Rosjanie "w nieludzkich warunkach przetrzymywali tam miejscowych patriotów, którzy odmawiali współpracy z wrogiem" - oświadczyła Służba Bezpieczeństwa Ukrainy w komunikacie w serwisie Telegram.
"Mieszkańców przesłuchiwano i okrutnie maltretowano. W trakcie oględzin katowni funkcjonariusze znaleźli przedmioty wskazujące wyraźnie na oznaki stosowania tortur" - dodano w oświadczeniu.
SBU poinformowała, że w miejscu tym trwają teraz działania śledcze "w celu udokumentowania wszystkich zbrodni okupantów, ustalenia winnych i pociągnięcia ich do odpowiedzialności".
"Bili męża tak mocno, że cały dom się trząsł"
O torturach, których doświadczyli mieszkańcy Chersonia, opowiedziała Alina, wdowa po Witaliju, który zginął krótko po zatrzymaniu przez Rosjan. - Kiedy zabierali broń, którą ukryliśmy w piwnicy, bili mojego męża tak mocno, że cały dom się trząsł. Moja mama zaczęła krzyczeć. Podeszła do nich z wyciągniętą Biblią i błagała ich. Płakała. Krzyknęłam do niej: "co ty robisz, przecież oni w nic nie wierzą" - mówiła.
- Słyszałam przesłuchanie mojego męża przez ścianę. Słyszałam, jak to robili. A on był psychologiem, próbował do nich przemówić. Próbował zmienić temat, mówił na przykład, że boli go głowa. A oni chcieli od niego wyciągnąć nazwiska dowódców, numery telefonów. Mówili: "powiesz nam wszystko" - relacjonowała mieszkanka Chersonia.
Jak dodała, "nie zamknęli dokładnie drzwi". - Jeden Rosjanin wybiegł i powiedział: "daj mi pałkę gumową". - Drugi mu na to odpowiedział: "weź ją, tylko upewnij się, że bijesz go wystarczająco mocno" - opowiadała kobieta.
Autorka/Autor: pp/kg
Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: t.me/SBUkr/5787