Pisał z jej telefonu: "Nie martw się o mnie, mamo". Udawał, że szuka Giulii, a woził jej ciało w bagażniku

Źródło:
Corriere della Sera, Fanpage.it, ANSA
Senago niedaleko Mediolanu
Senago niedaleko MediolanuGoogle Earth
wideo 2/3
Senago niedaleko MediolanuGoogle Earth

Mieszkanie było wysprzątane na błysk. "Obsesyjny porządek" - ocenili śledczy. To, co zrobił 30-latek, wyszło na jaw dopiero kiedy technicy zaczęli analizować pokoje lampami UV. Alessandro I., który początkowo zgłosił policji "zaginięcie" Giulii, swojej 29-letniej partnerki, ostatecznie przyznał się do tego, że zamordował ją nożem kuchennym. - Próbował spalić ciało w ich wannie, nie udało mu się - informuje prokurator prowadząca sprawę. - Tej nocy przyszedł później do mnie, nalegał, że chce wejść, nie wpuściłam go do domu - relacjonuje z kolei 23-latka, z którą Alessandro miał romans i której przysięgał, że relacja z Giulią to już przeszłość. Obie były z nim w ciąży.

Giulia Tramontano pochodziła z niewielkiej miejscowości Sant'Antimo na przedmieściach Neapolu. Miała 29 lat, długie, jasne włosy, brązowe oczy i wysportowaną sylwetkę. Na profilu w mediach społecznościowych chwaliła się zdjęciami z treningów skoku w dal, ostatnio pokazywała też swój wyraźnie powiększony, ciążowy brzuch. - Była delikatna, spokojna, dość zamknięta w sobie - opisała jej matka w rozmowie z dziennikarką włoskiej telewizji Rai. W lipcu Giulia miała zostać mamą małego Thiago. "Kilka tygodni temu poszły z siostrą na zakupy w jej rodzinnych stronach i kupiły wyprawkę dla noworodka: prześcieradła, śliniaczki, szlafrok" - wylicza dziennikarka Rai, która rozmawiała z rodziną 29-latki.

Policjanci i strażacy szukali 29-latki przez cztery dniPenelope Lombardia

Giulia od pięciu lat żyła na północy kraju, w Senago, obok Mediolanu. Mieszkała ze swoim partnerem, Alessandrem I.

Miał po raz drugi zostać ojcem

30-letni I., dla przyjaciół "Ale", urodził się i od zawsze żył w Senago. Do ubiegłego tygodnia pracował jako menedżer w luksusowych koktajlbarach, a ostatnio w lokalu pod szyldem znanego projektanta mody w centrum Mediolanu. Prowadził nocny tryb życia. - Przechwalał się, że spędza czas z 'ważnymi' ludźmi, jak dla mnie był bufonem - opisał go znajomy z pracy w rozmowie z dziennikarzem "Corriere della Sera". - Nigdy nie był bardzo przystojny, ale zawsze kręciły się wokół niego kobiety - powiedział "Corriere" kolega z dzieciństwa. W lipcu Alessandro miał zostać ojcem po raz drugi, ma już 6-letniego syna z poprzedniego związku.

Budynek, w którym mieszkali Giulia i Alessandro

Żył z Giulią i jednocześnie ukrywał przed nią romans z 23-letnią koleżanką. - Poznaliśmy się rok temu, kiedy zaczęłam pracować w jego barze. To on mnie poderwał. Od czerwca regularnie się spotykaliśmy. Zdarzało się, że spędzał noc u mnie albo ja u niego - zeznała barmanka w rozmowie z policją, co cytuje dziennik "Corriere della Sera". - W styczniu zaszłam w ciążę. Nie czułam się jednak gotowa na dziecko, dlatego podjęliśmy wspólną decyzję o tym, by dokonać aborcji - relacjonowała. Na początku nie domyślała się, że jest "tą drugą", za każdym razem kiedy przychodziła do I., ten zdejmował ze ścian zdjęcia z Giulią.

