"W głowach są ślady po kulach"


Wystawa zmumifikowanych ciał zakazana we Francji. Sąd uznał, że twórcy nie potrafią dowieść pochodzenia zwłok. - To ciała ludzi po egzekucjach w Chinach – tak uważają francuskie organizacje praw człowieka. – W głowach niektórych widać ślady ran postrzałowych – oświadczyła działaczka francuskiego Stowarzyszenia Przeciwko Karze Śmierci.

Francuski sędzia zakazał wystawy ciał, "Our Body". Która pokazuje zwłoki ludzkie mumifikowane techniką plastynacji. Część z nich jest przecięta, tak, żeby widz mógł zajrzeć do wewnątrz ciała.

Francuscy obrońcy praw człowiek zaskarżyli organizatorów "Our Body" do sądu – są przeświadczeni, że te "niezidentyfikowane" ciała należą do chińskich więźniów skazanych na karę śmierci.

- Uważamy, że mamy tu do czynienia z przemytem ciał ofiar kary śmierci na wielką skalę. Przykro mi, ale nie możemy się na to zgodzić - tłumaczy swój sprzeciw Cecile Thimoreau, szefowa Stowarzyszenia Przeciwko Karze Śmierci.

"Our Body" odwoła się od wyroku

Organizator wystawy zamierza odwołać od wyroku sądu. - To niedorzeczne. Sędzia nie oparł swojej decyzji na prawie. Wydał wyrok zakrawający na decyzję sądu kościelnego, że jedynym miejscem dla nieboszczyków jest cmentarz – mówi Pascal Bernardin z biura organizatora. – To nie jest przecież jedyna taka wystawa, przecież wszędzie wokół są wystawione na pokaz mumie. Jutro rano się odwołamy – zapowiedział.

Ciała z wystawy mają być przekazane urzędnikom

Wyrok, który zapadł, nakazuje zamknąć "Our Body" w ciągu 24 godzin. Za każdy dzień opóźnienia wykonania wyroku organizator zapłaci karę 20 tys. euro. Ciała z wystawy mają być przekazane władzom – tu za każdy dzień zwłoki grozi kara 50 tys. euro.

Rozmaite wersje wystawy plastynowanych ciał, przedstawiane na całym świecie, przyciągają rocznie 30 mln widzów. Wystawa paryska cieszyła się ogromną popularnością, pomimo wysokiej ceny biletów – ponad 15 euro. Także w Polsce wystawiono podobną ekspozycję, "The Bodies".

Źródło: Reuters