Columba Bush uwielbia telenowele, stresuje się, gdy musi publicznie przemawiać po angielsku, a jej oczy szklą się na dźwięk meksykańskiego hymnu. Dzięki swojemu mężowi - Jebowi - być może będzie miała szansę zostać jedyną latynoską pierwszą damą w historii Stanów Zjednoczonych.
Columba Bush przez całą karierę polityczną swojego męża próbowała pozostać w cieniu. Nie zawsze się udawało. Teraz, gdy jest już niemal pewne, że Jeb Bush wystartuje w prezydenckim wyścigu, okazało się to niemożliwe. Amerykańskie media na wylot prześwietliły w ostatnich tygodniach historię jej rodziny.
A jest o czym mówić. Dziennikarka Beatriz Parga zatytułowała swoją książkę o Columbie "Kopciuszek z Białego Domu". Rzeczywiście, losy 61-latki przypominają bajkę, z wysokim przystojnym księciem w roli głównej. - To historia romansu tak cudownego, że wydaje się nieprawdopodobny - mówiła Parga.
Dzień, który wszystko zmienił
Wszystko zaczęło się w 1971 r. w mieście León, w samym sercu Meksyku. 16-letnia Columba Garnica Gallo wybrała się na przejażdżkę samochodem z siostrą i jej chłopakiem, Amerykaninem Johnem Schmitzem. Po drodze spotkali jego kolegę ze klasy - 17-letniego Johna Ellisa "Jeba" Busha, który w ramach szkolnej wymiany uczył w Meksyku angielskiego.
- Był taki wysoki! - wspominała swoje pierwsze wrażenia Columba w jednym z nielicznych udzielonych wywiadów. Pozornie dzieliło ich wszystko, jednak Jeb Bush chętnie podkreśla w rozmowach z dziennikarzami, że zakochał się w swojej przyszłej żonie od pierwszego wejrzenia.
- Moje życie dzieli się na dwa etapy: przed Columbą i po niej - zwykł mawiać. Po czterech dniach od pierwszego spotkania zaprosił ją na randkę. Dziewczyna potrzebowała dwóch dni, by stracić dla Amerykanina głowę.
Tak zaczął się romans, dzięki któremu drobna Meksykanka została częścią "najpotężniejszej dynastii Ameryki". Anglojęzyczne media zainteresowały się jednak w ostatnim czasie mniej różową stroną młodości Columby, którą po raz pierwszy opisała kolumbijska dziennikarka Beatriz Parga w 2004 r. Książka wyszła w języku hiszpańskim i choć wzbudziła pewne zainteresowanie w Meksyku i innych krajach Ameryki Łacińskiej, w Stanach Zjednoczonych przeszła bez echa.
Teraz jednak rodzinne perypetie Columby znalazły się pod lupą. Zwłaszcza że dziennikarzom stosunkowo łatwo udało się namówić na zwierzenia krewnych pani Bush, którzy zarzucają jej, że wstydzi się swoich korzeni, a od czasu ślubu z Jebem nie utrzymuje z mieszkającą w Meksyku rodziną żadnych kontaktów.
- Jeśli zostanie pierwszą damą, będziemy z niej dumni. Nie wiemy tylko, czy ona będzie dumna z nas - przyznał wujek Columby, Antonio Rodriguez Garnica.
Marzenia o lepszym życiu po drugiej stronie granicy
Drażliwym punktem w życiorysie pani Bush zawsze były jej burzliwe relacje z ojcem. Dzieje Jose Marii Garniki w niczym nie przypominają losów jej teścia, wywodzącego się z zamożnej rodziny bohatera wojennego, który został 41. prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Jose Maria urodził się w skromnym domu w Arperos, miasteczku w meksykańskim stanie Guanajuato. Jego ojciec hodował kurczaki i owce oraz uprawiał ziemię pod kukurydzę. Jose Maria od wczesnej młodości marzył o lepszym życiu i czuł, że Arperos jest dla niego za ciasne. W 1947 r. nielegalnie wyjechał do USA, gdzie jak wielu innych meksykańskich imigrantów łapał się każdej pracy. Zajmował się głównie zbieraniem owoców i warzyw. Jak wspominają jego bliscy, gdy tylko udało mu się odłożyć trochę grosza, wrócił do Meksyku.
Jako dobra partia został przedstawiony córce przedsiębiorcy z León, które w porównaniu z Arperos było tętniącym życiem miastem. Josefina Gallo Esquivel miała wtedy już 29 lat - w tamtych czasach była uważana za starą pannę. Jose Marii to jednak nie przeszkadzało: była piękna, błyskotliwa i pochodziła z dobrej rodziny. W 1949 r. wzięli ślub.
Wkrótce potem Jose Maria ponownie udał do USA, tym razem jednak dzięki tzw. programowi bracero, w ramach którego amerykańskie firmy mogły zatrudniać obywateli Meksyku do prac sezonowych. W 1960 r. dostał upragnioną zieloną kartę. - W latach 50. mój ojciec i Jose Maria pracowali przy przycinaniu róż - wspominała w rozmowie z brytyjskim "Daily Mail" kuzynka Columby, Sylvia Cantos Garnica. Zarabiali mniej niż 13 dolarów dziennie. Oszczędzali jednak pieniądze i kiedy tylko mogli, wracali do Meksyku. Choć ich zarobki nie starczały na wiele w Stanach Zjednoczonych, w León wciąż pozwalały na godne życie.
Pieniądze były niezwykle ważne, bo rodzina zaczęła się powiększać. Najpierw na świat przyszedł Francisco Jose, później Lucila, a w 1953 r. Columba.
Rany, które się nie goją
Pani Jebowa Bush bardzo niechętnie mówi o swoim dzieciństwie. W 1989 r. w wywiadzie udzielonym "Chicago Tribune" określiła je jako "raczej smutne". Krewni jej matki wspominają, że między rodzicami Columby często dochodziło do awantur. Jose Maria miał też podnosić rękę na Josefinę i córki.
Jego druga żona, Antonia Morales Garnica, z którą był związany do końca życia przedstawiła jednak dziennikarzom następującą wersję wydarzeń: - Kiedy Jose Maria wrócił na dłuższy czas z USA do Meksyku, dzięki dobrej znajomości angielskiego dostał pracę jako kelner w hotelu w León. Wracał po całym dniu bardzo zmęczony i kilka razy zdarzyło mu się trzepnąć Columbę. To wywołało dodatkowe problemy między nim a żoną. Trzykrotnie wyrzucała go z domu - tłumaczyła.
W 1963 r. para się rozwiodła. - Myślę, że mama nigdy nie kochała ojca. Koniec małżeństwa moich rodziców był olbrzymim szokiem dla rodziny i przyjaciół. Rozwód w Meksyku w latach 60. postrzegany był jako grzech - wspominała Columba w książce "Mama. Latino Daughters Celebrate Their Mothers".
Od tego czasu - jak twierdzi pani Bush - jej kontakty z ojcem się urwały. Jego druga żona i krewni utrzymują jednak, że to nieprawda. Po rozwodzie wyjechał co prawda szukać lepszego życia w Kalifornii, ale kuzynka Columby - Sylvia Cantos Garnica - przekonywała w rozmowach z dziennikarzami, że nie zapomniał o dzieciach, pomagał w ich utrzymaniu, wysyłał pieniądze i zapraszał do USA.
Wszystko wskazuje na to, że na początku lat 70. Columba rzeczywiście mieszkała u ojca w Kalifornii. Wtedy też miało dojść do kłótni, po której już nigdy nie odezwała się do Jose Marii. Okoliczności ich ostatniego spotkania nie są jasne. Zdaniem rodziny mężczyzny, córka powiedziała mu, że wychodzi po papierosy i nigdy nie wróciła. Dawna przyjaciółka Columby - Olga Maria Hernandez - przedstawiła jednak w wywiadzie dla meksykańskiej gazety nieco inną wersję wydarzeń. - Jose Maria złapał Columbę na paleniu i zrobił straszną awanturę. Zdecydowała wtedy, że wraca do domu, do León - wyjaśniła.
"Zbierał wycinki z gazet o zięciu i córce"
Romans Jeba i Columby w tamtym czasie kwitł. Codziennie pisali do siebie listy i odwiedzali się, kiedy tylko mogli. W 1974 r. wzięli ślub. Zamieszkali na Florydzie, gdzie Jeb rozwijał karierę biznesową. Na świat przyszły ich dzieci: George Prescott (1976), Noelle Lucila (1977), John Ellis (1983).
Na początku lat 80. Jeb pomagał ojcu przy kampanii wyborczej i na dobre połknął politycznego bakcyla. Zaczął robić karierę w szeregach Partii Republikańskiej. W 1999 r. został gubernatorem Florydy i funkcję tę z sukcesami sprawował przez osiem lat.
Happy anniversary to my beautiful wife of 41 years, Columba. pic.twitter.com/70yJ0riIhn
— Jeb Bush (@JebBush) February 23, 2015
Jose Maria pracował w tym czasie w USA, a w 1985 r. wrócił do Meksyku i poślubił młodszą o 26 lat Antonię. Kupił małą farmę w stanie Baja California, na której uprawiał awokado. Para mieszkała tam przez 13 lat, a następnie przeniosła się bliżej rodzinnego Arperos.
Zgodnie z relacją Antonii, Jose Maria przez cały czas usiłował odzyskać kontakt z córką. - Kiedyś zadzwonił do ich domu. Odebrał Jeb, powiedział, że Columba nie może podejść do telefonu. Jose Maria podziękował mu za opiekę nad córką - wspominała.
Po nieudanych próbach kontaktu z Columbą, Jose Maria miał nawet usiłować dotrzeć do jej szwagra, George'a W. Busha. Gdy ten w 2001 r. przyjechał do Meksyku i odwiedził ówczesnego prezydenta Vicente Foxa w jego rezydencji położonej niedaleko León, Jose Maria czekał przez kilka godzin w palącym słońcu, by przekazać Bushowi rodzinne zdjęcia, które chciał podarować Columbie. Wysiłki te spełzły jednak na niczym.
Antonia wspominała również, że Jose Maria do końca życia nosił w portfelu zdjęcie młodej Columby i przez lata pieczołowicie kolekcjonował wycinki z gazet, w których opisywano losy córki i zięcia.
- Nigdy nie był zły na Columbę, że urwała z nim kontakty. Było mu po prostu przykro, że nie może widywać się z wnukami - wyjaśniała. Jose Maria zmarł w 2013 r.
"Imigracja to dla mnie osobista sprawa"
Jeb Bush lubi podkreślać latynoskie pochodzenie swojej żony, licząc na przychylność hispanojęzycznych wyborców, których głosy znacząco pomogły Barackowi Obamie wygrać w 2012 r. z republikańskim kontrkandydatem Mittem Romneyem. Być może to związek z Columbą sprawił, że jego podejście do imigracji jest nieco łagodniejsze niż innych republikanów. W zeszłym roku powiedział, że wiele osób nielegalnie przekraczających granicę robi to z miłości, starając się zapewnić godne warunki swoim bliskim. Słowa te musiały wywołać ciarki u niejednego twardogłowego republikanina.
"Imigracja to dla mnie osobista sprawa" - napisał Jeb w wydanej w 2013 r. książce "Immigration Wars". "Oznacza dla mnie żonę i rodzinę, podobnie jak dla niezliczonej rzeszy Amerykanów. Dzięki mojej żonie jestem wielokulturowy i dwujęzyczny. Po raz pierwszy w życiu poczułem, co znaczy doświadczenie imigracji" - podkreślał.
O swoim teściu nie wspomina wcale. Na niezliczone zapytania dziennikarzy rzecznicy Bushów odpowiadają krótko: Columba nie utrzymywała kontaktów z ojcem, bo opuścił rodzinę. Ma bliskie relacje z matką i siostrą (wyszła za mąż za Johna Schmitza, tego samego chłopaka, z którym jeździła na przejażdżki samochodem po ulicach León i dzięki któremu Columba poznała Jeba).
Część rodziny Columby zarzuca jej jednak, że zapomniała o \krewnych. Jej kuzynka Sylvia Cantos Garnica nazwała ją w rozmowie z "Daily Mail" snobką. - Zawsze taka była. Mieszkała w mieście i chodziła do prywatnej szkoły. Nie chciała być kojarzona z pochodzącą ze wsi rodziną ojca - zarzuciła. Poradziła też, że jeśli pochodzenie żony ma przynieść Jebowi korzyść w postaci głosów mieszkających w USA Latynosów, powinna mówić o nim otwarcie. - Większość Amerykanów meksykańskiego pochodzenia pochodzi właśnie z takich miejsc - tłumaczyła.
W rodzinie Bushów nie da się uciec od wielkiej polityki
Pani Bush stara się w ogóle nie rozmawiać z mediami, a jeśli już musi to robić, rzadko wypowiada się na temat dzieciństwa. Columba jak może usiłuje unikać skandali, co nie zawsze się udaje. Głośno stało się o niej w 2009 r., gdy została zatrzymana na lotnisku w Atlancie. Wracała z podróży po Europie i zadeklarowała do oclenia przedmioty o wartości 500 dolarów. W rzeczywistości jednak przewoziła ubrania i biżuterię o wartości 19 tys. dolarów. Jak tłumaczył rzecznik rodziny Bushów, Columba nie chciała, by Jeb dowiedział się, jak dużo wydała.
Media nie oszczędziły też ich córki, Noelle, która przez wiele lat walczyła z uzależnieniem od narkotyków. To doświadczenie sprawiło, że Columba angażuje się w działalność organizacji zajmujących się zapobieganiem narkomanii. Kolejną ważną sprawą jest dla niej przeciwdziałanie przemocy domowej.
Jeb Bush nie zadeklarował jeszcze oficjalnie, że wystartuje w wyborach prezydenckich w 2016 r. Wszystko jednak na to wskazuje. Znajomi Bushów mówią, że przy podejmowaniu decyzji kluczową rolę miała odegrać zgoda Columby, która wcześniej była przeciwna temu krokowi. Choć przed Jebem Bushem długa i ciężka walka - najpierw o nominację z ramienia Partii Republikańskiej, a następnie bój z kandydatem demokratów - wsparcie żony na pewno okaże się bezcenne.
- Jeb to urodzony polityk. Mnie to jednak w ogóle nie interesuje - mówiła lata temu w wywiadzie dla "Chicago Tribune". Jak pokazują jednak jej losy, miłość może zdziałać cuda, więc niewykluczone, że dla chłopaka, który skradł jej serce 44 lata temu przeniesie się do Białego Domu.
Autor: Katarzyna Guzik//rzw / Źródło: tvn24.pl