Nie żyje Duangpetch Promthep, jeden z dwunastu chłopców uratowanych w 2018 roku z zalanej wodą jaskini w Tajlandii. Jego zgon stwierdzono w brytyjskim Leicestershire, w którym od 2022 uczęszczał do akademii piłkarskiej. "Śpij dobrze, mój drogi przyjacielu. Nasza trzynastka zawsze będzie razem" - napisał jeden z kolegów, z którym Promthep pięć lat temu czekał na ratunek 17 dni w jaskini.
Siedemnastoletni Duangpetch Promthep, przez bliskich nazywany Dom, został znaleziony nieprzytomny w swoim akademiku w Leicestershire w niedzielę, 12 lutego. "Zabrano go do szpitala, gdzie zmarł we wtorek" - poinformował w środę portal BBC, powołując się na osoby z jego rodzinnego miasta. Jak ustalili lokalni śledczy, przyczyną śmierci 17-latka był bliżej nieokreślony uraz głowy. Policja wstępnie wykluczyła udział osób trzecich w wydarzeniu.
Informację o śmierci młodego piłkarza jako pierwsi podali przedstawiciele świątyni Wat Doi Wao z prowincji Chiang Rai, powiadomieni przez matkę zmarłego. "Niech dusza Doma spoczywa w pokoju" - napisali w poście opublikowanym w mediach społecznościowych. Swoje kondolencje przekazała również brytyjska ambasada w Tajlandii. "Byliśmy zaszczyceni goszczeniem Doma w ambasadzie w ubiegłym roku. To wielki smutek stracić taki talent" - napisano.
Duangpetch Promthep w sierpniu 2022 roku ogłosił na Instagramie, że otrzymał stypendium umożliwiające dołączenie do Brooke House College Football Academy w angielskim hrabstwie Leicestershire. "Dzisiaj spełniło się moje marzenie" - napisał. Chłopiec jeszcze przed opisywaną przez media na całym świecie akcją ratunkową zapraszany był na testy do najlepszych tajlandzkich zespołów piłkarskich.
Przyjaciele żegnają zawodnika
Po śmierci nastolatka BBC zebrało wspomnienia kolegów, którzy w 2018 roku spędzili z nim 17 dni uwięzieni w jaskini, czekając na ratunek. "Powiedziałeś mi, żebym poczekał i zobaczył, jak grasz w reprezentacji, zawsze wierzyłem, że tego dokonasz" - napisał jeden z nich, Prajak Sutham. "Kiedy spotkaliśmy się po raz ostatni przed Twoim wyjazdem do Anglii, powiedziałem Ci nawet żartobliwie, że kiedy wrócisz, będę musiał poprosić Cię o autograf. Śpij dobrze, mój drogi przyjacielu. Nasza trzynastka zawsze będzie razem" - dodał.
"Bracie, powiedziałeś mi, że spełnimy nasze piłkarskie marzenie. Jesteś jedną z osób, które motywują mnie i sprawiają, że chcę doskonalić się do twojego poziomu. Jeśli istnieje inny świat, chcę, żebyśmy znowu razem grali w piłkę nożną, Dom, mój bracie" - napisał inny zawodnik "szczęśliwej trzynastki" Chanin Wiboonrungrueng.
Akcja ratunkowa w jaskini
Promthep miał 13 lat, kiedy razem z 11 innymi nastoletnimi zawodnikami lokalnego klubu piłkarskiego i ich 25-letnim trenerem 23 czerwca 2018 roku został uwięziony w jaskini Tham Luang w tajlandzkiej prowincji Chiang Rai. Po wejściu do jaskini zostali odcięci od świata przez ulewne deszcze, które zalały wyjście z niej. Grupę udało się zlokalizować dzięki rowerom i rzeczom osobistym, które zaginieni zostawili przed wejściem do jaskini.
Uwięzieni bez jedzenia i w całkowitej ciemności chłopcy oraz ich trener odnalezieni zostali dopiero po dziewięciu dniach. Przygotowanie ewakuacji zajęło kolejne sześć dni, natomiast niemal trzy kolejne dni trwała sama ewakuacja. Akcja poszukiwawczo-ratownicza, w którą zaangażowani byli m.in. nurkowie i komandosi, trwała do 10 lipca. Była pierwszą tego typu operacją w historii, niezwykle skomplikowaną ze względu na budowę jaskini: pokonanie całego czterokilometrowego odcinka, częściowo zalanego mętną wodą, zajmowało kilka godzin i angażowało kilkudziesięciu ratowników.
- Tyle rzeczy mogło pójść źle, ale jakoś nam się udało - powiedział po zakończeniu ewakuacji generał Chalongchai Chaiyakham. - Ciągle nie wierzę, że to się udało - dodał. Jej przebieg relacjonowały media na całym świecie. Zadowolenie z powodu zakończonej sukcesem akcji ratunkowej wyrazili m.in. ówczesny prezydent USA Donald Trump, kanclerz Niemiec Angela Merkel i premier Wielkiej Brytanii Theresa May.
Źródło: PAP, BBC, tvn24.pl