22 przestępców i czterech członków sił bezpieczeństwa zginęło podczas starć między gangami a policją - poinformowała wenezuelska minister spraw wewnętrznych Carmen Melendez. Dodała, że 28 osób zostało rannych, w tym 18 przypadkowych mieszkańców miasta i 10 policjantów.
Obrońcy praw człowieka twierdzą, że podczas starć cztery osoby zostały zabite przez zbłąkane kule. Aktywiści i opozycja polityczna od lat oskarżają rząd prezydenta Nicolasa Maduro o lekceważenie i tuszowanie ofiar cywilnych w rajdach służb policyjnych.
Listy gończe za przywódcami gangów
Według relacji ministerstwa spraw wewnętrznych prawie 2500 członków sił bezpieczeństwa wzięło udział w operacji odzyskania Cota 905, popularnej dzielnicy Caracas. Po dwóch dniach ciężkich strzelanin, w tym z użyciem ciężkiej broni, wenezuelskie siły bezpieczeństwa w piątek zaatakowały cztery "barrios" (dzielnice), będące w rękach gangów.
W czwartek policja wydała listy gończe za przywódcami gangów, obiecując nagrodę za ich ujęcie w wysokości 500 tys. dolarów.
- To było jak na wojnie. Ukrywaliśmy się i czekaliśmy, aż to minie – powiedział Jesus Rey, mieszkający w jednej z atakowanych przez siły bezpieczeństwa dzielnic 40-letni mechanik.
Minister poinformowała, że znaleziono nie mniej niż 20 tys. amunicji, trzy wyrzutnie rakiet, 26 karabinów, w tym cztery karabiny szturmowe typu FAL, cztery pistolety maszynowe, trzy granaty i sześć pistoletów, zlikwidowano również tajne laboratorium produkujące leki. - Znaleźliśmy wojskowy arsenał wojenny z innych krajów - powiedziała w telewizji.
Rząd prezydenta Nicolasa Maduro oskarża opozycję, Stany Zjednoczone i Kolumbię o to, że stoją za działaniami gangów w celu destabilizacji sytuacji w kraju.
Lider opozycji Juan Guaido potępił działania władz. - Cywile i policjanci zostali zamordowani, zachodnie Caracas żyło w strachu przez dwa dni, dyktatura dała pokaz niekompetencji i powiązań ze światem przestępczym - ocenił.
Źródło: PAP