Międzyagencyjne dochodzenie oceni skutki wycieku dokumentów wojskowych dotyczących bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, sojuszników i partnerów amerykańskich - oświadczył Departament Obrony USA. Chodzi o ujawnione w zeszłym tygodniu w internecie dokumenty, które dotyczą głównie operacji wojskowych w Ukrainie.
"Ministerstwo Obrony kontynuuje przegląd i ocenę zasadności sfotografowanych dokumentów, które krążą w sieciach społecznościowych i zawierają wrażliwe i ściśle tajne materiały" - poinformował Departament Obrony USA.
Wyciek wrażliwych dokumentów
Ujawnione w zeszłym tygodniu w mediach społecznościowych tajne dokumenty głównie dotyczą operacji wojskowych w Ukrainie. Nie jest jasne, w jaki sposób dokumenty te trafiły do internetu, ale były szeroko rozpowszechniane przez prorosyjskie kanały rządowe. Kijów uważa, że zawierają fikcyjne dane, a według analityków wojskowych mogły zostać zmodyfikowane w celach dezinformacyjnych. Jednak zdaniem ekspertów, niektóre części dokumentów wydają się autentyczne.
Chodzi między innymi o lokalizację systemów obrony powietrznej i stan zasobów amunicji do niej, harmonogramy lotów zwiadowczych USA nad Morzem Czarnym, wrażliwe punkty niektórych typów uzbrojenia, jakie USA podarowały Ukrainie.
Dodatkowo zamieszczone zostały też dokumenty zawierające informacje do codziennych briefingów, które otrzymywali szef Pentagonu Lloyd Austin i przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów generał Mark Milley. Wśród nich było między innymi omówienie sprzedaży południowokoreańskiej amunicji Ukrainie czy doniesienia na temat szefów Mosadu.
Większość z nich była oznaczona klauzulą "ściśle tajne" i wydawały się pochodzić z Agencji Wywiadu Obronnego (DIA) i Kolegium Połączonych Szefów Sztabów. Ale były tam też akta innych agencji, w tym mapy meteorologiczne dotyczące warunków pojawienia się błota na wiosnę. Duża część z nich pochodziła z lutego i marca. Najwcześniejsze pochodziły ze stycznia.
Źródło: PAP