Rosyjski oficer Władimir Starkow publicznie zaapelował do prezydenta Władimira Putina, by potwierdził, że jest majorem sił zbrojnych Rosji. Starkow walczył w szeregach prorosyjskich rebeliantów w Donbasie. Został zatrzymany i trafił do ukraińskiego aresztu. Władze na Kremlu utrzymują, że rosyjskich wojskowych w Donbasie nie ma. "Nie odcinajcie się od nas" - prosił oficer.
Apel majora Władimira Starkowa opublikowała ukraińska Służba Bezpieczeństwa po jego przesłuchaniu.
Starkow mówił funkcjonariuszom, że jest żołnierzem czynnej służby. I że w armii rosyjskiej służy od 19 lat.
- Mam wielu kolegów, którzy to potwierdzą - mówił major.
Zaapelował do prezydenta Władimira Putina, by także potwierdził, że jest majorem sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej.
Ciężarówka wypełniona amunicją
Starkow służy w jednostce artylerii rakietowej w Nowoczerkasku w obwodzie rostowskim przy granicy z Ukrainą.
Został zatrzymany 25 lipca na posterunku Berezowe, około 45 kilometrów na południowy zachód od Doniecka. Jechał w ciężarówce wypełnionej amunicją, którą kierował doniecki rebeliant. Obaj zmierzali na pozycje separatystów w pobliże położonej na północ miejscowości Ołeniwka. Zatrzymali się po oddaniu przez ukraińskie oddziały strzałów ostrzegawczych.
- Zakładamy, że źle skręcili na skrzyżowaniu, zgubili się i wpadli na nasz posterunek - ironizował wówczas rzecznik wojsk ukraińskich Ołeksandr Motuzjanyk.
Starkow był w rosyjskim mundurze, ale bez dystynkcji. Po zatrzymaniu przyznał się, że jest oficerem sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej.
"Wojskowi ukraińscy nie są moimi wrogami"
"Nie jechałem na Ukrainę, by zabijać. Nie ogłaszaliśmy wojny żołnierzom ukraińskim. Ukraina nie ogłosiła wojny nam" - mówił podczas przesłuchania Władimir Starkow.
Powiedział, że "wojskowi ukraińscy nie są jego wrogami, dlatego poddał się bez stawiania oporu".
Rosyjski oficer był zaskoczony, że władze rosyjskie "zachowują milczenie" w jego sprawie, choć od jego zatrzymania upłynęło ponad 20 dni.
Kierownictwo ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa nie wyklucza, że Starkow może zostać wymieniony na jeńców ukraińskich, przetrzymywanych przez rebeliantów. Prawdopodobnie nie będzie sądzony, gdyż - jak tłumaczyli funkcjonariusze SBU - nie jest "mordercą".
Zasilić oddziały rebeliantów
Władze na Kremlu utrzymują, że w Donbasie nie ma wojsk rosyjskich i że walczą tam - w charakterze ochotników - żołnierze, którzy odeszli ze służby.
Wcześniej rosyjskie Ministerstwo Obrony zdecydowanie odcięło się od dwóch żołnierzy wywiadu wojskowego GRU, zatrzymanych podczas walk w obwodzie ługańskim i oskarżonych przez ukraińską prokuraturę wojskową o działalność terrorystyczną.
Władze Ukrainy utrzymują, że po stronie rebeliantów walczy ok. 9 tys. żołnierzy rosyjskich.
Kolejnych kilkadziesiąt tysięcy wojskowych znajduje się w pobliżu granicy Rosji z Ukrainą.
- Żołnierze ci mogą w każdej chwili zasilić oddziały rebeliantów - mówił minister obrony Ukrainy Stepan Połtorak.
Autor: tas//plw / Źródło: Hromadske.tv, sbu.gov.ua
Źródło zdjęcia głównego: sbu.gov.ua