Rodzina południowokoreańskiego urzędnika zastrzelonego przez północnokoreańskich żołnierzy domaga się śledztwa w sprawie jego śmierci. Krewni kwestionują ustalenia władz w Seulu, że mężczyzna chciał uciec do Korei Północnej. "Mój ojciec, który nigdy nie nauczył się pływać i ważył zaledwie 68 kilogramów przy wzroście 180 centymetrów, przepłynął 38 kilometrów pod prąd pływowy?" - napisał w liście do prezydenta Korei Południowej 17-letni syn zabitego mężczyzny, Li Rae Dzin.
Biuro ONZ do spraw Praw Człowieka w Korei Południowej oceniło w zamieszczonym we wtorek wpisie na Twitterze, że władze obu Korei powinny przeprowadzić "bezzwłocznie bezstronne i skuteczne dochodzenie" w sprawie incydentu. Wcześniej krewni zabitego prosili Organizację Narodów Zjednoczonych, aby przeprowadziła własne śledztwo w tej sprawie.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Gorące linie" wciąż nie działają. W Seulu boją się kolejnych "godnych ubolewania" wypadków >>>
Zaginął w czasie patrolu
47-letni urzędnik związany z ministerstwem oceanów i rybołówstwa, który według informacji przekazanych przez jego krewnych nazywał się Li Dae Dzun, zaginął we wrześniu w czasie patrolu w pobliżu granicy morskiej z Koreą Północną. Po kilku dniach ujawniono, że został zastrzelony na wodach tego kraju przez północnokoreańskich żołnierzy.
Nie jest jednak jasne, jak i dlaczego się tam znalazł. Władze Korei Południowej informowały, że z ich wstępnego śledztwa wynika, iż usiłował on zbiec do Korei Północnej i tam się osiedlić. Wskazywano między innymi na to, że w chwili jego zaginięcia pogoda była dobra, urzędnik miał na sobie kamizelkę ratunkową i musiał płynąć pod prąd, by dotrzeć tam, gdzie znaleźli go żołnierze.
"Czy sądzi pan, że to naprawdę ma sens?"
Zakwestionował to w liście do prezydenta Korei Południowej Mun Dze Ina 17-letni syn zabitego, Li Rae Dzin. "Czy sądzi pan, że to naprawdę ma sens, że mój ojciec, który nigdy nie nauczył się pływać i ważył zaledwie 68 kilogramów przy wzroście 180 centymetrów, przepłynął 38 kilometrów pod prąd pływowy?" - napisał. Dodał, że jego ojciec kochał swoją rodzinę, był dumny ze swojej pracy i sumiennie ją wykonywał.
Li zarzucił również południowokoreańskim władzom, że nie uratowały jego ojca. "Czy zachowałby się pan tak samo, gdyby to pańskie dziecko lub wnuk doświadczałyby tego cierpienia?" - napisał.
Kancelaria Muna przekazała, że prezydent zamierza udzielić 17-latkowi odpowiedzi osobiście.
Co się stało z ciałem?
Władze Korei Południowej twierdziły, że północnokoreańscy żołnierze spalili ciało zabitego urzędnika, prawdopodobnie w ramach zapobiegania pandemii COVID-19. Przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un wyraził ubolewanie z powodu incydentu, ale Pjongjang zaprzeczył, jakoby zwłoki mężczyzny zostały spalone i nie odpowiedział na prośbę Seulu o wspólne dochodzenie.
Źródło: PAP