Premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak, odnosząc się do aresztowania domniemanego chińskiego szpiega w parlamencie, zapewnia, że nie pozwoli na ingerowanie przez Pekin w brytyjską demokrację. Rząd jednak nadal nie chce określić Chin jako zagrożenia.
W niedzielę londyńska policja metropolitalna poinformowała o aresztowaniu w marcu dwóch osób podejrzanych o szpiegostwo na rzecz Chin. Jedną z nich jest dwudziestokilkuletni researcher, który pracował dla wiceministra ds. bezpieczeństwa Toma Tugendhata oraz szefowej komisji spraw zagranicznych Alicii Kearns.
- Cała Izba jest słusznie zbulwersowana doniesieniami o szpiegostwie w tym budynku. Świętość tego miejsca musi być chroniona. A prawo posłów do wypowiadania swoich poglądów bez strachu i sankcji musi zostać zachowane - powiedział w Izbie Gmin Sunak, który podczas weekendowego szczytu grupy G20 w New Delhi rozmawiał m.in. premierem Chin Li Qiangiem.
- Będziemy bronić naszej demokracji i naszego bezpieczeństwa. W rozmowie z premierem Li podkreśliłem, że działania mające na celu podważenie brytyjskiej demokracji są całkowicie niedopuszczalne i nigdy nie będą tolerowane - dodał.
Apele o zaostrzenie polityki wobec Chin
Jednak część posłów z jego Partii Konserwatywnej, w tym zwłaszcza była premier Liz Truss i były lider Iain Duncan Smith, domaga się bardziej zdecydowanej polityki wobec Chin, w tym przede wszystkim uznania tego kraju nie za wyzwanie, lecz za zagrożenie.
Odnosząc się do tych głosów, zastępca premiera Oliver Dowden powiedział w czasie debaty w Izbie Gmin, że istnieją ku temu "mocne argumenty", ale rząd "obecnie analizuje", wobec których krajów należałoby zmienić określenie. Dodał, że ministrowie w jasny sposób widzą wyzwania związane z Chinami, ale postulaty "całkowitego odcięcia się" od tego kraju nie są realistyczne.
Źródło: PAP