USA po masakrze w Tremseh: potrzebna "międzynarodowa odpowiedź"


Czwartkowa masakra ok. 220 osób w syryjskiej wsi Tremseh w prowincji Hama, której dokonał reżim Baszara el-Asada, powinna usunąć wszelkie wątpliwości co do tego, że potrzebna jest w ONZ skoordynowana międzynarodowa odpowiedź - oświadczył Biały Dom.

Rzecznik Białego Domu Josh Earnest powiedział dziennikarzom na pokładzie samolotu prezydenckiego Air Force One, że na skutek "powtarzających się aktów przemocy przeciwko ludności Syrii" Asad utracił prawo do przewodzenia krajowi. - Społeczność międzynarodowa powinna podjąć działania skoordynowane z ONZ - dodał rzecznik, który towarzyszył prezydentowi Barackowi Obamie w drodze do Wirginii na spotkanie wyborcze. "To koszmar" - napisała z kolei na Twitterze Susan Rice, ambasador USA w ONZ. Jej zdaniem pokazuje on "w dramatyczny sposób, jak niezbędne są środki powstrzymujące (przemoc) w Syrii". Rozmów ws. Syrii ciąg dalszy Piętnaście państw członkowskich Rady Bezpieczeństwa ONZ podjęło w piątek na nowo debatę nad dwoma konkurencyjnymi tekstami rezolucji. Jeden, przygotowany z inicjatywy państw zachodnich, grozi sankcjami, jeśli ciężka broń nie zostanie wycofana z miast syryjskich. Drugi - z inspiracji Rosji - pomija możliwość zastosowania sankcji. Francja ponownie wezwała Radę Bezpieczeństwa do "przyjęcia na siebie odpowiedzialności".

Masakrę w Tremseh potępiły szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton i sekretarz stanu USA Hillary Clinton. Podsycanie płomienia konfliktu religijnego Moskwa, potępiając piatkową rzeź, wezwała do przeprowadzenia śledztwa w sprawie rozlewu krwi, który służy - jak podkreślono - interesom stron, pragnących podsycać płomień konfliktu religijnego w Syrii. Ponownie nawiązała w ten sposób do faktu, że wśród syryjskiej opozycji i powstańców przeważają muzułmanie sunnici, podczas gdy większość establishmentu rządowego rekrutuje się spośród alawitów (wyznawców skrajnego odłamu szyizmu). Rosyjski MSZ nie wymienił bezpośrednio w swym oświadczeniu potępiającym masakrę w Tremseh jej sprawców. Ponadto obserwatorzy z ramienia ONZ określili natarcie syryjskich sił reżimowych w zachodniej prowincji Hama jako "rozszerzenie operacji Syryjskich Arabskich Sił Powietrznych, które kontynuują ataki na wielką skalę, przeciwko gęsto zaludnionym obszarom miejskim na północ od miasta Hama". Niepokojące przemieszczanie broni chemicznej Prowincja Hama, serce ruchu oporu wobec reżimu, jest w ich ocenie celem najokrutniejszych ataków i represji, do jakich doszło w ciągu 16 miesięcy powstania przeciwko Asadowi. Powodem narastającego zaniepokojenia światowej opinii publicznej rozwojem sytuacji w Syrii stały się też w piątek najnowsze doniesienia, według których rząd syryjski rozpoczął przemieszczanie części swego potężnego arsenału broni chemicznej. Według dziennika "The Wall Street Journal" wywozi ją obecnie z magazynów, w których była składowana. Chodzi o sarin, gaz musztardowy i cyjanek. Według cytowanego dziennika "niektórzy amerykańscy funkcjonariusze" obawiają się, iż rząd w Damaszku "będzie chciał użyć tej broni przeciwko cywilnym powstańcom, co może mu posłużyć częściowo do czystki etnicznej". Zdaniem innych urzędników, których dziennik również nie identyfikuje, być może jednak chodzi o zabezpieczenie broni chemicznej, aby nie trafiła w ręce powstańców. W artykule cytuje się oświadczenie rzecznika syryjskiego MSZ, który kategorycznie zaprzecza informacji o przerzucaniu broni chemicznej. W piątek syryjskie źródła opozycyjne, m.in. Obserwatorium Praw Człowieka, podały, że tego dnia zginęło z rąk wojsk rządowych i milicji Szabiha, która w czwartek dokonała rzezi mieszkańców wsi Tremseh i okolic, co najmniej 50 osób. Wśród ofiar jest wielu uczestników piątkowych demonstracji przeciwko tej rzezi.

Autor: dp//gak / Źródło: PAP

Raporty: