11-miesięczna dziewczynka zmarła w rozgrzanym samochodzie na Florydzie. Miała w nim spędzić trzy godziny, podczas kiedy jej rodzice byli na mszy - informuje CBS News, powołując się na miejscową policję.
Funkcjonariusze policji znaleźli niereagującą 11-miesięczną dziewczynkę w niedzielę ok. godz. 13 w pojeździe zaparkowanym na Babcock Street w Palm Bay. Jak ustalili, przebywała w samochodzie ok. trzech godzin, podczas gdy jej rodzice uczestniczyli w nabożeństwie - przekazał we wtorek portal CBS News. Dziecko przewieziono do szpitala, gdzie stwierdzono jednak jego zgon. Cytowany przez CBS News szef miejscowej policji powiedział, że był to "nieszczęśliwy wypadek", złożył też kondolencje bliskim zmarłej. Temperatura w Palm Bay osiągnęła w niedzielę ponad 27 stopni Celsjusza w cieniu, w aucie musiała być dużo wyższa.
To kolejny tego typu przypadek w ostatnich dniach. Cztery dni wcześniej martwa dziewczynka została znaleziona w samochodzie przed szpitalem w Puyallup w stanie Waszyngton. Matka dziewczynki zostawiła ją w pojeździe, a sama poszła do pracy w szpitalu na dziewięciogodzinną zmianę. Przed pójściem do pracy odwoziła dzieci, zapominając, że jedno zostało w samochodzie - poinformowało CBS News. Przedstawiciel miejscowej policji powiedział portalowi, że incydent był "strasznym błędem".
Śmierć w nagrzanym samochodzie
Z danych zgromadzonych przez Kids and Car Safety, organizację pozarządową zajmującą się bezpieczeństwem dzieci, wynika, że od początku tego roku tylko na Florydzie w nagrzanych samochodach zmarło sześcioro dzieci, podczas gdy w USA każdego roku umiera w wyniku pozostawienia w nagrzanym samochodzie ich średnio 39. Według Krajowej Administracji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (NHTSA) od 1998 roku w nagrzanych samochodach zmarło ponad 900 dzieci, a w większości przypadków opiekunowie zapominali, że zostawili kogoś w pojeździe.
Źródło: CBS News, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock