|

"Metro, schrony, to wszystko mamy, ale ile można tam biegać?". Chcą żyć, a jak mają umrzeć, to wygodnie

Przedmieścia Kijowa po rosyjskim ataku
Przedmieścia Kijowa po rosyjskim ataku
Źródło: DSNS

Już nie biegają do schronów, przestali się ukrywać. - Tego oczekują Rosjanie, żebyśmy chowali się w norach jak myszy. Pracujemy, uczymy się, kochamy, umieramy, rodzimy się. Robimy to wszystko dzisiaj. Bo jutra może nie być - mówi Hennadij z Charkowa. Przestali się bać. Chcieliby, żeby Zachód też się nie bał. - Wręcz przeciwnie, powinien działać z wyprzedzeniem. Otwórzmy wreszcie oczy. Putin nie poprzestanie tylko na Ukrainie - ocenia Mychajło Prudnyk. Za nimi kolejny rok agresji rosyjskiej. Jak długo jeszcze?

Artykuł dostępny w subskrypcji

- Przestałam schodzić do piwnicy w czasie wycia syren jeszcze w marcu 2022 roku. W okolicy nie mamy żadnego schronu, a nasza piwnica jest taka, że ​​lepiej już umrzeć w domu. Postanowiłam, że jeśli już mam umrzeć, to przynajmniej w ostatnich chwilach niech mi będzie ciepło i wygodnie - mówi Inna Tokarewa, mieszkająca w Mikołajowie na południu kraju.

O Innie pisaliśmy na początku inwazji zbrojnej, w marcu 2022 roku. Od pierwszego dnia agresji rosyjskiej nasza rozmówczyni prowadzi "pamiętnik wojenny", opisując co dzień, jak wygląda wojna.

Dźwięki "kołysankowe"

Mikołajów to miasto portowe. Leży nad rzeką Boh, niedaleko ujścia do Morza Czarnego. Było intensywnie bombardowane przez siły rosyjskie przez wiele miesięcy.

Inna nie jest w stanie policzyć, ile razy słyszała w swoim mieście syreny alarmowe. Setki? Na pewno więcej niż tysiąc razy. - Alarmów może być 10-12 dziennie. Ukrywanie się przestało mieć sens. Albo żyjesz, póki możesz, albo cały czas się ukrywasz. Tutaj każdy decyduje o sobie - stwierdza.

tatiana ukr
Mieszkańcy Mikołajowa stoją w kolejce po wodę. Nagranie z listopada 2024 roku
Źródło: Reuters

Po wyzwoleniu w listopadzie 2022 roku okupowanego przez Rosjan Chersonia, położonego zaledwie 60 kilometrów od Mikołajowa, alarmów było jakby mniej. - Może było też tak, że przestałam po prostu zauważać wycie syren - zastanawia się nasza rozmówczyni. - Kiedy Chersoń był okupowany przez Rosjan, alarmy właściwie nie miały sensu, ponieważ czas zbliżania się rosyjskich rakiet do naszego miasta wynosił sekundy, najwyżej minuty, a czasu na ucieczkę praktycznie nie było - dodaje Inna.

Przyznaje, że teraz, kiedy w nocy jest ciszej, nie może zasnąć, bo czegoś jej brakuje. Czego? Dźwięków syreny. Inna nazywa je "kołysankowymi": - Wiem, że zabrzmi to, jak kompletna bzdura, ale te bzdury są naszą codziennością już od prawie trzech lat.

Inna Tokarewa. Zdjęcie archiwalne
Inna Tokarewa. Zdjęcie archiwalne
Źródło: Facebook/Inna Tokareva

Rosjanie chcieliby, żeby drżeli w norach

Hennadij jest inżynierem, mieszka w Charkowie w północno-wschodniej części Ukrainy. Nie opuścił swojego miasta od początku inwazji zbrojnej, mimo praktycznie codziennych ostrzałów sił rosyjskich. - Teraz jest już trochę lepiej, a było tak, że alarm trwał nieprzerwanie przez 54 godziny - mówi nam Hennadij i dodaje, że długie wycie syren paraliżuje pracę urzędów i banków.