Wspomnienie z Ibizy

Na nagraniach z oględzin miejsca zbrodni, jakie publikują teraz włoskie media, widać, że na jednej ze ścian w salonie wisi duże zdjęcie pary. To pamiątka po kwietniowym wypadzie na Ibizę. On ma na sobie ciemne okulary, ona słomkowy kapelusz, oboje delikatnie się uśmiechają, w tle widać morze.

Alessandro wspomniał o tej fotografii w serii wiadomości, jakie wysłał na telefon Giulii po tym jak w niedzielę 28 maja zgłosił jej zaginięcie policji. Treść smsów przytacza dziennikarz portalu Fanpage. "Kochanie, gdzie jesteś? Martwimy się", "Daj tylko znać, czy wszystko w porządku", "Oglądałem w domu to zdjęcie z Ibizy, które wsadziliśmy w ramkę... Wiem, że nie byłem idealnym partnerem przez ostatnie miesiące" - pisał I. do Tramontano w poniedziałek 29 maja.

Doskonale wiedział, że nie doczeka się żadnej odpowiedzi. Ciało Giulii od dwóch dni leżało ukryte w ich garażu. 29-latkę zamordował w sobotę 27 maja po tym, jak się z nią pokłócił. 31 maja do wszystkiego się przyznał.

Konfrontacja Giulii z 23-latką. "Uściskałyśmy się"

Tragiczne wydarzenia z tamtej soboty zapoczątkowało popołudniowe spotkanie Giulii z młodszą o sześć lat kochanką Alessandra. 23-latka już w kwietniu zobaczyła na telefonie I. fotografie ciężarnej blondynki. Postanowiła o wszystkim z nią porozmawiać. Jak ustalili policjanci, umówiły się na godzinę 17.30 przed barem, w którym pracowała 23-latka i jej partner.

Bar, w którym do ubiegłego weekendu pracował I.

"On również miał się tam pojawić, ale nie przyszedł. Co więcej, jak ustalili karabinierzy, tego dnia zwolnił się wcześniej z pracy i wrócił do domu. Kiedy kobiety rozmawiały ze sobą, on był w trakcie wyszukiwania w sieci informacji na temat tego, jak doczyścić wannę łazienkową ze śladów po spaleniźnie" - informuje "Corriere della Sera".

Spotkanie Giulii z 23-latką trwało do 18.45. - Rozmawiałyśmy spokojnie, byłyśmy dla siebie uprzejme. Uściskałyśmy się na znak solidarności, obie czułyśmy się oszukane przez tego samego kłamcę - cytuje 23-latkę, która pozostaje anonimowa, dziennikarka telewizji Rai.

Po wszystkim Tramontano została odebrana sprzed baru przez matkę Alessandra, "teściową", z którą od początku związku z 30-latkiem miała bardzo dobry kontakt. 54-letnia kobieta opowiedziała potem dziennikarce Rai, że Giulia w drodze powrotnej do mieszkania była roztrzęsiona, co wydało jej się zrozumiałe. - Mówiła mi, że będzie chciała rozstać się z Alem, bo on wybrał inną. Zresztą, nie układało im się już od kilku tygodni - relacjonowała w programie Rai. Zaproponowała 29-latce, że może zabrać ją do siebie do domu na noc, ale ta odmówiła.

Nóż, alkohol, benzyna, trutka na gryzonie

Jak ustalili śledczy, to właśnie w przeciągu kolejnych dwóch godzin doszło do morderstwa 29-latki. Alessandro I. podczas przesłuchania potwierdził, że zabił swoją partnerkę nożem z sześciocentymetrowym ostrzem i czarną rączką. Zadał jej łącznie trzy ciosy. - Później umyłem ten nóż wodą z mydłem i odłożyłem go do naczynia, w którym były wbite pozostałe noże od kompletu. Trzymaliśmy je obok kuchenki - zeznał, co cytuje "Corriere".

Ciało Giulii zaciągnął do łazienki i wsadził do wanny. - Wylał na ofiarę alkohol, a następnie benzynę. Próbował podpalić zwłoki. Ten sposób, w jaki próbował pozbyć się ciała, był przez niego wcześniej dokładnie analizowany - oznajmiła dziennikarzom na konferencji prasowej Alessia Menegazzo, prokuratorka z Mediolanu prowadząca sprawę.

Śledczy badają teraz, od jak dawna I. szukał w sieci informacji o tym, jak pozbyć się ludzkiego ciała. Możliwe, że zabójstwo planował już od pewnego czasu. W środę 7 czerwca w jego mieszkaniu znaleziono paczkę pełną trutki na gryzonie. Policjanci odkryli również, że "kilka tygodni temu sprawdzał w sieci, jaki efekt wywołuje w organizmie ludzkim spożycie trutki na myszy" - pisze "Corriere della Sera".

Prokuratura ma więc podstawy, by twierdzić, że Alessandro I. działał z premedytacją, mimo iż on sam, choć przyznał się do zabójstwa, oświadczył, że tamtej nocy działał instynktownie i pod wpływem dużego stresu.

Używał jej telefonu, kiedy już nie żyła. Nalegał na spotkanie z kochanką

Gdy nie udało mu się spalić ciała Giulii, ukrył je w samochodzie. W następnych godzinach zabrał się za usuwanie śladów zbrodni i budowanie scenariusza, który będzie przedstawiać wszystkim przez kolejne dni: chciał zrobić wszystko, by otoczenie myślało, że 29-latka po kłótni uciekła z domu.

- Podejrzany wysyłał z telefonu ofiary różne wiadomości. Jesteśmy pewni, że kiedy to robił, kobieta już nie żyła - stwierdziła Menegazzo. Napisał do jej matki: "Nie martw się o mnie mamo, teraz idę spać". Napisał też do swojej kochanki (jako Giulia). - Te wiadomości nie pasowały mi do nastroju, w jakim się rozstałyśmy. Pisała, że nie była ze mną do końca szczera i mam ją zostawić w spokoju. Potem już nie odpowiedziała - cytuje 23-latkę dziennikarz "Corriere della Sera".

Dziewczyna postanowiła więc zadzwonić do Alessandra, poprosić go o włączenie kamerki i wytłumaczenie sytuacji. "Najpierw powiedział jej, że Giulia śpi, potem, że poszła do koleżanki" - czytamy w artykule "Corriere". 23-latka ostatecznie przestała dociekać i wróciła do pracy, ale kiedy I. pojawił się po jej dyżurze przed jej domem, bała się go wpuścić do środka.

- Przyszedł do mnie, nalegał, że chce wejść, ale nie wpuściłam go do domu. Pisał, dzwonił, prosił o pięć minut rozmowy, ja nie odpowiadałam. Nie chciałam rozmawiać z nim twarzą w twarz, więc odpowiadałam mu krótko, wychylając się przez balkon. Próbował mi wmówić, że Giulia ma zaburzenia dwubiegunowe, a dziecko, które nosi, nie jest jego - relacjonowała 23-latka policjantom.

Dodała też, że następnego dnia w pracy zauważyła, że zachowywał się nieswojo. Pamięta też jeden szczegół, który szczególnie ją zaniepokoił: z kieszeni jego plecaka wystawały lateksowe rękawiczki.

Ukrył ciało w bagażniku. Później jeździł tym autem po okolicy

30-latek opowiedział później śledczym, co robił z ciałem swojej partnerki po tym, jak nie udało mu się go spalić. Przeniósł je do garażu, następnie do samochodu, którym jeździł później przynajmniej przez dobę, a ostatecznie porzucił zwłoki w zarośniętej szczelinie między blaszanymi garażami kilkaset metrów od ich mieszkania. Przyznał, że wszystko to robił w lateksowych rękawiczkach.

Miejsce, w którym I. ukrył ciało Giulii

I. przez cały ten czas skrupulatnie zacierał za sobą ślady. Wyczyścił klatkę schodową, choć niektórzy sąsiedzi przypomnieli sobie później, że widzieli tam po weekendzie niewielkie plamy szarego popiołu. Matka Alessandra, która przyjechała do niego w poniedziałek, nie zauważyła w mieszkaniu niczego niepokojącego. Brali udział w poszukiwaniach "zaginionej" Giulii.

