Syryjscy rebelianci okrążyli z trzech stron miasto Hama, mające strategiczne znaczenia dla obrony stolicy kraju, Damaszku. Do ich postępów doszło pomimo ogłoszonej przez reżim Baszara al-Asada kontrofensywy wojsk rządowych. - Turcja pomogła w koordynacji trwającej ofensywy i wydała na nią zgodę - ocenia amerykańska analityczka Asli Aydintasbas.
W środę syryjscy rebelianci zaczęli otaczać położone w centralnej części kraju miasto Hama. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało, że islamscy rebelianci "otoczyli Hamę z trzech stron i znajdują się teraz od niego w odległości od trzech do czterech kilometrów". "Siły rządowe mogą już tylko wyjść z miasta, kierując się na południe, do miasta Homs", dodało Obserwatorium, które ma swoją siedzibę w Wielkiej Brytanii, a informacje czerpie ze swojej siatki informatorów rozmieszczonych w Syrii.
Rebelianci okrążają strategiczne miasto
Hama to strategicznie ważne miasto, w którym krzyżują się najważniejsze syryjskie drogi z północy na południe i ze wschodu na zachód. Ma ono również dla reżimu Baszara al-Assada kluczowe znaczenie w kontekście obrony syryjskiej stolicy Damaszku, która znajduje się ok. 200 kilometrów na południe od Hamy. Do jego okrążenia dochodzi pomimo ogłoszonej w środę kontrofensywy sił rządowych, która miała odepchnąć rebeliantów z powrotem na północ.
Jak podaje "Guardian", walki wokół miasta są wyjątkowo zacięte, chociaż wcześniej rebelianci od początku ofensywy nie napotykali dużego oporu. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka syryjski reżim sprowadził "duże konwoje wojskowe do Hamy" i na jej przedmieścia. Do miasta wysłano dziesiątki ciężarówek transportujących czołgi, broń, amunicję i żołnierzy, a siły prorządowe dowodzone mają być tam przez oficerów rosyjskich i irańskich. Agencja prasowa SANA donosi, że w walki z rebeliantami zaangażowane są także syryjskie i rosyjskie samoloty bojowe.
Wojna wróciła do Syrii
W ubiegłym tygodniu rebelianci pod dowództwem islamistów z organizacji Hajat Tahrir asz-Szam (HTS) wkroczyli do Aleppo, a po szybkim zajęciu miasta ruszyli dalej na południe. W niedzielę wspierane przez Turcję frakcje, współpracujące z HTS, rozpoczęły także operację w kierunku strategicznie ważnego miasta Tel Rifaat, które znajduje się pod kontrolą syryjskich sił kurdyjskich. To najpoważniejsze starcia w Syrii od 2020 r., kiedy ustała większość walk w trwającej od 2011 r. wojnie domowej. W wyniku konfliktu zginęło co najmniej pół miliona osób.
Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało w poniedziałek, że w walkach islamistycznych rebeliantów z siłami rządowymi w Syrii zginęło od 27 listopada (gdy rebelianci rozpoczęli ofensywę) co najmniej 514 osób, w tym 91 cywilów. Biuro Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka (OHCHR) informuje z kolei, że w trakcie walk niszczone są placówki edukacyjne, ośrodki opieki medycznej oraz punkty dystrybucji żywności, a służba zdrowia w Aleppo jest przeciążona. Przedstawicielka Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), Christina Bethke, poinformowała, że szpitale w Aleppo i Idlibie przyjęły w ostatnich dniach tysiące rannych. Zwróciła uwagę, że przed 27 listopada w Aleppo działały 42 szpitale, a obecnie funkcjonuje mniej niż osiem.
"Dla Turcji jest to okazja"
W ofensywie rebeliantów walczących przeciwko syryjskiemu wojsku bierze udział wspierana przez Turcję Syryjska Armia Narodowa (SNA), a Turcja pomogła w koordynacji trwającej ofensywy i wydała na nią zgodę, ocenia analityczka Asli Aydintasbas z amerykańskiego think tanku Brookings Institution. - Syryjska opozycja w dużej mierze jest zależna od Turcji. Gdyby Ankara nie dała zielonego światła, (bojownicy) nie mogliby pójść naprzód - podkreśliła.
- Turcja widzi, że równowaga sił w Syrii uległa zmianie: zarówno Iran, jak i Rosja są słabsze - zaznaczyła Aydintasbas. Rosja przekierowała zasoby, w tym systemy obrony powietrznej S-300, do ochrony rosyjskich wojsk w Ukrainie i Rosji, zaś Iran jest zaangażowany w Libanie. - Dla Turcji jest to więc okazja, by zmienić sytuację na korzyść syryjskiej opozycji, którą wspiera - dodała.
Rząd w Ankarze ma według ekspertki nadzieję, że jeśli rebelianci zajmą większe i aktywne gospodarczo terytorium, część syryjskich uchodźców, którzy są obecnie w Turcji, wróci do swojego kraju. Można mówić o 4,5 mln takich osób.
Asli Aydintasbas podkreśla zarazem, że Rosja jest wyraźnie niezadowolona z obecnej sytuacji w Syrii, gdzie trwa ofensywa wspieranych przez Ankarę rebeliantów, ale ze względu na swoje osłabienie i stosunki gospodarcze z Turcją nie będzie dążyć do bezpośredniej konfrontacji z tym krajem.
Władze tureckie zaprzeczają roli Ankary w obecnych wydarzeniach w Syrii.
Źródło: Guardian, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Bekir Kasim / Anadolu/ABACAPRESS.COM/PAP