Żołnierz z Buriacji Ilja Kaminski, po napisaniu raportu, że nie chce walczyć w Ukrainie, mógł zostać wysłany do aresztu w Ługańsku - podała rosyjska sekcja Radio Swoboda. Apel jego matki opublikowała szefowa fundacji Wolna Buriacja, która udziela pomocy rosyjskim żołnierzom, którzy chcą z Ukrainy wrócić do domu.
Matka Ilji Kaminskiego powiedziała aktywistom z Wolnej Buriacji, że jej syn od początku wojny przebywa w Ukrainie, gdzie walczy w składzie 11. Gwardyjskiej Samodzielnej Brygady Desantowo-Szturmowej. Mówiła również, że 28 kwietnia napisał raport w sprawie zwolnienia ze służby ze względu na sytuację rodzinną, ponieważ urodziło mu się dziecko. Potem - jak stwierdziła - napisał jeszcze kilka raportów. W ostatnim, z 11 lipca, odmówił udziału w działaniach wojennych. Dowódcy nie przywiązywali do tych raportów wagi.
O apelu matki poinformowała na Instagramie szefowa fundacji Wolna Buriacja Aleksandra Garmażapowa. Kobieta miała jej przekazać, że żołnierzy, którzy nie chcą walczyć w Ukrainie, jest więcej. Jak twierdzi, zostali oni podzieleni na grupy (po 8-10 osób) i wysłani do aresztu w kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów w Ługańsku. Zabrano im telefony, dlatego nie wie, gdzie jest obecnie jej syn i dokąd zostanie wysłany.
Zablokowana strona
9 lipca Garmażapowa poinformowała, że do Rosji wróciło 150 żołnierzy buriackich, którzy odmówili udziału w walkach w Ukrainie. Aktywistka podkreśliła, że "dotarcie do domu zajęło wojskowym bardzo dużo czasu". Prawnik fundacji Andriej Rinczino przekazał, że żołnierze byli przetrzymywani w zamkniętym obozie w obwodzie ługańskim i grożono im sprawami karnymi.
Kilka dni później niezależne rosyjskie media poinformowały, że rosyjski organ nadzorujący media, Roskomnadzor, zablokował dostęp do strony fundacji Wolna Buriacja, która powstała po ataku Rosji na Ukrainę i zajmuje się między innymi udzielaniem pomocy prawnej rosyjskim żołnierzom, którzy nie chcą walczyć przeciwko siłom ukraińskim.
Najwięcej strat
Rosyjska sekcja Radia Swoboda przypomniała, że Buriacja znajduje się na czele rosyjskich regionów pod względem liczby ofiar wśród żołnierzy wysłanych na wojnę z Ukrainą. Według potwierdzonych przez aktywistów danych w ostatnim czasie w wojnie zginęło co najmniej 159 wojskowych z tej republiki, co - jak wskazują niezależni dziennikarze - nie odzwierciedla rzeczywistych strat.
Wcześniej niezależny portal Mediazona napisał, że w walkach w Ukrainie najczęściej giną żołnierze z biedniejszych regionów Rosji, takich, jak Dagestan czy Buriacja. "W Buriacji zmarłych chowają prawie codziennie. Duża liczba jednostek wojskowych w tym regionie, niskie płace, a także bezrobocie sprawiają, że wojsko jest atrakcyjne dla tamtejszych młodych mężczyzn" - podała Mediazona.
Kwestia afgańska
Zdaniem ukraińskich ekspertów do spraw wojskowości wysokie straty wśród Buriatów i Dagestańczyków spowodowane są położeniem terytorialnym jednostek wojskowych rodzajów wojsk, które Rosja wykorzystuje w wojnie z Ukrainą.
- Na początku inwazji grupa uderzeniowa została utworzona z tych jednostek, które znajdują się na Dalekim Wschodzie, poza Uralem, w Buriacji i Tuwie, dlatego ich poziom strat jest wielokrotnie wyższy - mówił dziennikarzom Mychajło Żyrochow, który przypomniał, że mieszkańcy Moskwy czy Petersburga, którzy mają dobrą pracę i perspektywy rozwoju, nie podpiszą kontraktu z armią.
Inny ekspert wojskowy Mychajło Samus jest przekonany, że przyczyną masowych ofiar wśród Buriatów i Dagestańczyków jest sowiecka zasada wysyłania ludzi z prowincji na wojnę i "oszczędzania" ważniejszych miast. Według niego, robiono to po to, by nie wywołać nastrojów protestacyjnych. - To jest sowiecka tradycja. Na przykład, w czasie inwazji sowieckiej w Afganistanie był rozkaz przyjmowania do wojska ludzi z prowincji i biednych regionów, wiosek i dzielnic fabrycznych, ale w żadnym przypadku nie z Kijowa, Leningradu czy Moskwy. Nastroje protestacyjne i niezadowolenie w ZSRR zawsze uważano za niewłaściwy i niepożądany rozwój sytuacji. Podobnie postępuje Putin - dodał Samus.
Źródło: Radio Swoboda, UNIAN, tvn24.pl