- Nasze miasto walczy, nie poddaje się - mówił na antenie TVN24 Aleksander Tohanczyn, mieszkaniec Charkowa. I uspokajał swoją siostrę, która mieszka w Polsce. - Jadwiga, ze mną wszystko w porządku. Rodzina obok ze mną, moi przyjaciele również. Jak podają ukraińskie służby, minionej doby Rosja atakowała bombami, pociskami i artylerią osiedla mieszkaniowe i całe miejscowości, "cynicznie zabijając cywilnych mieszkańców".
W obwodzie charkowskim na wschodzie Ukrainy w związku z rosyjskimi ostrzałami zginęły 34 osoby, a 285 zostało rannych, w tym 10 dzieci - poinformowały w czwartek służby ds. sytuacji nadzwyczajnych tego obwodu. Minionej doby Rosja atakowała bombami, pociskami i artylerią osiedla mieszkaniowe i całe miejscowości, "cynicznie zabijając cywilnych mieszkańców" - piszą w komunikacie służby. W wyniku ostrzałów budynków mieszkalnych i administracyjnych doszło do kilkudziesięciu pożarów.
"Mają spokojnie wyp******lać do domu"
O tym, jak wygląda sytuacja w mieście mówił na antenie TVN24 jeden z jego mieszkańców, Aleksander Tohanczyn. Jak podkreślał, nastroje w Charkowie są bojowe. - Wszyscy wiedzą, że miasto nie padnie, będziemy walczyli. Sytuacja jest pod kontrolą - powiedział, dodając, że Rosjanie dostaną od nich "dobrego kopniaka po zębach".
Prezydenta Rosji Władimira Putina nazwał "wariatem z Kremla", który rujnuje ich kozackie miasto. - Przeciwko Rosjanom powstał cały naród ukraiński. Mieszkańcy Charkowa nie pozwalają tym mordercom iść po naszej ziemi, mamy ich zniszczyć albo mają spokojnie wyp******lać do domu - mówi.
Jak podkreślał, w mieście jest teraz bardzo niebezpiecznie. - Oni atakują nasze miasto, teraz mają inną taktykę: atakują z powietrza, strzelają z ciężkich armat na gąsienicach i jeszcze zrzucają rakiety z samolotów. Robią to w nocy, kiedy ludzie śpią i muszą, jak najszybciej iść do piwnicy - relacjonował.
Tam mieszkańcy oczekują na poranek. - Ludzie czekają na światło. Światło daje wiarę w zwycięstwo - powiedział.
I podkreślił: - Ukraina jest wolnym państwem, nie musimy klękać przed Rosją na kolanach.
Zapewnia, że jego bliscy są bezpieczni
Tohanczyn podziękował też wszystkim Polakom za okazywaną jego rodakom pomoc. - Razem jesteśmy jak rodzina - powiedział, dodając, że sam ma w Polsce rodzinę. Jego siostra mieszka pod Trzebnicą (woj. dolnośląskie). Mężczyzna zwrócił się do niej na antenie. - Jadwiga, ze mną wszystko w porządku. Rodzina obok ze mną, moi przyjaciele również. Spokojnie - powiedział.
Po czym dodał, że jego najbliżsi są w drodze do Polski. - Moja rodzina: żona, mój synek starszy i młodszy i moje pieski są we Lwowie, przy granicy.
TVN24 na żywo - oglądaj w TVN24 GO:
Źródło: TVN 24, PAP