- Pytali właściciela restauracji, czy przypadkiem nie ma nagrań z kamer monitoringu, bo chcą sprawdzić, czy nie przechodziła tamtędy ta dziewczyna - mówił pracownik miejscowego lokalu dziennikarzowi portalu Fanpage. - Był jednak taki nieobecny, pytał o coś, ale nie słuchał odpowiedzi - dodał mężczyzna.

Lampy UV rozwiały wszelkie wątpliwości

W środę do mieszkania Alessandra i Giulii weszli policjanci z psem tropiącym pod pretekstem pobrania próbki zapachu 29-latki. Na miejsce dotarła też grupa techników kryminalnych z lampami UV. "Na miejscu panował obsesyjny porządek" - dowiedział się dziennikarz "Corriere della Sera". "Wszystko było wysprzątane. Ślady po zbrodni zostały ujawnione tylko dzięki sprawdzeniu pokoi luminolem (środkiem, dzięki któremu ślady DNA "podświetlają się" na niebiesko-fioletowy kolor - red.)" - czytamy.

"Śladów na wysprzątanym ganku było tak wiele, że technicy początkowo myśleli, że środek dał efekt 'fałszywie pozytywny'" - pisze dalej "Corriere". Żaden z nich nie był widoczny gołym okiem.

Kilka godzin później I. pękł. Kiedy śledczy przesłuchiwali go w charakterze świadka, przyznał się do zabójstwa Giulii. - Zrobiłem to bez żadnego konkretnego motywu. Wciąż o tym myślę. Ta sytuacja była dla mnie stresująca - miał tłumaczyć, co relacjonuje "Corriere". 30-latek przebywa w areszcie San Vittore w Mediolanie. W poniedziałek włoskie media poinformowały, że jego obrońca, mecenas Sebastiano Sartori, zrezygnował z dalszego reprezentowania swojego klienta "ze względu na kwestię wzajemnego zaufania". We wtorek zastąpiła go 36-letnia Giulia Geradini.

W środę strażacy i policjanci odnaleźli w studzience kanalizacyjnej prawo jazdy i karty płatnicze Giulii Tramontano. Były w miejscu, które wskazał śledczym Alessandro. Wciąż trwają poszukiwania telefonu 29-latki.

Giulia jest 23. na liście. W piątek sekcja zwłok

Na piątek zaplanowano sekcję zwłok 29-latki. W czwartek, w jej rodzinnej miejscowości odbędzie się msza święta poświęcona jej pamięci i cicha procesja ze świecami.

"Dziękuję z całego serca w imieniu całej rodziny, krewnych, którzy nie mieli szansy utulić siostrzeńca" - napisała w mediach społecznościowych Chiara Tramontano, siostra Giulii, wyrażając wdzięczność za pomoc w poszukiwaniach 29-latki. Uruchomiła też zbiórkę pieniędzy, które ma zamiar przeznaczyć na pomoc dla ofiar przemocy domowej.

Jak informuje włoskie ministerstwo spraw wewnętrznych, między 1 stycznia a 24 grudnia doszło do 120 morderstw kobiet. Ostatnia z nich straciła życie dokładnie w wigilię. 97 z nich zginęło z rąk krewnych lub bliskich. 57 zostało zabitych przez partnera lub byłego partnera.

Z danych resortu wynika, że w bieżącym roku (między 1 stycznia a 28 maja) z rąk partnerów zginęły już 22 kobiety. Giulia Tramontano jest na tej liście dwudziesta trzecia.

Jeśli czujesz, że twoje lub czyjeś bezpieczeństwo jest zagrożone - wezwij policję. Numery alarmowe: 112 i 997. Możesz też skontaktować się z "Niebieską Linią": 800 120 002. Numer dla ofiar przemocy domowej we Włoszech: 1522. Podane numery są czynne całą dobę.

Autorka/Autor:ww/kg

Źródło: Corriere della Sera, Fanpage.it, ANSA

Źródło zdjęcia głównego: Penelope Lombardia