Gdy 34-letni mężczyzna wypił w połowie sierpnia niewielką ilość alkoholu, który był w lodówce, szybko zrozumiał, że coś jest nie tak. W nocy źle się poczuł, zaczął wymiotować, a do następnego ranka było już na tyle źle, że matka zawiozła go do szpitala - podaje Fox News. Lekarze początkowo podejrzewali udar, ale po dokładniejszych badaniach zidentyfikowali objawy zatrucia glikolem etylenowym, który jest składnikiem płynu chłodniczego. Wino, które wypił, zostało zabrane do badań, podczas których potwierdzono obecność tej substancji. Podejrzenia padły na żonę, z którą mężczyzna był w separacji. Jak mówił, kobieta mogła dolać chemię do butelki wina w czasie, kiedy on przebywał na rozprawie dotyczącej opieki nad dzieckiem.
Żona podejrzana o próbę otrucia męża
Jak ustalił "New York Post", kobieta miała zatruć nie tylko wino, ale i mrożoną herbatę. W historii wyszukiwania w jej telefonie odnaleziono artykuły na temat różnych substancji chemicznych i ilości, które są potrzebne, by wywołać skutki zdrowotne. 33-latka przyznała się do winy, a policji zeznała, że zrobiła to "w ramach zemsty za psychiczne znęcanie". Jak dodała, chciała, żeby mężczyzna się rozchorował. Zaprzeczyła jednak, by próbowała zabić męża.
34-latek zeznał funkcjonariuszom, że - jego zdaniem - żona mogła próbować go otruć, by uzyskać "pełną opiekę nad dwulatkiem" i "stać się pełnoprawnym właścicielem nieruchomości, z której oboje korzystali". Przed postawieniem zarzutów miała być dla niego bardzo miła, zaproponowała nawet ugotowanie obiadu, co uznał za "niezwykle dziwne".
Podejrzana przebywa obecnie w areszcie, oczekując na rozprawę.
Autorka/Autor: zeb//am
Źródło: CBS News, FOX News, The Independent, New York Post
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock