Prezydent ma "osobowość alkoholika", Vance to "teoretyk spiskowy". Mocne słowa prawej ręki Trumpa

Susie Wiles
"Mieliśmy kilka drobnych sprzeczek". Trump o trudnej rozmowie z europejskimi liderami
Źródło: Reuters
Szefowa personelu Białego Domu Susie Wiles w rozmowach z "Vanity Fair" stwierdziła między innymi, że choć Donald ​​Trump nie pije, to ma "osobowość alkoholika", J.D. Vance’a nazwała "teoretykiem spiskowym", a Elona Muska określiła jako "dziwacznego typa". Już po ukazaniu się artykułu z wywiadami oceniła, że przy publikacji "zignorowano istotny kontekst", a wiele z tego, co powiedziała o personelu Białego Domu i prezydencie, zostało pominięte.
Kluczowe fakty:
  • Susie Wiles to pierwsza kobieta w historii kierująca pracami Białego Domu. Jest uznawana za jedną z najbliższych współpracowniczek Donalda Trumpa.
  • W serii wywiadów dla "Vanity Fair" oceniła, że prezydent USA dokonuje zemsty na przeciwnikach politycznych. Skrytykowała też część jego decyzji, mówiąc, że ma "osobowość alkoholika".
  • Już po ukazaniu się artykułu w "Vanity Fair", gdzie zebrano przeprowadzone z nią rozmowy, Wiles oskarżyła magazyn o "nieuczciwy atak na nią, najlepszego prezydenta, personel Białego Domu i gabinet w historii".

Wypowiedzi kluczowej urzędniczki, organizującej pracę Białego Domu, pojawiły się w opublikowanym we wtorek artykule "Vanity Fair". Powstał on na podstawie 11 wywiadów z Wiles, przeprowadzonych od czasu wyborczego zwycięstwa Trumpa w 2024 roku. Skrytykowała ona w rozmowie z dziennikarzem Chrisem Whipplem, znanym z wywiadów z poprzednikami Wiles, szereg kluczowych decyzji i polityk administracji Trumpa - między innymi "bolesne" wprowadzenie ceł na towary z całego świata czy podejście do deportacji imigrantów.

Wiles: Trump chce wyrównać rachunki

Szefowa personelu prezydenta Trumpa mówiła między o atakowaniu przez amerykańskiego przywódcę jego przeciwników politycznych. Przyznała, że ścigając swoich krytyków, między innymi byłego dyrektora FBI Jamesa Comeya czy prokurator generalną Nowego Jorku Letitię James, Trump chciał "wyrównać rachunki".

Czołowa doradczyni prezydenta powiedziała, że po 90 dniach od rozpoczęcia obecnej kadencji ​​próbowała nakłonić go do zaprzestania "wyrównywania rachunków", jednak - jak mówiła - ​​wciąż trwające naciski na wszczęcie postępowań karnych są częściowo napędzane przez prezydencką żądzę zemsty.

Wiles powiedziała, że zawarła "luźne porozumienie" z Trumpem w tej sprawie, co najwyraźniej się nie powiodło. Choć zapewniła, że ​​Trump nie myśli ciągle o zemście, dodała, że ​​"kiedy nadarzy się okazja, to z niej skorzysta".

"Prezydent się mylił"

W wywiadzie dla "Vanity Fair" Wiles nie tylko potwierdziła, że ​​Trump wykorzystuje postępowanie karne, by zemścić się na przeciwnikach, ale wskazała też, że ​​nie mówił prawdy, oskarżając byłego prezydenta Billa Clintona o wizytę na prywatnej wyspie Jeffreya Epsteina - nieżyjącego już finansisty, oskarżonego o przestępstwa seksualne.

Pytana, czy w dokumentach znajduje się cokolwiek, co obciążałoby Clintona - jak zasugerował Trump, odpowiedziała: "Prezydent się mylił".

Dodała jednak, że wśród osób, które szybko zrozumiały błąd w podejściu do sprawy Epsteina, był Vance, który "od dekad był zwolennikiem teorii spiskowych".

Przyznała też, że nazwisko Trumpa figuruje w aktach, dotyczących wykazu lotów samolotu Epsteina (nazywanego "Lolita Express"), lecz nie robił on "nic okropnego".

Susie Wiles mówiła również, iż ​​apelowała do Trumpa, aby nie ułaskawiał najbardziej brutalnych uczestników zamieszek z 6 stycznia 2021 roku, kiedy szturmowali Kapitol. A jednak to zrobił.

Susie Wiles i Donald Trump
Susie Wiles i Donald Trump
Źródło: Joe Marino/Newscom/PAP

Prawa ręka Donalda Trumpa: prezydent ma osobowość alkoholika

Susie Wiles, którą "New York Times" określa jako "skromną strateg polityczną z Florydy", która w zeszłym roku prowadziła zwycięską kampanię Trumpa, jest postrzegana jako najważniejsza doradczyni prezydenta w obecnej kadencji. Uchodzi też za osobę, która sprawia, że działania obecnej administracji Trumpa są mniej chaotyczne niż za czasów jego pierwszej prezydentury.

Nowojorski dziennik pisze, że prezydent tak bardzo ją ceni, iż podczas jednego z wieców nazwał ją "Susie Trump".

Ale - zaznacza "NYT" - "Biały Dom pod rządami Wiles również jest chaotyczny, tylko w inny sposób". "W przeciwieństwie do Johna F. Kelly'ego - najdłużej urzędującego szefa personelu Białego Domu w trakcie pierwszej kadencji Trumpa, który sądził, że jego zadaniem jest zapobieganie temu, co uważał za radykalne, nierozsądne, a nawet nielegalne działania - Wiles nie postrzega swojej roli jako osoby, która ma ograniczać zapędy Trumpa". "Zamiast tego jasno daje do zrozumienia, że ​​jej misją jest spełnianie jego pragnień, nawet jeśli czasami uważa, że ​​posuwa się za daleko" - pisze gazeta.

Swoją zdolność do pracy dla Trumpa Wiles przypisuje dorastaniu z ojcem alkoholikiem, komentatorem sportowym Patem Summerallem. "U alkoholików wysoko funkcjonujących, a właściwie w ogóle u alkoholików, osobowość ulega wyolbrzymieniu, gdy piją" - powiedziała "Vanity Fair". "Dlatego jestem trochę ekspertką od silnych osobowości" - dodała. I chociaż zaznaczyła, że Trump nie pije, to jej zdaniem ma "osobowość alkoholika" i działa zgodnie z myślą, że "nie ma niczego, czego nie mógłby zrobić".

Prezydent Donald Trump ze współpracownikami w pokoju dowodzenia w Białym Domu
Prezydent Donald Trump ze współpracownikami w pokoju dowodzenia w Białym Domu
Źródło: EPA/WHITE HOUSE

Wiles o Elonie Musku: dziwaczny typ

Susie Wiles mówiła także o miliarderze Elonie Musku, który aktywnie wspierał Trumpa w kampanii prezydenckiej i działał jako jego doradca na początku kadencji.

"To dziwaczny, dziwny typ, jak na geniuszy przystało" - powiedziała. Przyznała, że "to nie pomaga" we współpracy z nim, ale "on po prostu jest sobą".

Szefowa personelu Białego Domu została zapytana o sytuację z przeszłości, kiedy Musk podał dalej wpis innego użytkownika, w którym mowa jest o tym, że "Stalin, Mao i Hitler nie zamordowali milionów, tylko zrobili to ich pracownicy sektora publicznego".

"Myślę, że to wtedy, gdy stosuje mikrodawkowanie" - odparła. Dopytana, co ma na myśli, odpowiedziała, że Musk "jest zadeklarowanym użytkownikiem ketaminy". Miliarder w przeszłości przyznał się, że próbował tego środka.

"Początkowo byłam przerażona"

Wiles odniosła się także do ogromnych cięć, jakie dotknęły Agencję Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID) na początku obecnej kadencji Trumpa, a ich inicjatorem był właśnie Musk.

Przyznała, że jego postępowanie w tej sprawie zirytowało ją. "Początkowo byłam przerażona" - mówiła. "Myślę, że każdy, kto kiedykolwiek zwracał uwagę na działania USAID, wierzył, tak jak ja, że ​​wykonują oni bardzo dobrą pracę" - dodała.

Ujawniła też, że w pewnym momencie ​"​wezwała Muska na dywanik", krytycznie oceniając część jego działań w stosunku do pracowników Agencji. W tym kontekście określiła ​​najbogatszego człowieka świata jako "intruza". "Żadna racjonalna osoba nie mogłaby uznać tego, co działo się w USAID za dobre. Żadna" - podkreśliła.

Wiles: rozmowy z Putinem były mieszane

Szefowa personelu Białego Domu w serii wywiadów, zebranych artykule, odnosiła się też do działań administracji w Waszyngtonie w dziedzinie polityki zagranicznej.

Mówiąc o wojnie w Ukrainie, Wiles przedstawiała sprawy w inny sposób, niż robi to publicznie Trump i Biały Dom. Mówiąc o relacjach prezydenta z Putinem, urzędniczka przyznała, że początkowo podejście Trumpa uważała za przyjaźń lub podziw, lecz doświadczenia z drugiej kadencji zmieniły jej opinię.

"Rozmowy telefoniczne, które mieliśmy z Putinem, były bardzo mieszane. Niektóre z nich były przyjazne, a niektóre nie" - powiedziała. Wbrew twierdzeniom Trumpa, że Putin chce pokoju, Wiles powiedziała - jeszcze przed sierpniowym szczytem na Alasce - że prezydent uważa, iż Putin nie jest zainteresowany zakończeniem wojny, a podbiciem całej Ukrainy. Pogląd ten podzielić miał też sekretarz stanu USA Marco Rubio.

Mówiąc zaś o publicznej awanturze podczas lutowej wizyty ukraińskiego prezydenta w Białym Domu, Wiles stwierdziła, że był to efekt narastających napięć z Ukraińcami, sprowokowanych ich "nieprzyzwoitym zachowaniem", w tym odmową podpisania umowy o minerałach przez Wołodymyra Zełenskiego i odmową spotkania z szefem Departamentu Skarbu Scottem Bessentem w Kijowie.

Wiles "nie wyraziła też sprzeciwu wobec pobrzękiwania szabelką przez Trumpa" przeciwko Wenezueli i bombardowania łodzi, przewożących domniemanych handlarzy narkotyków. Urzędniczka powiedziała, że takie działania to część strategii obliczonej na obalenie reżimu Nicolasa Maduro. "On (Trump) chce wysadzać łodzie, dopóki Maduro się nie podda. I ludzie o wiele mądrzejsi ode mnie mówią, że on (Maduro) to zrobi" - dodała.

Susie Wiles i Chris LaCivita, kierujący kampanią prezydencką Donalda Trumpa. Zdjęcie z sierpnia 2023 roku
Susie Wiles i Chris LaCivita, kierujący kampanią prezydencką Donalda Trumpa. Zdjęcie z sierpnia 2023 roku
Źródło: Tom Brenner for The Washington Post via Getty Images

Wiles o "łapankach migrantów"

Szefowa personelu Białego Domu wyraziła też wątpliwości co do sposobu przeprowadzania "łapanek migrantów". "Przyznaję, że musimy dokładniej przyjrzeć się naszemu procesowi deportacji" - powiedziała. Dodała, że ​​przestępcy powinni być deportowani. "Ale jeśli pojawi się jakaś wątpliwość, myślę, że nasz proces musi opierać się na podwójnej weryfikacji" - uzupełniła.

Mówiła również o tym, że ​​wiosną ubiegłego roku doszło do ostrych wewnętrznych sporów w związku z ogłoszeniem przez Trumpa ceł. "Istniała ogromna różnica zdań co do tego, czy cła to dobry pomysł" - przyznała. "Powiedzieliśmy Donaldowi Trumpowi: Nie rozmawiajmy dziś o cłach. Poczekajmy, aż zespół będzie w pełni przekonany (co do ich wprowadzenia - red.) i wtedy to zrobimy" - mówiła. Ale Trump i tak je ogłosił. "I było to bardziej bolesne, niż się spodziewałam" - dodała.

Prezydent Donald Trump ze współpracownikami w Białym Domu
Prezydent Donald Trump ze współpracownikami w Białym Domu
Źródło: EPA/WHITE HOUSE

Trump 2028? Wiles: chodzi o doprowadzanie ludzi do szału

Susie Wiles dodała, że ​​chciałaby, aby Trump mówił więcej o gospodarce, a mniej o Arabii Saudyjskiej. Zaprzeczyła też, jakoby wykorzystał wojsko do wpłynięcia na wybory uzupełniające i wykluczyła jego ponowny start w 2028 roku. Oceniła, że jego komentarze na temat ewentualnego ubiegania się o niekonstytucyjną trzecią kadencję "w stu procentach" sprowadzają się do "doprowadzania ludzi do szału".

Jeśli chodzi o potencjalnych następców Trumpa - obecnego wiceprezydenta J.D. Vance’a i obecnego sekretarza stanu Marco Rubio - zwróciła uwagę, że obaj na wcześniejszym etapie swoich karier politycznych krytykowali prezydenta. Jeśli chodzi o Vance’a, to jego "nawrócenie" na Trumpa nastąpiło, gdy kilka lat temu kandydował do Senatu i potrzebował wówczas jego poparcia.

Wiles: to atak na mnie i najlepszego prezydenta w historii

Wiles odniosła się później na platformie X do opublikowanych przez "Vanity Fair" wywiadów z nią. "Artykuł opublikowany dziś rano to nieszczery atak na mnie i najlepszego prezydenta, personel Białego Domu i gabinet w historii" - napisała.

Zarzuciła, że przy publikacji "zignorowano istotny kontekst". "A wiele z tego, co ja i inni powiedzieliśmy o personelu Białego Domu i prezydencie, zostało pominięte w artykule. Po lekturze wnioskuję, że miało to na celu stworzenie przytłaczająco chaotycznej i negatywnej narracji o prezydencie i naszym zespole" - dodała.

"Prawda jest taka, że ​​Biały Dom Trumpa osiągnął już więcej w jedenaście miesięcy niż jakikolwiek inny prezydent w ciągu ośmiu lat, a to dzięki niezrównanemu przywództwu i wizji prezydenta Trumpa, dla którego miałam zaszczyt pracować przez większą część dekady" - napisała Wiles.

"Nic z tego nie powstrzyma nas w nieustannym dążeniu do ponownego uczynienia Ameryki wielką!" - zakończyła swój wpis.

OGLĄDAJ: Kryzys w Rosji nadchodzi. Co wiedzą Amerykanie?
Putin, Witkoff

Kryzys w Rosji nadchodzi. Co wiedzą Amerykanie?

Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: