Po przeliczeniu głosów z 99,45 procent komisji w niedzielnych wyborach parlamentarnych w Rumunii na pierwszym miejscu jest socjaldemokratyczna PSD, na drugim - radykalnie prawicowy AUR, kwestionujący prozachodnią orientację kraju. Do parlamentu wejdą jeszcze dwie partie skrajnej prawicy - S.O.S Romania i POT.
W Rumunii odbyły się w niedzielę wybory parlamentarne, w których wybierano 330 posłów i 136 senatorów. To kolejne ważne głosowanie w kraju w ostatnim czasie. W poniedziałek ma zapaść decyzja o unieważnieniu lub zatwierdzeniu wyników pierwszej tury wyborów prezydenckich, które odbyły się 24 listopada. W pierwszej turze niespodziewanie zwyciężył Calin Georgescu, reprezentant skrajnej prawicy, startujący jako kandydat niezależny.
"Jego nieoczekiwane zwycięstwo zapoczątkowało poparcie dla ultranacjonalistycznych, skrajnie prawicowych partii, z których niektóre mają jawne prorosyjskie sympatie, co według analityków może podważyć poparcie Rumunii dla Ukrainy" - komentuje Reuters.
CZYTAJ także: Olbrzymie zamieszanie w Rumunii. Co z wyborami prezydenckimi? Sąd Konstytucyjny nie chciał dzisiaj decydować
Po przeliczeniu głosów z 99,45 procent komisji
Po przeliczeniu głosów z 99,45 procent komisji w niedzielnych wyborach parlamentarnych w Rumunii, na pierwszym miejscu jest postkomunistyczna Partia Socjaldemokratyczna (PSD) z wynikiem 22,6 procent poparcia, na drugim - radykalnie prawicowy Związek na Rzecz Jedności Rumunów (AUR) z poparciem 18,2 procent.
Na trzecim i czwartym miejscu są Partia Narodowo-Liberalna (PNL) - 14,4 procent poparcia, dotychczasowa koalicjantka PSD z rządu oraz centroprawicowy USR, Związek Ocalenia Rumunii - 12 procent.
Do parlamentu wejdą także skrajnie prawicowe S.O.S Romania (7,58 proc.) i POT - Partia Ludzi Młodych (6,2 proc.)
Z wynikiem 6,5 proc. do parlamentu wejdzie również partia węgierskiej mniejszości UDMR.
Wcześniej opublikowano badanie exit poll firmy CURS. Również według tego sondażu zwyciężyła Partia Socjaldemokratyczna (PSD). W badaniu zdobyła 26 procent głosów. Na drugim miejscu znalazła się AUR z poparciem 19 procent wyborców.
Kolejne pozycje zajęły Partia Narodowo-Liberalna (PNL), która uzyskała - według badań exit poll - 15,9 proc., oraz centroprawicowy USR, kierowany przez Elenę Lasconi (15,6 proc.).
"Socjaldemokraci będą musieli poczekać ze świętowaniem"
Jeśli sondaże exit poll się potwierdzą, prozachodnia koalicja kierowana przez PSD będzie miała wystarczająco dużo mandatów, by utworzyć rząd, chociaż w tym układzie skrajna prawica również stanowiłaby znaczącą siłę w parlamencie - odnotowała wcześniej agencja Reuters.
Dodała, że utworzenie szerokiej koalicji będzie stanowiło spore wyzwanie zważywszy na rozbieżności ugrupowań co do kroków, potrzebnych do opanowania ogromnego deficytu budżetowego kraju, który obecnie jest najwyższy w UE i wynosi 8 procent PKB.
- Socjaldemokraci będą musieli poczekać ze świętowaniem jeszcze kilka dni - powiedział rumuński komentator polityczny Radu Magdin. Według niego koalicja PSD z partiami centrowymi "jest bardziej prawdopodobna niż ekstremistami, którzy są jak gorący kartofel". - Wiele zależy od tego, kto zostanie prezydentem - dodał.
To głowa państwa mianuje szefa rządu, a "harmonogram tego procesu jest niejasny" - zauważa Reuters.
W pierwszej turze wyborów prezydenckich socjaldemokratyczny premier Marcel Ciolacu zajął trzecie miejsce.
W wyborach parlamentarnych frekwencja wyniosła ponad 52 proc., przy liczbie oddanych głosów wynoszącej 9,4 mln. Do tego dodanych zostanie około 50 tys. głosów z krajów, w których głosowanie skończy się po zamknięciu lokali wyborczych w Rumunii.
