Ich samochód spadł w niemal stumetrową przepaść. Żyją dzięki sygnałowi z telefonu

Źródło:
Insider
Angeles National Forest
Angeles National Forest
Angeles National Forest

Cloe Fields i Christian Zelada przeżyli groźny wypadek podczas przejażdżki w lesie nieopodal Los Angeles. Ich samochód spadł z niemal stumetrowej skarpy. Życie uratowała im funkcja w telefonie.

Do zdarzenia doszło we wtorek 13 grudnia. Para podróżowała przez Los Angeles National Forest, gdy na drodze doszło do niebezpiecznego zdarzenia. Jadący za Fields i Zeladą samochód próbował ich wyprzedzić z dużą prędkością, dlatego postanowili zjechać na pobocze, droga była bowiem bardzo kręta. Na zboczu klifu ich auto jednak straciło przyczepność, obróciło się i spadło ze skarpy z wysokości ponad 90 metrów w dół, finalnie dachując.

Samochód Cloe Fields i Christiana Zelady po wypadkuTwitter/SEBLASD

ZOBACZ TEŻ: Zaginął w czasie wymiany we Francji. Amerykański student odnalazł się w Hiszpanii

Telefon wysłał sygnał alarmowy

Fields przyznała, że gdy samochód staczał się z klifu, jej chłopak powtarzał w kółko: "nic nam nie jest, nic nam nie jest". I rzeczywiście, wypadek przeżyli oboje. Gdy udało im się wydostać z pojazdu, zorientowali się, że doznali jedynie lekkich obrażeń. Znajdowali się jednak z dala od drogi i nie mogli znaleźć swoich telefonów. Gdy Zelada w końcu odnalazł kilka metrów od miejsca zdarzenia urządzenie należące do jego dziewczyny, okazało się, że choć jest on roztrzaskane, działa. Nie miało jednak zasięgu. - Każdy, kto udaje się do Angeles Crest, wie, że nie ma tam żadnych usług (telekomunikacyjnych - red.), to bardzo odległe miejsce - powiedziała Fields w rozmowie z portalem Insider.

Mimo braku zasięgu na ekranie telefonu pojawiła się wiadomość o wykryciu wypadku. Wystarczyło ją przesunąć, by powiadomić służby ratunkowe. Było to możliwe dzięki funkcji telefonu, która poprzez połączenie z satelitami pozwala na wezwanie pomocy, nawet jeśli telefon nie jest w obszarze działania sieci komórkowej. Parze udało się wymienić kilka wiadomości z usługodawcą, w których wskazali, gdzie doszło do wypadku. Otrzymali instrukcję, by pozostawać w miejscu, w którym możliwe jest wykrycie ich lokalizacji. Pół godziny po tym, jak jednostki ratunkowe z Los Angeles dostały zawiadomienie, odpowiednie służby przybyły na miejsce i pomogły im wydostać się z kanionu. - Gdybyśmy nie znaleźli mojego telefonu lub gdyby nikt się nie dowiedział, że jesteśmy tam na dole, mogłoby być dużo gorzej - podkreśliła Fields.

Autorka/Autor:pb//am

Źródło: Insider

Źródło zdjęcia głównego: Twitter/SEBLASD