznych komentatorów był największym zaskoczeniem, a dla wielu Nigeryjczyków największą nadzieją tych wyborów.
- Jestem bardzo szczęśliwy, że zostałem wybrany na prezydenta republiki federalnej Nigerii - oświadczył Tinubu, przemawiając do tłumu zwolenników w stolicy kraju, Abudży. - To poważny mandat. Niniejszym go przyjmuję - dodał.
Zwycięstwa pogratulował mu ustępujący prezydent Muhammadu Buhari.
Ten trzeci
Dawno na nigeryjskiej scenie politycznej nie było polityka, który byłby w stanie zagrozić funkcjonującemu w Nigerii od wielu lat systemowi dwupartyjnemu. Od 1999 roku, gdy po dekadach wojskowych dyktatur do kraju powróciła demokracja, władzę sprawowały na przemian dwie partie - APC i PDP.
61-letni Peter Obi, były gubernator stanu Anambra, cieszący się poparciem młodych, wykształconych mieszkańców miast, miał w starciu z dwoma politycznymi weteranami realne szanse na zwycięstwo. Jego start zmobilizował dużą część elektoratu, który przez lata pozostawał bierny i niechętnie uczestniczył w procesie wyborczym, wątpiąc w jego uczciwość. Tym razem wielu Nigeryjczyków dostrzegło iskrę nadziei na pęknięcie w "zabetonowanym" i skorumpowanym systemie politycznym. Tym pęknięciem miał być Peter Obi.
Nadzieja na realną zmianę zgasła jednak, gdy INEC ogłosiła zwycięzcę. Urząd prezydenta ma objąć kandydat tej samej partii, z której wywodzi się ustępujący prezydent Muhammadu Buhari - polityk, który przez dwie kadencje nie zdołał poradzić sobie właściwie z żadnym z głównych problemów Nigerii, przekazując swojemu następcy kraj pogrążony w kryzysach i chaosie.
Kim jest prezydent elekt?
Bola Tinubu, który przez większość swojej kariery sprawował władzę zza kulis, nazywany jest "ojcem chrzestnym" nigeryjskiego establishmentu. W przeszłości finansował kampanie wyborcze kandydatów na najwyższe urzędy w państwie, między innymi ustępującego prezydenta Buhariego.
70-letni Tinubu przez wiele lat sprawował funkcję gubernatora Lagos, największego miasta Nigerii. W tym okresie dorobił się ogromnego majątku. Wielokrotnie oskarżano go o korupcję, konsekwentnie zarzutom tym zaprzeczał. Po ustąpieniu z urzędu wskazywał każdego kolejnego zwycięskiego kandydata na gubernatora tej najludniejszej metropolii w Afryce - pisze Reuters.
Hasło jego kampanii wyborczej brzmiało: "Teraz czas na mnie".
Problemy techniczne i oskarżenia o fałszerstwa
Jak pisze Reuters, tegoroczne wybory prezydenckie miały być najbardziej uczciwymi i otwartymi, jakie widziała Nigeria. Rzeczywistość pozostawiała jednak wiele do życzenia.
Według INEC frekwencja wyniosła 27 procent i była jedną z najniższych od upadku wojskowej dyktatury w Nigerii. BBC przypomina, że przed wyborami wprowadzono nowy, elektroniczny system głosowania, który miał usprawnić proces i zwiększyć jego wiarygodność. W praktyce doszło do licznych problemów technicznych, a wyniki głosowania z poszczególnych lokali wyborczych nie były przesyłane bezpośrednio na stronę INEC, jak obiecywała komisja.
Chaos organizacyjny, a także incydenty związane z bezpieczeństwem, w tym ataki uzbrojonych napastników oraz gwałtowne zamieszki, w wielu miejscach uniemożliwiły oddanie głosu. W związku z zakłóceniami w części regionów umożliwiono głosowanie także dzień po pierwotnej dacie wyborów.
"Bardziej prawdopodobne jest, że to problemy w dniu głosowania, a nie apatia wyborców są odpowiedzialne za niską liczbę oddanych kart do głosowania" - ocenia BBC. Jak dodaje, wielu potencjalnych wyborców opuściło lokale wyborcze bez wrzucenia głosu do urny, gdyż głosowanie rozpoczynało się ze sporym opóźnieniem.
"W niektórych bastionach opozycji głosowanie w ogóle się nie odbyło, zdarzały się też przypadki wyrywania urn wyborczych i zastraszania wyborców w południowych stanach kraju, takich jak Rivers, Lagos i Delta" - relacjonuje BBC.
Opozycyjni kandydaci zgodnie odrzucili wyniki głosowania przedstawione przez INEC, uznając je za sfałszowane i zażądali powtórki wyborów. Komisja wyborcza oraz prezydent elekt ze skargami odsyłają do sądu.
- Pochwalam INEC za przeprowadzenie wiarygodnych wyborów bez względu na to, co ktoś mówi - oznajmił Tinubu. - Zgłoszonych uchybień było stosunkowo niewiele i nie miały one istotnego wpływu na ostateczny wynik wyborów - przekonywał.
Dlaczego wybory w Nigerii są ważne
Do głosowania uprawnionych jest 87 milionów Nigeryjczyków. To czyni wybory w tym kraju największym testem demokracji na kontynencie afrykańskim.
Zwycięzca będzie się musiał zmierzyć z całą litanią problemów i wyzwań stojących przed tym najludniejszym państwem Afryki: powszechną korupcją, przemocą ze strony islamskich terrorystów, kryzysem gospodarczym, niedoborami paliwa, gotówki i energii elektrycznej, nastrojami separatystycznymi w różnych częściach kraju, a także postępującym ubożeniem społeczeństwa. Sytuację utrudnia to, że nigeryjskie społeczeństwo składa się z ponad 250 grup etnicznych, spolaryzowanych między przeważnie muzułmańską północą a chrześcijańskim południem.
Nigeria jest pełna sprzeczności. Mawia się, że to bogaty kraj biednych ludzi. W państwie niezwykle hojnie obdarzonym surowcami naturalnymi ponad 50 procent mieszkańców żyje poniżej granicy ubóstwa. Jednocześnie to właśnie z Nigerii pochodzi wielu liderów zestawienia najbogatszych ludzi Afryki. Kraj, będący jednym z największych eksporterów ropy naftowej na świecie, boryka się z niedoborami paliwa i jest zmuszony importować je. To także kraj, w którym po przywróceniu cywilnych rządów urząd prezydenta wielokrotnie obejmowali byli generałowie.
Wybory w tym kraju mają kluczowe znaczenie dla całego regionu. Nigeria – z 216 milionami mieszkańców – ma stać się trzecim najbardziej zaludnionym krajem na świecie do 2050 roku. Państwo to jest również obok RPA największą afrykańską gospodarką i siłą kluczową dla stabilności i bezpieczeństwa w regionie. Tymczasem dziś cała Afryka Zachodnia jest zagrożona gwałtownym upadkiem demokracji i rozprzestrzenianiem się przemocy ze strony dżihadystów.
Źródło: tvn24.pl, BBC, Reuters, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/AKINTUNDE AKINLEYE