"Brytyjczycy są naprawdę sfrustrowani". Potencjalni następcy May debatowali w telewizji


Pięciu kandydatów do objęcia stanowiska lidera Partii Konserwatywnej i premiera Wielkiej Brytanii wzięło we wtorek wieczorem udział w debacie telewizyjnej. Odpowiadali na pytania widzów i tłumaczyli, jakie kroki podejmą, by wyprowadzić kraj z Unii Europejskiej.

Poglądy członków Partii Konserwatywnej na temat brexitu mają istotne znaczenie w trwającym procesie wyboru nowego lidera ugrupowania, który zastąpi na stanowisku premiera ustępującą po trzech latach szefową rządu Theresę May.

Zdecydowanym faworytem bukmacherów i ekspertów jest jeden z liderów kampanii za wyjściem z UE sprzed referendum z 2016 roku, były minister spraw zagranicznych i były burmistrz Londynu Boris Johnson.

Drugie głosowanie w sprawie nowego przewodniczącego Partii Konserwatywnej odbyło się we wtorek, a kandydaci, aby przejść do kolejnej rundy, musieli uzyskać poparcie co najmniej 33 deputowanych. Wygrał je z wyraźną przewagą Johnson.

W następnych rundach - 19 i 20 czerwca - deputowani będą oddawali głosy i za każdym razem odpadać będzie osoba z najmniejszym poparciem, aż do momentu wyłonienia finałowej dwójki.

Nowy lider partii, a zarazem premier powinien objąć stanowisko najpóźniej 23 lipca.

Konkurenci do zastąpienia May rywalizowali w debacie TV

W dyskusji, transmitowanej na żywo na antenie głównego kanału telewizji publicznej BBC One, wzięli udział politycy, którzy wciąż ubiegają się o zastąpienie ustępującej szefowej rządu Theresy May: będący faworytem ekspertów były minister spraw zagranicznych Boris Johnson, obecny szef dyplomacji Jeremy Hunt oraz minister środowiska Michael Gove, a także centrowy minister rozwoju międzynarodowego Rory Stewart i minister spraw wewnętrznych Sajid Javid.

Dla Johnsona to pierwszy udział w debacie telewizyjnej w ramach tej kampanii po tym, jak odmówił uczestnictwa w poprzedniej, która była zorganizowana przez telewizję Channel 4.

W otwierającej wymianie opinii na temat brexitu politycy zgodzili się, że Wielka Brytania powinna opuścić Unię Europejską w obecnie ustalonym terminie 31 października.

Najostrzejsze stanowisko w tej sprawie zajął Johnson, który ostrzegał przed "katastrofalną utratą zaufania do polityki", gdyby do tego nie doszło. Wskazał, że dwukrotnie opóźniono już termin wyjścia ze Wspólnoty i "Brytyjczycy są tym naprawdę sfrustrowani".

W podobnym tonie wypowiedział się Javid, podkreślając, że zrealizowanie tego zobowiązania wobec wyborców jest "fundamentalną" decyzją stojącą przed nowym premierem.

Gove i Hunt zastrzegli jednak, że byliby skłonni dopuścić do krótkiego opóźnienia tego terminu, gdyby było to konieczne dla zakończenia negocjacji z Unią Europejską. Podobnie jak Johnson i Javid, nie wykluczyli jednak bezumownego wyjścia ze Wspólnoty w razie niepowodzenia rozmów o warunkach opuszczenia UE.

Z kolei Stewart, uważany przez komentatorów za kontynuatora podejście premier Theresy May, absolutnie odrzucił taki scenariusz, podkreślając konieczność znalezienia rozwiązania w parlamencie i wypracowanie umowy ws. brexitu w obliczu negatywnych konsekwencji ewentualnego załamania się negocjacji.

- Jestem jedyną osobą, która próbuje znaleźć klucz do tych drzwi. Wszyscy inni patrzą się jedynie w ścianę i krzyczą "uwierzcie w Wielką Brytanię" - przekonywał 46-letni polityk.

Zgoda w sprawie islamofobii

W odpowiedzi na serię pytań od 12 wyborców w regionalnych studiach BBC na terenie całego kraju, kandydaci mówili m.in. o planach zmian w systemie podatkowym, reformie sektora publicznego i ochronie środowiska.

Politycy byli pytani także m.in. o problem islamofobii wewnątrz Partii Konserwatywnej, której skala ujawniła się w ubiegłym miesiącu, kiedy wyszło na jaw, że ugrupowanie otrzymało zgłoszenia ws. ponad 100 przypadków antyislamskich i rasistowskich zachowań.

W odpowiedzi Sajid Javid, wywodzący się z muzułmańskiej rodziny imigrantów z Pakistanu, namówił pozostałych kandydatów do zgody na przeprowadzenie zewnętrznego śledztwa w tej sprawie, które miałoby doprowadzić do wypracowania rekomendacji ws. walki z podobnymi zjawiskami w przyszłości.

Chcą brexitu, ale nie oddania władzy Corbynowi

Członkowie brytyjskiej Partii Konserwatywnej chcą doprowadzić do wyjścia kraju z Unii Europejskiej, nawet gdyby odbyło się to kosztem wyjścia Szkocji i Irlandii Północnej ze Zjednoczonego Królestwa, doprowadziło do szkód dla gospodarki i rozpadu partii - wynika tymczasem z sondażu ośrodka YouGov.

W opublikowanym we wtorek badaniu członkowie ugrupowania byli pytani o to, czy do brexitu powinno się dążyć nawet w razie przedstawionych negatywnych konsekwencji takiego ruchu. W czterech przypadkach ponad połowa ankietowanych odpowiedziała twierdząco.

63 procent torysów opowiedziało się za doprowadzeniem do brexitu nawet w razie wyjścia Szkocji ze Zjednoczonego Królestwa (29 proc. przeciwko), a 59 proc. - w razie odłączenia się Irlandii Północnej i zjednoczenia całej Irlandii (28 proc. przeciwko).

61 proc. poparło wyjście z Unii Europejskiej nawet wtedy, gdyby wyrządziło to poważne szkody brytyjskiej gospodarce przy jedynie 29 proc. przeciwko.

Jednocześnie aż 54 proc. pytanych oceniło, że opuszczenie Wspólnoty jest warte doprowadzenia do zniszczenia Partii Konserwatywnej. Przeciwko było 36 proc.

Jedyny scenariusz, w którym torysi woleliby odwołania brexitu dotyczyłby tylko sytuacji, w której by doszło do powierzenia stanowiska premiera liderowi opozycyjnej Partii Pracy Jeremy'emu Corbynowi. 39 proc. byłoby za opuszczeniem UE, nawet gdyby Corbyn miał zostać premierem, a 51 proc. - za pozostaniem w Unii, aby tylko Corbyn nim nie został.

Autor: asty/adso / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: