W mieście Lewiston w stanie Maine w USA doszło w środowy wieczór do dwóch strzelanin, w wyniku których zginęło co najmniej 18 osób, zaś 13 zostało rannych. Po ponad dobie wciąż trwa policyjna obława na sprawcę. Mieszkańcy miasta, w tym świadkowie wydarzeń, opowiedzieli o tym, jak zdołali przeżyć oraz jak atak "wstrząsnął zwartą społecznością" miejscowości.
Co najmniej 18 osób zginęło, a 13 zostało rannych w atakach z bronią palną w miejscowości Lewiston w stanie Maine w USA - przekazała w czwartek gubernator stanu Janet Mills. Napastnik otworzył ogień w kręgielni i restauracji. Trwa policyjna obława, w której uczestniczy kilkuset policjantów. Opublikowano także zdjęcia podejrzanego.
Jak powiedział William Ross z policji stanowej, do ataku na kręgielnie doszło tuż przed godz. 19 czasu lokalnego (godz. 1 w nocy czasu polskiego), zaś 12 minut później policja otrzymała sygnał o strzelaninie w barze.
W poszukiwania sprawcy zaangażowane są policja miejska i stanowa, a także FBI i agenci ATF (Biura ds. alkoholu, tytoniu, broni palnej i materiałów wybuchowych). Policja przyznała, że nie wie, gdzie znajduje się obecnie podejrzany i czy nadal przebywa na terytorium stanu. Z powodu trwających poszukiwań zamknięta została część szkół w stanie, a także supermarkety i inne lokale.
W poszukiwania zaangażowane jest FBI.
11-latka stwierdziła, że miała wrażenie, jakby strzelanina "trwała całe życie"
Kandydująca do rady miasta Billie Jayne Cooke opowiedziała BBC, że w środę wieczorem wychodziła z jednego z publicznych wydarzeń, kiedy po raz pierwszy usłyszała o ataku oraz ucieczce sprawcy. - Przez całą drogę do domu słychać było tylko ciągłe syreny, jedną po drugiej. Helikoptery, syreny, nigdy w życiu nie słyszałam tak dużej aktywności w tym mieście - relacjonowała.
Jak pisze brytyjski portal, niektórzy, jak Brandon, byli niemal twarzą w twarz ze sprawcą. - Po prostu pojawił się znikąd i rozległ się głośny trzask - opowiedział agencji AP o momencie wejścia sprawcy do kręgielni. - Właśnie zarezerwowałem miejsce na torze do gry w kręgle. Wślizgnąłem się tam, gdzie znajdują się kręgle i wspiąłem się na automat - mówił Brandon, 10 minut później na miejsce przybyła policja.
W czasie strzelaniny Riley Dumont również przebywała z rodziną w kręgielni. Powiedziała ABC News, że jej 11-letnia córka brała udział w dziecięcej lidze kręgli, kiedy usłyszała strzały. Następnie jej ojciec, emerytowany funkcjonariusz policji, zaciągnął rodzinę do kąta lokalu.
- Leżałam na mojej córce - opowiedziała matka dziewczynki. 11-latka stwierdziła, że miała wrażenie, jakby strzelanina "trwała całe życie". - Pamiętam tylko, jak ludzie płakali, ludzie wokół mnie jęczeli, a moja mama i ja po prostu starałyśmy się uciszyć wszystkich i pocieszać się nawzajem - powiedziała.
"Mamo, żyjemy w strasznym świecie"
Melinda Small, właścicielka baru oddalonego o kilkaset metrów od kręgielni, powiedziała NBC News, że natychmiast zamknęła drzwi do lokalu, gdy dowiedziała się, że w pobliżu znajduje się sprawca strzelaniny. Relacjonowała, że nakazała odsunąć się od drzwi wszystkim 25 klientom i pracownikom. Wszyscy pozostali na miejscu do czasu przybycia funkcjonariusza policji, który eskortował ludzi z budynku.
- Szczerze mówiąc, jestem w szoku. Mam wielkie szczęście, że mój zespół zareagował szybko i wszyscy są bezpieczni - powiedziała. - Ale jednocześnie moje serce pęka z powodu tego, co działo się w okolicy i z czym wszyscy mają do czynienia. Po prostu czuję się odrętwiała - dodała.
Nichoel Wyman Arel mniej więcej w czasie strzelaniny jechała do domu obok kręgielni. Opowiedziała CNN, że widziała osobę, która wyglądała, jakby była "cała we krwi", ale nie była w stanie stwierdzić, czy była ranna. Dodała, że w tym czasie była z nią jej córeczka. - Zaczęła płakać i powiedziała: "Mamo, żyjemy w strasznym świecie". Odpowiedziałam: "Wiem" - mówiła.
Shanna Cox, prezes Izby Handlowej Lewiston Auburn, powiedziała BBC, że ona również ukrywa się w domu ze swoimi dziećmi. - Nasze rolety są opuszczone, drzwi zamknięte, okna również - powiedziała. - Wyłączyliśmy większość oświetlenia wewnętrznego i upewniamy się, że nikt nie wychodzi z domu - dodała.
"Ci ludzie po prostu chcieli miło spędzić czas"
Jak pisze agencja Reuters, atak "wstrząsnął zwartą społecznością i zrujnował wizerunek stanu jako schronienia przed brutalnymi przestępstwami obserwowanymi w innych częściach kraju". - Nigdy nie widziałem czegoś takiego - powiedział cytowany przez agencję Reuters 66-letni Mike Asselin, mieszkaniec Lewiston, który palił przed swoim domem kilka kilometrów od kręgielni.
Zwykle tętniące życiem miasto, położone nad brzegiem rzeki Androscoggin, było w czwartkowy poranek wyjątkowo ciche, szkoły i firmy zamknięte, a większość mieszkańców przestrzegała nakazu schronienia się w miejscu zamieszkania, podczas gdy policja szukała podejrzanego - pisze Reuters.
Czytaj również: Nie chciał iść do celi za brak maseczki, otworzył ogień do kontrterrorystów. Areszt dla 39-latka
Policja odgrodziła drogi prowadzące do miejsc strzelanin, kręgielni i baru. Agenci ochrony w kamizelkach kuloodpornych z karabinami automatycznymi strzegli wejść do szpitala, dokąd zabrano wiele ofiar strzelaniny.
Asselin powiedział, że zamarło mu serce, gdy po raz pierwszy usłyszał o strzałach w środowy wieczór, czekając na informację, czy wśród ofiar są jego bliscy. Powiedział, że widział, jak radiowozy pędziły w kierunku kręgielni, a karetki pogotowia pędziły w drugą stronę, w kierunku szpitala. - Ci ludzie po prostu chcieli miło spędzić czas - stwierdził.
"Ten atak uderza w samo sedno tego, kim jesteśmy i wartości, które wyznajemy"
Inny mieszkaniec, który prosił o zachowanie anonimowości, powiedział Reuterowi, że pomagał swojej siostrze przygotować się do egzaminu na prawo jazdy w pobliżu kręgielni, kiedy ulice nagle wypełniły się radiowozami, dźwiękiem syrena i ciężko uzbrojonymi agentami.
- To było szaleństwo - powiedział. - Jasne, mamy bójki na pięści przed sklepem na rogu i tego typu rzeczy, ale jeszcze nigdy nie zdarzyło się coś takiego - dodał.
Gubernator stanu Maine Janet Mills powiedziała na konferencji prasowej, że strzelanina podważyła reputację Maine jako jednego z najbezpieczniejszych stanów w kraju.
- Ten atak uderza w samo sedno tego, kim jesteśmy i wartości, które wyznajemy - oceniła, dodając, że mieszkała i pracowała w Lewiston, poznała tam męża i wychowała tam swoje dzieci. - To miasto nie zasłużyło na ten straszliwy atak na swoich obywateli, na jego spokój ducha i poczucie bezpieczeństwa - stwierdziła. - Żadne słowa nie są w stanie prawdziwie ani w pełni zmierzyć smutku mieszkańców stanu Maine - dodała.
"To nie jest 'kraj wolnych', kiedy nie jesteśmy wolni od codziennego zagrożenia bycia zastrzelonym"
Lewiston, liczące niespełna 40 tys. mieszkańców, jest drugim co do wielkości miastem w stanie Maine, położonym na północnym wschodzie USA. Było dotąd znane z niskiej przestępczości. Jak podał "Washington Post", w 2021 r. w całym stanie odnotowano 17 zabójstw z użyciem broni palnej.
Jak pisze agencja Reuters, liczba ofiar śmiertelnych tej jednej, środowej strzelaniny w Lewiston jest porównywalna z liczbą zabójstw, które zwykle mają miejsce w Maine w ciągu roku. Według danych stanowej policji roczna liczba zgonów z tego powodu od 2012 roku waha się od 16 do 29.
Według danych organizacji Everytown for Gun Safety, działającej na rzecz ograniczenia przemocy z użyciem broni palnej, stan Maine ma 40. najwyższy w USA wskaźnik zgonów spowodowanych przez jej użycie - spośród 50 stanów i stołecznego Dystryktu Kolumbii - pisze portal BBC.
Czytaj również: Siódmy dzień obławy na Grzegorza Borysa. "Z uwagi na sytuację panującą w mieście" odwołali imprezę dla dzieci
W przeciwieństwie do reszty kraju, w Maine zabójstwa z użyciem broni palnej są mniej powszechne. Stanowią one tam 7 proc. wszystkich zgonów związanych z bronią. Liczba śmierci z tego powodu w Maine wzrosła jednak o 20 proc. w latach 2009-2018.
Według danych tej samej organizacji, około 36 proc. zgonów związanych z bronią w USA to zabójstwa. Brady, organizacja, której celem jest walka z przemocą spowodowaną przez jej użycie, twierdzi, że na podstawie statystyk dotyczących przemocy z użyciem broni w USA codziennie w kraju umiera z tego powodu średnio 117 osób.
W reakcji na wiadomość o masowej strzelaninie w Lewiston przewodnicząca organizacji Kris Brown stwierdziła we wpisie na platformie X: "To nie jest 'kraj wolnych', kiedy nie jesteśmy wolni od codziennego zagrożenia bycia zastrzelonym".
Zgodnie z danymi Gun Violence Archive, od wybuchu pandemii COVID-19 w 2020 r., w USA liczba strzelanin, w których zastrzelono co najmniej cztery osoby wzrosła. W 2022 r. miało ich miejsce 647, a w 2023 r. będzie to 679, jeśli utrzymają się obecne tendencje.
Najkrwawszą strzelaniną we współczesnej historii Stanów Zjednoczonych jest zabójstwo 58 osób dokonane w 2017 roku przez sprawcę strzelającego z jednego z wysokich budynków podczas festiwalu muzyki country w Las Vegas - przypomina Reuters.
Źródło: BBC, Reuters, tvn24.pl