Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson i minister finansów Rishi Sunak zostali ukarani przez policję. To konsekwencja imprez i nieformalnych spotkań towarzyskich urządzanych przy Downing Street oraz w innych budynkach rządowych w czasie lockdownu - poinformował brytyjski rząd. Johnson wyjaśniał, że "nie przyszło mu do głowy", że spotkanie mogło "stanowić naruszenie zasad". - Policja stwierdziła inaczej i w pełni szanuję wyniki jej dochodzenia - dodał.
BBC podało, że biuro szefa rządu Wielkiej Brytanii potwierdziło otrzymanie przez polityków powiadomienia od londyńskiej policji o wydaniu mandatów karnych.
Ukarana została również żona Johnsona, Carrie.
Boris Johnson komentuje
Boris Johnson przeprosił we wtorek za złamanie restrykcji covidowych i poinformował, że zapłacił nałożony na niego mandat. Oświadczył przy tym, że nie zamierza z tego powodu rezygnować z urzędu. Mandaty zapłacili już też żona premiera oraz minister finansów Rishi Sunak. Mandaty na nich zostały za krótkie spotkanie z okazji urodzin premiera w dniu 19 czerwca 2020 roku.
W rozmowie z BBC Johnson wyjaśniał, że całe spotkanie, gdy ludzie składali mu życzenia, trwało nie więcej niż 10 minut. - W tamtym czasie nie przyszło mi do głowy, że mogło to stanowić naruszenie zasad. Policja stwierdziła inaczej i w pełni szanuję wyniki jej dochodzenia. Rozumiem gniew wielu osób, które czują, że ja sam nie przestrzegałem zasad wprowadzonych przez rząd, któremu przewodzę, w celu ochrony społeczeństwa. Z całą szczerością przyjmuję, że ludzie mieli prawo oczekiwać czegoś lepszego - oświadczył.
Zaznaczył, że nie ma zamiaru ustępować z funkcji. Argumentował, że teraz czuje się w obowiązku "realizować priorytety Brytyjczyków", które - jak powiedział - obejmują "zapewnienie porażki (prezydenta Rosji Władimira - red.) Putina na Ukrainie i złagodzenie obciążeń dla rodzin spowodowanych wyższymi cenami energii". - Podejmę się tego zadania z należytą pokorą - dodał.
Johnson stał się w ten sposób pierwszym urzędującym premierem Wielkiej Brytanii ukaranym za złamanie prawa, choć jest to mandat podobny do tych za drobne wykroczenie drogowe i nie skutkuje on wpisem do rejestru skazanych. Nie zostało podane, ile wyniosła kara, ale według stacji Sky News, było to 50 funtów.
Policyjne śledztwo
Policja prowadzi śledztwo dotyczące nieformalnych spotkań towarzyskich, które odbywały się w rezydencji Borisa Johnsona na Downing Street w czasie restrykcji covidowych.
Objęto nim 12 wydarzeń, podczas których mogło dojść do złamania obostrzeń, z czego w co najmniej trzech brał udział premier. Johnson zaprzeczał jednak, by świadomie popełnił jakiekolwiek wykroczenie. W ramach dochodzenia rozesłano do uczestników ponad 100 kwestionariuszy z pytaniami o ich udział, w tym do szefa rządu.
Do tej pory w sprawie wystawiono 50 mandatów. Policja informowała wcześniej, że nie będzie podawała nazwisk osób, które zostały ukarane, ale rząd zapowiadał, że poinformuje, czy znaleźli się wśród nich Johnson i Sunak.
Ponieważ śledztwo trwa, na te same osoby mogą być nakładane kolejne grzywny, które w takim przypadku za każdym razem wzrastałyby dwukrotnie.
Imprezy na Downing Street powodem kryzysu w rządach Johnsona
Ujawniane przez prasę od połowy listopada zeszłego roku przecieki z wydarzeń, które miały miejsce wiosną i późną jesienią 2020 r. oraz wiosną 2021 r., wywołały najpoważniejszy kryzys w trwających od połowy 2019 r. rządach Johnsona. Jego odejścia domagała się nie tylko cała opozycja i wyraźna większość opinii publicznej, ale także część posłów jego własnej Partii Konserwatywnej, którzy zaczęli wysyłać wnioski o wewnątrzpartyjne głosowanie nad wotum nieufności dla niego jako lidera. Jednak napaść Rosji na Ukrainę i aktywna rola Johnsona w pomocy dla Kijowa zupełnie zmieniły dynamikę polityczną, a temat imprez niemal całkowicie zniknął.
Natychmiast po informacji o mandatach dla Johnsona i Sunaka opozycja zażądała ich dymisji. Obecnie jednak jest to bardzo mało prawdopodobne. Nawet konserwatywni posłowie, którzy uważają, że Johnson w związku ze złamaniem przepisów powinien odejść, przyznają, że teraz nie jest czas na zmianę premiera.
Mandat za złamanie restrykcji covidowych jest z prawnego punktu widzenia podobny do mandatu za drobne wykroczenia drogowe - nie oznacza on, że ukarana osoba ma na koncie wyrok skazujący. Inaczej jest, gdy ktoś go nie zapłaci i będzie ścigany z tego powodu lub zakwestionuje przed sądem - do czego ma prawo - a następnie w przypadku przegranej sprawy, nie wykona orzeczenia sądu.
Źródło: Reuters, BBC, PAP
Źródło zdjęcia głównego: ANDY RAIN/PAP/EPA