"Nino Guerrero", lider najpotężniejszego gangu w Wenezueli i jeden z najniebezpieczniejszych ludzi w kraju, uciekł z więzienia - podały w sobotę władze w Caracas. "Wszystkie państwa latynoamerykańskie muszą zwiększyć czujność" - ostrzegł prawnik Luis Izquiel.
Przedstawiciele wenezuelskiego reżimu ogłosili w tym tygodniu, że 11 tysięcy żołnierzy i policjantów przejęło kontrolę nad więzieniem w Tocoron, zarządzanym od lat przez gang Tren de Aragua, największą organizację przestępczą w Wenezueli. Pojawiły się jednak informacje, że akcja była w rzeczywistości uzgodniona z gangsterami, a najgroźniejsi z nich uciekli tunelami wykopanymi pod zakładem.
Czytaj też: Jest "zdesperowany, niebezpieczny i prawdopodobnie wyczerpany" W sobotę resort spraw wewnętrznych, sprawiedliwości i pokoju potwierdził, że szef gangu "jest na wolności". Mężczyzna był poszukiwany za zabójstwa, porwania i terroryzm.
Jeden z najgroźniejszych przestępców w kraju
Hector Rusthenford Guerrero Flores, znany jako "Nino Guerrero", określany jest jako jeden z najniebezpieczniejszych przestępców w Wenezueli. Do Tocoron trafił po raz pierwszy w 2010 roku za zabójstwa, handel narkotykami i kradzieże, ale dwa lata później uciekł. Wrócił tam w 2013 roku i od tej pory kierował gangiem z zakładu karnego, który przekształcił w swoje centrum dowodzenia.
"Trzeba zrozumieć, że więzienie w Tocoron nie było normalnym więzieniem, nawet jak na warunki latynoamerykańskie" - ocenił adwokat specjalizujący się w prawie karnym i profesor kryminologii na Uniwersytecie Centralnym w Wenezueli Luis Izquiel.
Na terenie zakładu karnego działała dyskoteka, basen, plac zabaw, kasyno, restauracje, bary, bankomaty i mały ogród zoologiczny z jaguarami, pumami i strusiami. Udogodnienia te finansowane były z działalności gangu, która według wenezuelskiej dziennikarki śledczej Ronny Risquez obejmuje co najmniej 20 rodzajów przestępstw, w tym zabójstwa, wymuszenia, porwania, nielegalne wydobycie złota, przemyt oraz handel ludźmi, narkotykami i bronią.
Żył jak król
W więzieniu "Nino Guerrero żył jak prawdziwy król" - powiedział stacji BBC dyrektor organizacji pozarządowej Wenezuelskie Obserwatorium Więzień (OVP) Humberto Prado. Jego zdaniem pobyt w zakładzie karnym zapewniał mu bezpieczeństwo, ponieważ nie miał tam rywali.
"Był na obszarze zamkniętym, ale miał dla siebie całe piętro i wszystkie udogodnienia i luksusy, jakie posiadałby, nie będąc w więzieniu (…) Łóżka małżeńskie, telewizory plazmowe, systemy nagłośnienia. Osobiście kontrolował, kto może wejść na jego piętro" - wyjaśnił Prado.
Według niego Guerrero pobierał od innych skazańców rodzaj podatku w wysokości około 15 dolarów tygodniowo. "Tym, którzy tego podatku nie płacili, strzelano w ręce albo w kostki, a niektórym obcinano głowy. Sytuacja była bardzo poważna" - powiedział dyrektor OVP.
"Trudno ustalić, jak teraz wygląda"
Lider gangu szczególnie dbał o swoją prywatność. "Ludzie, którzy wchodzili do Tocoron, nie mogli wnosić aparatów fotograficznych, ponieważ nie chciał być publicznie widoczny. Dlatego trudno ustalić, jak teraz wygląda, ponieważ nie ma aktualnych zdjęć. To pomaga mu zniknąć" - zaznaczył Izquiel.
Eksperci ostrzegają, że "Nino Guerrero" mógł uciec do któregoś z innych krajów, w których działa gang Tren de Aragua, jak Peru, Chile, Ekwador, Brazylia, Panama czy Kolumbia. "Sukcesem byłoby złapanie 'Nino Guerrero' i jego ludzi. Oni zawsze działali w porozumieniu z władzami" - ocenił Prado, zaznaczając, że działalność gangu nie zostanie najpewniej przerwana.
Podobnego zdania jest Izquiel. "Do tej pory nie wiemy najważniejszego: co stało się z 'Nino Guerrero'. To bardzo poważna sytuacja po pierwsze dlatego, że jest bardzo niebezpieczny, a po drugie dlatego, że nie dotyczy to tylko Wenezueli. Wszystkie państwa latynoamerykańskie muszą podnieść czujność" - powiedział prawnik.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: MPPRIJP/X