Rzecznik Białego Domu powiedział w czwartek, że cyberatak na Sony Pictures, o który nieoficjalnie podejrzewana jest Korea Północna, stanowi poważny problem bezpieczeństwa narodowego i USA rozważają różne opcje, by "odpowiednio" i "proporcjonalnie" zareagować.
Rzecznik Białego Domu Josh Earnest nie potwierdził, że ataku dokonała Korea Północna, podkreślając, że wciąż trwa śledztwo prowadzone przez FBI i ministerstwo sprawiedliwości. Zaznaczył jednak, że atak to "destrukcyjna działalność dokonana w złym zamiarze" przez sprawcę dysponującego zaawansowaną technologią. Jak dodał, Biały Dom traktuje tę sprawę jako "poważny problem bezpieczeństwa narodowego".
Waszyngton zaatakuje Kima w odwecie?
Powołując się na pragnące zachować anonimowość wysokiej rangi źródła rządowe, amerykańskie media już w środę podały, że śledczy doszli do wniosku, iż za atakiem na sieć komputerową producenta filmowego i telewizyjnego Sony Pictures stoi Korea Północna. Także w środę Sony Pictures poinformowało, że odwołuje pokazy filmu "The Interview" - komedii o zamachu na przywódcę Korei Północnej Kim Dzong Una. Tę bezprecedensową decyzję podjęto po tym, gdy hakerzy zagrozili dodatkowymi atakami jeśli film wejdzie na ekrany kin.
Earnest powiedział, że prezydent i jego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego są świadomi, iż osoby odpowiedzialne za tego typu ataki dokonują ich często - choć nie zawsze - z zamiarem "sprowokowania reakcji USA". Dodał, że USA rozważają różne opcje, by "w sposób odpowiedni" oraz "proporcjonalny" zareagować na cyberatak na Sony, ale zastrzegł, iż nie może o tych opcjach mówić dopóki trwa śledztwo. Media spekulują, że grę mogą wchodzić odwetowy cyberatak lub sankcje finansowe. Ich zakres byłby jednak ograniczony ze względu na to, że Korea Północna jest już objęta systemem bardzo surowych sankcji.
Do ataku na Sony doszło w listopadzie, gdy hakerzy przejęli z komputerów Sony Pictures około 100 terabajtów danych, wśród których znalazły się m.in. informacje o pracownikach i ich numerach ubezpieczeń społecznych oraz szczegóły kontraktów z aktorami i twórcami filmowymi. Ale na tym się nie skończyło. Wzburzeni filmem o zamachu na przywódcę Korei Północnej wysyłali maile z pogróżkami do pracowników Sony, żądając wycofania filmu.
Zastraszeni
We wtorek hakerzy zagrozili też atakami na kina, wyświetlające ten film. "Nie zapominajcie o 11 września 2001 roku (zamachy na na World Trade Center - red.)" - napisali. FBI i ministerstwo sprawiedliwości zapewniły, iż nie ma informacji świadczących o tym, że ataki takie są prawdopodobne. Niemniej cztery duże i kilka mniejszych amerykańskich sieci kinowych zdecydowały w środę, że nie będą pokazywać filmu "Interview". Wówczas o wycofaniu filmu poinformowali też jego producenci nie podając, czy jest to decyzja tymczasowa, czy definitywna.
To decyzja bez precedensu. "Po trzech tygodniach presji hakerzy zmusili jedno z największych hollywoodzkich studiów i jedną z najbardziej znanych firm japońskich do poddania się" - napisał w czwartek dziennik "New York Times". Gazeta oceniła, że ten precedens może być groźny, bo inne kraje lub grupy hakerów mogą w przyszłości stosować podobną taktykę wobec producentów innych filmów czy też książek lub programów telewizyjnych jeśli uznają, że ich treści im nie odpowiadają.
Pjongjang "niewinny"
Władze w Pjongjangu zapewniają, że nie mają nic wspólnego z atakami cybernetycznymi i ostatnimi pogróżkami. Jednocześnie wielokrotnie krytykowały twórców filmu, a w ostatnim liście do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki Muna oceniły, że "The Interview" "jawnie wspiera terroryzm i nakłania do działań wojennych". Jak zaznacza NYT, śledczy nie wykluczają, że Korei Północnej pomógł ktoś z samej firmy Sony, kto znał jej system komputerowy.
W komedii "The Interview", która w Polsce jest znana jako "Wywiad ze Słońcem Narodu", James Franco i Seth Rogen wcielają się w role amerykańskich dziennikarzy, zwerbowanych przez CIA do zamordowania przywódcy komunistycznego reżimu w Pjongjangu - Kim Dzong Una.
Autor: adso\mtom / Źródło: PAP