Co najmniej 14 osób zginęło w niedzielę w katastrofie kolejki górskiej we włoskich Alpach. Jedną z ofiar było dziecko, które po wypadku w ciężkim stanie trafiło do szpitala w Turynie. Inne przeszło operację i walczy o życie. Wypadek miała spowodować awaria liny kolejki łączącej miejscowość turystyczną Stresa ze szczytem Mottarone.
Jak informuje agencja Reuters, powołując się na lokalnych ratowników i urzędników, liczba ofiar śmiertelnych w niedzielę wieczorem wzrosła do 14.
Wcześniej włoskie służby ratownicze informowały, że zginęło dziewięć osób, potem – że 12 osób, następnie podawano liczbę 13 osób. Przekazywano, że dwoje dzieci w ciężkim stanie zostało przetransportowanych śmigłowcem do szpitala w Turynie. Jeszcze wcześniej pojawiały się informacje o 9 ofiarach.
Runął wagon kolejki
Według agencji Ansa wypadek miała spowodować awaria liny w najwyższej części trasy, około 300 metrów od szczytu góry. Wagon kolejki łączącej miejscowość turystyczną Stresa ze szczytem Mottarone runął na zalesiony i nierówny odcinek, gdzie przeprowadzenie akcji ratunkowej było utrudnione.
Jedno dziecko zmarło. Drugie przeszło operację
Starsze z dwojga dzieci - w wieku około 9-10 lat - które trafiły do szpitala w Turynie, zmarło po dwóch zatrzymaniach akcji serca. Drugie dziecko, w wieku około 5 lat, było przytomne po przybyciu do placówki. Przeszło operację i walczy o życie.
Dyrektor szpitala Giovanni La Valle powiedział, że placówka nie posiada danych osobowych dwojga dzieci i że nikt nie miał z nimi kontaktu, co wskazuje, że w wypadku mogli uczestniczyć inni członkowie rodziny.
La Valle przekazał też, że inna osoba, o której wcześniej sądzono, że doznała obrażeń, w rzeczywistości nie została zabrana do szpitala.
"Jesteśmy zdruzgotani, w bólu"
"Jesteśmy zdruzgotani, w bólu" - powiedziała w rozmowie ze stacją RAI Marcella Severino, burmistrz Stresy. "To straszny moment dla mnie, dla naszej społeczności i myślę, że także dla całych Włoch" - powiedziała. Oceniła, że "w to wszystko trudno uwierzyć".
Jak stwierdziła, kolejka linowa jechała pod górę, kiedy kabina spadła z około 20 metrów na ziemię, stoczyła się po stromych zboczach i zatrzymała na drzewie.
Według jej relacji, ludzie spacerujący w pobliżu usłyszeli głośny syk tuż przed katastrofą. Wyraziła przypuszczenie, że wypadek spowodowało pękniecie jednej z lin kolejki. Przekazała też, że niektóre ofiary zostały znalezione w kabinie, a inne w lesie. Koronerzy - jak dodała - przystąpili do identyfikacji ofiar, wśród któych byli cudzoziemcy.
Włoski premier Mario Draghi złożył kondolencje rodzinom ofiar.
"Katastrofa dramatyczna"
Dziennikarz Jacek Pałasiński mówił na antenie TVN24, że do tragedii doszło w jednym z najpiękniejszych miejsc Włoch. Dodał, że Stresa jest najsłynniejszym kurortem we włoskiej części jeziora Maggiore, a kolejka rusza z samego nadbrzeża jeziora.
- Najprawdopodobniej, jak mówią sami ratownicy, bo jeszcze o samej ekspertyzie mowy być nie może, urwała się po prostu lina – powiedział Pałasiński.
- Katastrofa dramatyczna. Kolejka, spadając, uderzyła w sosny, które tam rosną dość gęsto. Dotarcie na miejsce dla ratowników było bardzo problematyczne, raczej z góry starali się schodzić – dodał.
Kolejka górska Stresa-Mottarone wyjeżdża z miasta Stresa nad jeziorem Maggiore i wznosi się na prawie 1400 metrów nad poziom morza w kierunku szczytu góry Mottorone (jej wysokość to 1491 metrów n.p.m). Podróż trwa około 20 minut.
Panoramiczna kolejka prowadząca na szczyt Mottarone została otwarta 24 kwietnia po długiej przerwie w związku z pandemią.
Wcześniej, od 2014 do 2016 roku, była zamknięta z powodu prac konserwacyjnych.
Źródło: PAP, Ansa, La Stampa, tvn24.pl, TVN24, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Corpo Nazionale Soccorso Alpino e Speleologico