Walka z przestępczością na ulicach Waszyngtonu i kolejnych amerykańskich miast, to jeden z ostatnich priorytetów prezydenta Stanów Zjednoczonych. W sierpniu wysłał na ulice żołnierzy Gwardii Narodowej, oddelegowani do służby w stolicy zostali także agenci federalni. Choć, jak stwierdził w poniedziałek, przestępczość w Waszyngtonie spadła o 87 proc., uważa że i te statystyki są zawyżone. I wskazał, dlaczego.
Jak pisze "The New York Times", podczas poniedziałkowego przemówienia prezydent stwierdził, że przypadki przemocy w domach są wykorzystywane przeciwko niemu, bo zliczone w statystykach "obciążają jego konto" w walce o bezpieczeństwo w stolicy. "To, co dzieje się w domu, nazywają przestępstwem" - mówił Donald Trump w waszyngtońskim Muzeum Biblii. "Zrobią wszystko, by coś znaleźć. Mała sprzeczka z żoną jest nazywana przestępstwem".
Bagatelizowanie przemocy domowej
Wypowiedź prezydenta doczekała się szybkiej reakcji. "Washington Post" podsumowuje w tytule, że Trump "bagatelizuje powagę rodzinnych konfliktów". Sarah Longwell, wieloletnia republikańska strateg polityczna napisała z kolei w mediach społecznościowych, że "to po prostu lekceważenie przemocy domowej jako przestępstwa".
Jak zauważa "The New York Times", choć liczba popełnianych przestępstw w Waszyngtonie zauważalnie spadła, głównie za sprawą większej aktywności organów ścigania, to nadal codziennie dochodzi tam do napadów, napaści i kradzieży. Tylko w niedzielę doszło do zabójstwa, dwóch napaści z użyciem niebezpiecznego narzędzia, czterech rozbojów i ponad 30 kradzieży. Skradziono także sześć samochodów.
Autorka/Autor: zeb//am
Źródło: NYT, ABC News
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/JIM LO SCALZO / POOL