Hennadij też przestał się ukrywać w czasie alarmów powietrznych. Twierdzi, że chowają się jedynie "przyjezdni". Ci, którzy mieszkają na co dzień w Charkowie, już się "oswoili".

- Metro, schrony, to wszystko mamy, ale ile można tam biegać? Zwłaszcza w nocy. Mamy dość ukrywania się, tego właśnie oczekują od nas Rosjanie, abyśmy drżeli w norach jak myszy - stwierdza.

Charków. Zniszczenia po rosyjskim ataku. Zdjęcie z listopada 2024 roku
Charków. Zniszczenia po rosyjskim ataku. Zdjęcie z listopada 2024 roku
Źródło: SERGEY KOZLOV/PAP/EPA

Hennadij uważa, że mieszkańcy Charkowa przestali się bać i żyją w swoim mieście jak Japończycy w pobliżu wulkanu Fudżi. - Pracujemy, uczymy się, kochamy, umieramy, rodzimy się. Robimy to wszystko dzisiaj. Bo jutra może nie być - mówi.

Nowy film
Bomba szybująca uderzyła w supermarket w Charkowie. Nagranie z 4 listopada
Źródło: Policja obwodu charkowskiego

Nie idziemy, jak lecą drony

W Równem też jakby przywykli. - Szczerze? Nie pamiętam, ile słyszałam alarmów powietrznych, nie pędzimy już także do schronów. Przyzwyczailiśmy się - przyznaje mi w rozmowie Hanna, korektorka w lokalnym piśmie medycznym, mieszkająca w Równem na zachodzie Ukrainy. - Mogę jeszcze powiedzieć, że w porównaniu z innymi regionami, na przykład Kijowem i obwodem kijowskim, u nas jest dość cicho - dodaje.

Hanna mówi, że w Równem tylko dzieci w żłobkach i przedszkolach, jak zawyją syreny, muszą zbiec do schronów. - Jeśli w nocy jest zagrożenie, że polecą rakiety, moja córka i wnuczka schodzą na pierwsze piętro budynku i siedzą tam, aż odwołają alarm - opowiada kobieta.  

Kijów jest regularnym celem ataków sił rosyjskich wymierzonych w cywilną infrastrukturę. Nasi rozmówcy, którzy mieszkają w ukraińskiej stolicy, żyją nierzadko bez prądu. Bez dostępu do internetu. Ale żyją.

- Syreny wyją kilka razy dziennie. Słyszymy komunikaty, mamy też aplikację w telefonach, która powiadamia o alarmie lotniczym - mówi nam Mychajło Prudnyk, dziennikarz ukraińskiej telewizji. - Zachowujemy się w zależności od tego, jakie jest zagrożenie. Jeśli wylatują rosyjskie myśliwce MiG, które nie przenoszą rakiet, lub leci kilka dronów, wtedy nie idziemy do schronu - zapewnia Mychajło.

Rosyjski dron uderza w blok mieszkalny w Kijowie. Zdjęcie z 25 października 2024 roku
Rosyjski dron uderza w blok mieszkalny w Kijowie. Zdjęcie z 25 października 2024 roku
Źródło: PAP/Vladyslav Musiienko

Inaczej jest, kiedy Rosjanie wystrzeliwują rakiety balistyczne. Wtedy ukrycie się w schronie jest konieczne. Mychajło w czasie naszej rozmowy dziękuje Bogu za to, że miał solidny schron w miejscowości, gdzie do niedawna mieszkał z żoną i synem. - Teraz też mamy przyzwoite miejsce, gdzie można się ukryć. To piwnica betonowa. Prowadzą do niej metalowe schody, doprowadziłem tam też prąd - opowiada.

O Mychajle również pisaliśmy. Na początku inwazji zbrojnej rakiety rosyjskie całkowicie zniszczyły jego dom w miejscowości Moszczun, w obwodzie kijowskim. Nasz rozmówca mieszka teraz z rodziną w rejonie fastowskim pod Kijowem, gdzie za otrzymaną rekompensatę kupił dom do remontu.

Mychajło Prudnyk ogląda swoje obejście po rosyjskim ataku
Źródło: Mychajło Prudnyk

Zasada dwóch ścian

Wałentyna Mełenewska, emerytowana nauczycielka i bohaterka naszej wcześniejszej publikacji o wolontariuszach z kijowskiej organizacji Słoneczna Brama, mieszka w Kijowie. Od początku inwazji zbrojnej pomaga ojczystym siłom zbrojnym, zbierając pieniądze na zakup materiałów potrzebnych do tkania siatek maskujących. W schronie nie była od dawna.

- W pobliżu nie ma porządnego schronu, a szybki spacer do metra zajmuje 20-25 minut. Ukrywaliśmy się kiedyś w parkingu podziemnym. Ale tam było bardzo zimno, mocno zalatywało benzyną i nie było gdzie usiąść. I czy parking z mnóstwem zaparkowanych samochodów może być bezpiecznym schronieniem? - pyta retorycznie Mełenewska.

Wałentyna Mełenewska przy utkanej siatce maskującej. Zdjęcie z grudnia 2024 roku
Wałentyna Mełenewska przy utkanej siatce maskującej. Zdjęcie z grudnia 2024 roku
Źródło: Wałentyna Mełenewska/Facebook

Nasza rozmówczyni mówi, że jej córka i wnuk, gdy zawyje syrena, wychodzą na klatkę schodową, gdzie jest "druga ściana". Zasada dwóch ścian oznacza względnie bezpieczną przestrzeń w domu, gdzie można ukryć się przed eksplozjami. Pomiędzy osobą a ulicą powinny znajdować się co najmniej dwie ściany, ponieważ pierwsza przyjmuje siłę eksplozji, druga - odłamki.

Mełenewska opowiada, że na klatce schodowej mają dmuchany materac, na którym śpią jej córka i wnuk. Ona zazwyczaj chowa się w łazience, gdzie też jest druga ściana,

ukraina2
Mieszkańcy Kijowa schodzą do schronów w metrze w czasie zmasowanego ostrzału ze strony Rosji
Źródło: Reuters

Droga donikąd

Ukraińscy liczą dni od początku agresji zbrojnej Rosji. Najpierw było ich sto, potem pięćset, a niedawno licznik pokazał tysiąc dni i więcej. Kiedy wreszcie wojna się skończy?

- Zakończenie wojny i zwycięstwo to dwie różne rzeczy. Wojnę można było zakończyć jeszcze w lutym 2022 roku, po prostu pozwalając agresorowi zabrać wszystko, czego chciał. Zdecydowanie nie potrzebujemy takiego zakończenia wojny. Rosji nie da się zatrzymać, zgadzając się na jej żądania, ponieważ wciąż będzie chciała więcej - mówi Inna Tokarewa.

Wałentyna Mełenewska jest przekonana, że zakończenie wojny może być "bardzo trudnym procesem". - Rosja jest wrogiem okrutnym, nie ma też hamulców w swoim szaleństwie zabijania Ukraińców - stwierdza nasza rozmówczyni.

Hanna z Równego przyznaje, że obecnie "trudno cokolwiek przewidzieć". - Oczywiście ja, podobnie jak większość moich przyjaciół i znajomych, i podobnie jak zdecydowana większość Ukraińców, bardzo chciałbym, aby wojna zakończyła się jak najszybciej. Ale nie na warunkach rosyjskich. To byłaby droga donikąd - zapewnia.

kijów
Tysiąc świec na tysiąc dni wojny w Ukrainie
Źródło: PAP

Gruzja, Czeczenia, Donbas

Serhij Ohorodnyk jest rezerwistą 112 brygady obrony terytorialnej w Kijowie. Walczył na różnych odcinkach frontu od początku inwazji. Najpierw służył w piechocie, teraz jest dowódcą kompanii. Przyznaje, że "pytanie o to, kiedy zakończy się wojna, jest trudne".

- Nie da się zakończyć wojny zamrożeniem działań bojowych i ustępstwami terytorialnymi - przekonuje nas Serhij. Ostrzega, że Rosja wykorzysta taki stan rzeczy do gromadzenia sił na kolejną rundę agresji. - Widzieliśmy to na przykładzie Gruzji i Czeczenii, a także na przykładzie naszego własnego kraju, kiedy w kwietniu 2014 roku wybuchł konflikt zbrojny w Donbasie - mówi nasz rozmówca.

Zdaniem Ohorodnyka, wojnę z Rosją można zakończyć, prowadząc ofensywę na jej terytorium, z pozycji siły. Być może wtedy to położyłoby kres agresji. Obecnie na terytorium Rosji, w przygranicznym obwodzie kurskim, trwają ciężkie walki sił ukraińskich z armią rosyjską, wspieraną przez północnokoreańskich żołnierzy.

obwód kurski
Walki w obwodzie kurskim w Rosji
Źródło: Reuters

Mychajło Prudnyk uważa, że teraz żadne rozmowy dyplomatyczne nie odniosą efektu, ponieważ prezydent Rosji Władimir Putin nie chce iść na żadne ustępstwa, a wojska rosyjskie nacierają na kilku odcinkach frontu jednocześnie. Zdaniem Prudnyka, zaproponowany przez prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego "plan zwycięstwa" jest dobry, ale jego wdrożenie na obecnym etapie jest niemożliwe.

Plan ten został przedstawiony przez Zełenskiego w październiku tego roku. Jego punkty to zaproszenie Ukrainy do NATO, wzmocnienie ukraińskiej obrony i odwrócenie wojny w kierunku Rosji (w znaczeniu powrotu wojny na terytorium wroga), a także powstrzymywanie rosyjskiej agresji wspólnie z sojusznikami Kijowa.

zelensky
Wołodymyr Zełenski prezentuje "plan zwycięstwa" w Radzie Najwyższej
Źródło: Reuters

Niech nasz cywilizowany świat wreszcie zrozumie...

Nasi rozmówcy są jednomyślni, kiedy pytam ich o to, co jest najbardziej potrzebne do zwycięstwa. - Przede wszystkim wsparcie ze strony zachodnich partnerów, którzy coraz aktywniej wyrażają "głębokie zaniepokojenie" zamiast udzielać realnej pomocy. Jakby nie mogli się zdecydować, czy naprawdę chcą nam pomóc, czy nie chcą, bo boją się "eskalacji" - ocenia Inna Tokarewa.

Dziwi ją to, że jakiekolwiek uderzenie sił ukraińskich w głąb Rosji jest uznawane przez Zachód za "groźbę eskalacji", podczas gdy od niemal trzech lat rosyjskie rakiety i drony codziennie atakują obiekty cywilne w Ukrainie, a żołnierze rosyjscy zabijają lub torturują ukraińskich jeńców i cywilów na okupowanych ukraińskich ziemiach. - Czy to nie jest "eskalacja"? Tak, to jest eskalacja, która trwa od 24 lutego 2022 roku i której przestaliśmy się bać - stwierdza Tokarewa.

ukraina
Rosyjskie pociski zestrzeliwane nad Kijowem
Źródło: Reuters

- Naszej armii jest potrzebna nowoczesna broń, idealnym rozwiązaniem byłoby także, gdyby Ukraina została przyjęta do NATO, choć rozumiem, że obecnie to jest nierealne - odpowiada Hanna z Równego. - Sankcje powinny być bardziej dotkliwe. Im szybciej upadnie gospodarka Rosji, tym większa nadzieja na to, że władze na Kremlu usiądą do negocjacji - ocenia.

- Niech cywilizowany świat, a przede wszystkim Europa, wreszcie zrozumie, że na Ukrainie się nie skończy, że Rosja zaatakuje kolejne kraje. To tylko kwestia czasu - przestrzega Wałentyna Mełenewska. Jej zdaniem, do zwycięstwa są potrzebne: areszt Putina, wyrzucenie Rosji z Rady Bezpieczeństwa ONZ, całkowita rezygnacja z rosyjskiej ropy.

...i przestanie się bać

- Jeśli członkostwo w NATO jest dla Ukrainy długoterminową perspektywą, potrzebne są porozumienia w sprawie bezpieczeństwa, które zapewnią Kijowowi mocarstwa nuklearne - dodaje Mełenewska. Apeluje do Zachodu o dostarczenie większej ilości broni i systemów obrony powietrznej, a do Ukraińców, aby bez względu na to, gdzie mieszkają i czym się zajmują, nie tylko wierzyli w siły zbrojne własnego kraju i zwycięstwo, ale z całych sił pomagali ojczystej armii.

- Zachód nie powinien się bać. Wręcz przeciwnie, powinien działać z wyprzedzeniem. Zbyt wiele czasu, możliwości i ludzkich istnień już zostało straconych. Otwórzmy wreszcie oczy. Putin nie poprzestanie tylko na Ukrainie. Potem, za cztery-pięć lat, a niektórzy uważają, że może to nastąpić nawet wcześniej, wyruszy na podbój nowych krajów - przestrzega Mychajło Prudnyk. Przypomina, że zachodnie wsparcie wojskowe nadchodzi zbyt późno. - Gdyby koalicja pancerna zaczęła powstawać w 2022 roku, to już w następnym roku, podczas wyzwolenia obwodów charkowskiego i chersońskiego, Ukraina mogłaby pójść znacznie dalej. To samo dotyczy systemów obrony powietrznej czy myśliwców. Przez prawie trzy lata wojny Rosji udało się przywrócić swoje zdolności militarne - podkreśla nasz rozmówca.

"Czeka nas wielka gra o przyszłość Polski, Ukrainy i Europy". Tusk spotkał się z Zełenskim we Lwowie
Źródło: Katarzyna Sławińska/Fakty TVN

- Jeśli Europa naiwnie myśli, że Ukraina wycieńczy agresora swoim poświęceniem, a Rosja zatrzyma się na granicy z Polską, to jest w głębokim błędzie. Rosja już od trzech lat mocno się trzyma na wojennych torach i wykorzystuje wszystkie swoje wewnętrzne problemy do uzupełnienia szeregów armii rosyjskiej. Im więcej kataklizmów w samej Rosji, tym więcej bosych i głodnych obywateli Federacji Rosyjskiej zgodzi się na podpisanie kontraktów i wstąpi w szeregi ojczystych sił zbrojnych - stwierdza Serhij Ohorodnyk.

Jego zdaniem, aby definitywnie zakończyć wojnę, są potrzebne: postawienie Rosji i jej sojuszników w trudnej sytuacji gospodarczej, tak aby odczuła to przede wszystkim nie ludność tych krajów, ale kompleks wojskowo-przemysłowy; wyposażenie Ukrainy w odpowiednią ilość nowoczesnej broni i kontrolowanie jej użycia na polu bitwy; przekonanie Rosji, że w przypadku użycia międzykontynentalnych rakiet balistycznych na Ukrainie, zgodnie z memorandum budapesztańskim, zostanie użyta przeciwko niej broń nuklearna; utworzenie międzynarodowej koalicji na rzecz zbrojnego oporu wobec rosyjskiej agresji, np. bojowej jednostki NATO.

zelen 2
Wołodymyr Zełenski: Putin zamierza kontynuować wojnę
Źródło: TVN24

Liczby agresji

Prawie trzy lata wojny to blisko 70 tysięcy kilometrów kwadratowych terytorium Ukrainy (ok. 18 procent całkowitej powierzchni), okupowanych przez siły rosyjskie, co najmniej 13 tysięcy zabitych i blisko 26 tysięcy rannych ukraińskich cywilów (są to szacunki prokuratury generalnej w Kijowie), 43 tysiące zabitych i 370 tysięcy rannych ukraińskich żołnierzy (liczby te ujawnił na początku grudnia prezydent Wołodymyr Zełenski).

Według "Wall Street Journal", który powołuje się na ustalenia zachodniego wywiadu, straty armii ukraińskiej mogą sięgać nawet 480 tysięcy żołnierzy (zabitych i rannych).

Z sondażu Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii przeprowadzonego w październiku tego roku wynika, że ​​zdecydowana większość Ukraińców (81 procent) wierzy, że ich kraj może zwyciężyć w wojnie, jeśli Zachód zapewni odpowiednie wsparcie.

Badanie przeprowadzone w sierpniu tego roku przez Fundację Inicjatyw Demokratycznych imienia Ilka Kuczeriwa potwierdziło z kolei, że Ukraińcy nie akceptują żądań terytorialnych Rosji. Tylko dziewięć procent ankietowanych stwierdziło, że zgodzi się na uznanie okupowanych terytoriów za część Rosji w zamian za pokój, 81 procent badanych było temu przeciwnych. A kwestia odzyskania zaanektowanego w 2014 roku Krymu? Nasi rozmówcy przyznają, że to może być nierealne.

- Nie mogę sobie wyobrazić, abyśmy odzyskali Krym, ale jeśli tego nie zrobimy, Rosjanie nadal będą wygryzać do niego korytarz lądowy kosztem naszych terytoriów - uważa Hanna z Równego.

- Mentalnie opowiadamy się za granicami kraju z 1991 roku, ale realistycznie rzecz biorąc, dobrze by było, gdybyśmy utrzymali to, co mamy - przyznaje Hennadij z Charkowa.

Krym
Krym
Źródło: PAP/Adam Ziemienowicz

Nie czekają na cud

Donald Trump, zanim jeszcze wygrał listopadowe wybory prezydenckie w USA, zapowiadał, że "jeśli je wygra, będzie w stanie wynegocjować porozumienie pokojowe między Rosją a Ukrainą w ciągu 24 godzin". W Kijowie nie liczą jednak na to, że przyjście do władzy republikanina szybko zmieni sytuację na froncie. - Jeśli chodzi o Trumpa, nie czekamy na cud, bo go nie będzie. Każdy kieruje się swoim własnym interesem. Mamy dość obietnic - twierdzi Hennadij z Charkowa.

Mychajło Prudnyk uważa, że Trump mógłby wywierając presję na Chiny, które, mimo że nie dostarczają armii rosyjskiej broni, to wysyłają do Rosji towary tzw. podwójnego przeznaczenia, np. elektronikę do produkcji uzbrojenia, a także komponenty do sprzętu wojskowego. - Jeśli nie da się znacząco wpłynąć na takich sojuszników Rosji, jak Korea Północna czy Iran, to wywierajmy presję na Chiny, które mogą odegrać swoją rolę w zakończeniu wojny. Nowy prezydent USA Donald Trump mógłby rozważyć taką możliwość. Znaczny wzrost ceł na chińskie towary mógłby radykalnie zmienić stanowisko Xi Jinpinga - podkreśla nasz rozmówca.

Na żurek w Polsce

Hennadij przy okazji prosi o przekazanie Polsce i Polakom podziękowanie za pomoc i udzielenia schronienia dla wielu tysięcy Ukraińców. - Codziennie mam kontakt ze swoimi znajomymi w Polsce. Czekają na mnie i obiecali, że kiedy przyjadę, ugotują mi najlepszy żurek, jaki kiedykolwiek w życiu jadłem - podkreśla nasz rozmówca i obiecuje, że będzie się trzymać w Charkowie, niemal codziennie ostrzeliwanym przez siły rosyjskie.

Inna Tolarewa stwierdza, że Ukraińcy, mimo licznych problemów, także wewnętrznych w kraju, nadal trwają i przeciwstawiają się takiej hegemonii jak Federacja Rosyjska. - Czyż to nie zasługuje na szacunek i wsparcie? - pyta retorycznie.

Czytaj także: