"Szanowni państwo, opuszczając plac, proszę pozostawić po sobie porządek!" - zwrócił się przez megafon jeden z milicjantów do ludzi rozchodzących się z piątkowej manifestacji w Mińsku. Jak przekazał portal tut.by, demonstranci posłuchali tej prośby, ale obiecali, że wrócą jutro. Wkrótce potem z posterunków zeszli też przedstawiciele służb mundurowych.
Centralna Komisja Wyborcza Białorusi ogłosiła w piątek całościowe wyniki wyborów prezydenckich z 9 sierpnia. Według CKW urzędujący prezydent Alaksandr Łukaszenka zdobył 80,1 proc. głosów, a jego główna oponentka Swiatłana Cichanouska – 10,1 proc. głosów. Cichanouska i jej zwolennicy uważają, że wyniki zostały sfałszowane.
Robotnicy weszli do centrum Mińska
Na ulice Mińska i innych miast Białorusi przez cały dzień w piątek wychodziły tysiące osób. Od rana napływały także informacje o strajkach w zakładach w całym kraju. Protestują m.in. Mińskie Zakłady Elektrotechniczne, Biełkard w Grodnie, Grodno-Azot, Biełaruskalij w Salihorsku, MTZ, MMZ, Kieramin i wiele innych.
Piątkowy protest w Mińsku rozpoczął się od marszu robotników z prestiżowej białoruskiej fabryki traktorów MTZ. W centrum miasta ich kolumna spotkała się z tłumem kobiet maszerujących przeciwko przemocy. Oba pochody razem dotarły na plac Niepodległości. Po drodze przyłączali się do nich kolejni ludzie.
Robotnicy ogłosili wcześniej swoje postulaty. Są to żądania dymisji prezydenta, przeprowadzenia uczciwych wyborów, zwolnienia więźniów politycznych.
"Niech żyje Białoruś!"
- Wolności! Wolności! Niech żyje Białoruś! – skandował tłum. - Co powiemy, jeśli wyjdzie do nas ktoś z władz? Przestańcie nas bić! Co wam zrobiliśmy? – mówili młodzi ludzie zgromadzeni przed budynkiem rządu, tuż naprzeciw wielkiego pomnika Lenina.
Przed protestującymi, którzy w rękach trzymali kwiaty, baloniki i biało-czerwono-białe historyczne flagi Białorusi, stały dwa szpalery żołnierzy w hełmach opartych o tarcze. Demonstranci ozdobili je kwiatami. Niektórzy z protestujących podchodzili do mundurowych ze słowami: - Jesteśmy z wami i wy bądźcie z nami. Dlaczego nas nie bronicie?
- Bronimy was. Zawsze – odpowiedział jeden z żołnierzy.
CZYTAJ WIĘCEJ: Widziałem oczy tych OMON-owców. Ostatnia myśl, jaka im przychodzi, to bić tych ludzi"
Gdy na plac weszli medycy pogotowia ratunkowego, tłum przyjął ich brawami. - Dziękujemy! Zuchy! – rozległy się okrzyki na całe centrum Mińska.
W pobliżu placu Niepodległości nie było widać aut milicyjnych i wojskowych, m.in. słynnych autozaków - więźniarek. Media niezależne donosiły, że stoją kilka przecznic dalej, ale – jak zapowiedziano - jeśli nie będzie takiej potrzeby, nie będą przybliżać się do placu.
Według jednej z relacji w Lidzie w obwodzie grodzieńskim do protestu przyłączył się cały oddział milicji.
"Proszę zostawić po sobie porządek"
"Szanowni państwo, opuszczając plac, proszę pozostawić po sobie porządek!" - zwrócił się wieczorem przez megafon jeden z milicjantów do już rozchodzących się ludzi w Mińsku.
Jak przekazali korespondenci portalu tut.by, demonstranci posłuchali tej prośby, ale obiecali, że wrócą jutro. Plac opustoszał, a wkrótce potem ze swoich posterunków zeszli też przedstawiciele służb mundurowych - podał Biełsat.
"Euforia na ulicach i przekonanie o tym, że to naród wygra, a nie dyktator"
"W Mińsku i Grodnie dziesiątki tysięcy demonstrantów na centralnych placach. W Mińsku ściągane są jednostki wojskowe do centrum. (...) Kolejne zakłady dołączają do strajku. Jest euforia na ulicach i przekonanie o tym, że to naród wygra, a nie dyktator" - relacjonował w piątek po południu na Twitterze dziennikarz Andrzej Poczobut, działacz mniejszości polskiej na Białorusi.
Jak napisał, "władze stają na głowie, by to jakoś zatrzymać, jednak na razie nie są w stanie".
"W porównaniu z dniem wczorajszym więcej ludzi na ulicach. Główna wiadomość na reżimowej agencji Bielta: Łukaszenka: Budownictwo mieszkań jest priorytetem" - donosił Poczobut.
"Najdłuższa dyktatura we współczesnej historii Europy dobiega końca"
"Reżim Łukaszenki upada. Na naszych oczach pisana jest historia. Najdłuższa dyktatura we współczesnej historii Europy dobiega końca. Jestem dumny, mogąc być tego świadkiem" - napisał w piątek na Twitterze białoruski dziennikarz Franak Wiaczorka.
Poinformował, że na niedzielę planowany jest na Białorusi Narodowy Marsz Wolności. W sobotę - jak przekazał - ma odbyć się pogrzeb demonstrantów zabitych przez milicję.
Białorusini protestują, Cichanouska opuściła kraj
Protesty, których uczestnicy oskarżają władze Białorusi o sfałszowanie wyborów prezydenckich, trwają od niedzieli, kiedy zamknięto lokale wyborcze. Zatrzymano do tej pory, w wielu przypadkach bardzo brutalnie, już blisko 7 tysięcy osób, z których część wyszła już na wolność.
Cichanouska przebywa na Litwie. Do wyjazdu najpewniej została nakłoniona przez władze Białorusi. Według ministra spraw zagranicznych Litwy Linasa Linkevicziusa mogła być szantażowana.
Źródło: PAP, tvn24.pl , Biełsat