Na autostradzie na Węgrzech doszło do wypadku polskiego autokaru, który wracał z Bułgarii. Jedna osoba zginęła, a 24 trafiły do szpitala - podało w niedzielę Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Jak przekazał Śląski Urząd Wojewódzki, autokarem podróżowali między innymi mieszkańcy Śląska.
Węgierskie służby ratownicze skierowały do akcji dwa helikoptery i 14 karetek pogotowia. Zdaniem Marka Sanetry, właściciela biura podróży Marco, które organizowało wycieczkę, autokarem podróżowało 40 osób, w tym dwóch kierowców. Wcześniej agencja MTI podawała, że polskim autokarem jechało 46 osób. O takiej liczbie pasażerów poinformowała także węgierska policja.
24 osoby trafiły do szpitala
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych przekazało zaś, że 24 osoby trafiły do szpitala. Wcześniej pojawiały się informacje o 34 rannych. Resort przekazał, że trzy osoby są w stanie ciężkim. Taką informację przedstawił także przedstawiciel węgierskich służb ratunkowych Attila Zentlay.
- Wypadek wydarzył się na autostradzie M5 w godzinach porannych, kiedy autobus wpadł do rowu. Po przybyciu pierwszej jednostki ratowniczej na miejscu zdarzenia potwierdzono zgon jednego z pasażerów. 45 osób potrzebowało pierwszej pomocy i zostało przetransportowanych do pobliskich szpitali. W akcji wzięło udział 14 ekip naziemnych sił ratowniczych i dwie jednostki sił powietrznych oraz autobus jednej z firm transportowych - relacjonował. Powiedział, że "wśród rannych są trzy osoby, które mają poważne obrażenia". - Pozostali mają tylko lekkie - dodał.
Węgierska telewizja poinformowała w niedzielę wieczorem, że Polaków rannych w wypadku polskiego autokaru przewieziono do szpitali w czterech miastach: w Kesckemecie, Segedynie, Kiskunhalas i Szentes.
Konsul honorowy RP w Segedynie Karol Biernacki przekazał wcześniej w rozmowie z reporterem TVN24, że jedna osoba jest ciężko ranna. Zaprzeczył, by - wbrew pojawiającym się wcześniej informacjom - ciężko ranne było pięcioletnie dziecko. Konsul przekazał, że zarówno pięcioletnia dziewczynka, jak i jedenastoletni chłopiec, którzy byli w autokarze, są w stanie dobrym, ich zdrowiu i życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
"Autokar zjechał z autostrady i stoczył się do rowu"
Policja cały czas ustala przyczynę wypadku, na razie nie jest ona znana. Węgierskie służby przekazały, że autokar zjechał z autostrady i stoczył się do rowu.
Do wypadku doszło na autostradzie M5 na wysokości miasta Kiskunfelegyhaza. Autokar jechał w kierunku Budapesztu, po wypadku droga w stronę stolicy była całkowicie zamknięta.
Informację o wypadku potwierdziło polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Jak przekazał resort w komunikacie, autokar wiózł Polaków z Bułgarii do Polski.
Ministerstwo dodało, że organizator wyjazdu "wysłał na Węgry transport zastępczy, dzięki któremu będą mogli wrócić do kraju turyści, którzy nie odnieśli obrażeń".
MSZ przekazało, że poszkodowani zostali objęci opieką polskich służb konsularnych. "Na miejscu zdarzenia znajduje się konsul honorowy, który w szpitalu pomaga lekarzom i policji w porozumiewaniu się z poszkodowanymi" - czytamy.
"Rodziny poszkodowanych mogą uzyskać informacje pod numerami telefonu organizatora wyjazdu: 33 811 04 54, 33 811 04 55 oraz pod numerem 0036 305 333 036" - podało Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Szczerski: jestem w kontakcie z ambasadą w Budapeszcie
Prezydencki minister Krzysztof Szczerski poinformował, że "z polecenia prezydenta" jest w kontakcie z ambasadą RP w Budapeszcie. "Pomoc medyczna i konsularna została zabezpieczona" - zapewnił.
Podziękowania "za szybką i sprawną akcję"
Później podziękował Węgrom "za szybka i sprawną akcję" po wypadku polskiego autokaru na Węgrzech.
"Rozmawiałem z MSZ Węgier Péterem Szijjártó na temat pomocy ofiarom wypadku autokaru oraz wyjaśnienia przyczyn tragedii; węgierskim Przyjaciołom dziękujemy za szybką i sprawną reakcję służb państwowych na miejscu; minister Szijjarto przekazał wyrazy współczucia rodzinom poszkodowanych" – napisał Szczerski w niedzielę na Twitterze.
Śląski Urząd Wojewódzki: autokarem podróżowali między innymi mieszkańcy województwa śląskiego
Komunikat w sprawie wypadku opublikował w mediach społecznościowych także Śląski Urząd Wojewódzki. Zapewnił, że "służby wojewody śląskiego są w kontakcie z polskim konsulem na Węgrzech oraz z organizatorami wyjazdu".
"Z informacji, które udało się ustalić, poszkodowani z autokaru przebywają w szpitalach. Jedna osoba niestety zginęła. Na miejsce został wysłany kolejny autobus, którym pasażerowie, jeśli tylko stan zdrowia będzie im pozwalał, będą mogli wrócić do Polski" - czytamy.
Przekazano również, że autokarem podróżowali między innymi mieszkańcy województwa śląskiego.
Właściciel biura podróży: autokar był sprawny i miał wszystkie badania techniczne
Właściciel biura podróży Marco Marek Sanetra przekazał TVN24, że do zdarzenia doszło o godzinie 6.30. Autokar wracał z 12-dniowej wycieczki, zakładającej 10 dni wypoczynku i dwa dni podróży. Jak zapewnił, dwaj kierowcy autokaru posiadali długoletnie doświadczenie i obaj byli wypoczęci.
Właściciel biura poinformował, że autokar był sprawny i miał wszystkie badania techniczne. Wskazywał, że na miejsce wysłano dwa autokary zastępcze. Jeden jest już na terenie Węgier, drugi w pobliżu. Przekazał, że na miejscu sytuacją zajmują się pilot wycieczki, konsul oraz towarzystwo ubezpieczeniowe.
Dodał, że wczasowicze większości podróżowali ze Śląska, a dwie osoby prawdopodobnie z Lublina. Zapewnił, że biuro na bieżąco telefonicznie udziela informacji zainteresowanym.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24