"Ważny sygnał" i "odrodzenie Rumunii". Politycy komentują
Ze strony przedstawicieli poszczególnych ugrupowań płyną już pierwsze komentarze.
- Rozumiem odpowiedzialność, jaką mamy wobec Rumunii. Musimy spojrzeć na dzisiejsze wyniki. To ważny sygnał, jaki Rumuni wysłali klasie politycznej. Powinniśmy dalej rozwijać kraj za pieniądze europejskie, ale jednocześnie bronić tożsamości, wartości narodowych i wiary – powiedział Marcel Ciolacu, obecny premier i były już szef Partii Socjaldemokratycznej (złożył dymisję po zajęciu 3. miejsca w I turze wyborów prezydenckich).
Lider AUR George Simion mówił z kolei o "odrodzeniu Rumunii", wskazując nie tylko na wynik swojej partii, ale także dwóch antysystemowych sił – S.O.S Romania i Partii Ludzi Młodych POT oraz centrolewicowej, progresywnej partii SENS, która jednak nie przekroczyła progu wyborczego.
- Kiedy mówiliśmy, że do parlamentu wejdą nowe siły, wyśmiano nas. Sytuacja się zmienia i pierwsza misja, której się podjęliśmy, czyli oczyszczenie rumuńskiej klasy politycznej i pozbycie się skorumpowanych partii, jest bliska wypełnienia zgodnie z wolą narodu rumuńskiego. Jesteśmy tu razem w czasie, który, jak sądzę, historia zapamięta jako moment przełomowy. To moment, w którym, dzięki naszej wspólnej woli, Rumunia odradza się – mówił Simion.
Zadeklarował jednocześnie, że AUR nie utworzy koalicji z PSD, bo "nie sprzymierza się z korupcją", zaś jego partia wszystkimi swoimi zasobami wesprze Calina Georgescu w wyborach prezydenckich.
"Nieuchronnie pojawi się kwestia koalicji"
Stojąca na czele centroprawicowej USR Elena Lasconi oznajmiła: - Z tego, co zobaczyłam w exit poll, myślę, że najmądrzejszą rzeczą byłoby poczekać na jutrzejsze (poniedziałkowe - red.) podliczenie głosów.
- Zjednoczeni możemy czynić cuda. Jeśli będziemy zjednoczeni, rosyjskie boty na TikToku nie będą w stanie zniszczyć naszej demokracji, to jest pewne. Nie ma mowy, żeby mogli to zrobić. Nie zapomnieliśmy o ich (rosyjskich) czołgach, gdy okupowali nasz kraj i nie zapomnieliśmy, ile cierpienia przynieśli – mówiła Lasconi, która zajęła 2. miejsce w I turze wyborów prezydenckich. Podkreśliła, że rozumie gniew rumuńskich obywateli wobec 35 lat rządów dotychczasowych elit.
- Naprawdę musimy dokonać zmian i odtworzyć elitę polityczną, a także, co bardzo ważne, w większym stopniu docenić elitę intelektualną i kulturalną w tym kraju – dodała.
P.o. szefa Partii Narodowo-Liberalnej Ilie Bolojan wskazywał z kolei, że "nieuchronnie pojawi się kwestia koalicji rządzącej", ponieważ parlament został "rozdrobniony". Dodał, że PNL jest gotowa uczestniczyć w tej koalicji, pod warunkiem uwzględnienia w programie rządów reform zakładanych przez tę partię.
Media odnotowują, że na listach wyborczych diaspory (cała diaspora głosowała w jednym okręgu) w ogóle nie było kandydata PNL do Izby Deputowanych, co początkowo uznano za błąd w kartach wyborczych. Okazało się jednak, że PNL nie zastosowała się do przepisów o równości szans i nie umieściła na liście ani jednej kobiety, w związku z czym ta formacja w diasporze nie miała w ogóle kandydatów do Izby Deputowanych, a tylko do Senatu.
Hunor Kelemen, lider partii węgierskiej mniejszości, mówił, że "trzeba poczekać na policzenie głosów, ale jest dumny ze społeczności, która przybyła na wybory i pokazała, że jesteśmy społecznością silną i solidarną, i że chcemy mieć swój głos w sprawie kierunku, w którym pójdzie Rumunia".
Diana Sosoaca, liderka szowinistycznej i prorosyjskiej partii S.O.S Romania oskarżyła władze o sfałszowanie wyborów i zapowiedziała złożenie skargi karnej w związku ze sposobem organizacji wyborów – przekazał portal G4media.ro.
Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: ROBERT GHEMENT/EPA