W nocy ze środy na czwartek na wioskę w pobliżu miasta Złoczów w obwodzie lwowskim spadł rosyjski pocisk. Zrujnował dwa domy, stojące obok siebie. Zginęły dwie rodziny. "W miejscu, gdzie kiedyś był budynek, ciągle leży pies. Jako jedyny przeżył rosyjski atak" - relacjonuje portal telewizji 1+1 tsn.ua.
- Była noc. Ludzie spali spokojnie i nikt nie spodziewał się kłopotów – mówił dziennikarzom sołtys wsi Wełyka Wilszanycia w obwodzie lwowskim. W nocy ze środy na czwartek na wioskę spadł rosyjski pocisk. Trafił w dwa domy, stojące obok siebie. W wyniku ataku zginęło pięć osób. Dwa małżeństwa i znajomy jednej z par, który przyjechał w odwiedziny.
Ofiary - dwie kobiety i trzech mężczyzn - miały od 51 do 63 lat.
"Bliscy ofiar mówią, że jedna z rodzin, które zginęły, mieszkała w mieście. W czasie wojny przeniosła się na wieś. Myśleli, że tu jest bezpieczniej" - poinformował portal telewizji 1+1 tsn.ua. W reportażu z miejsca tragedii dziennikarze przekazali, że eksplozja po uderzeniu rakiety była bardzo silna. Domy trzęsły się od fali uderzeniowej. Trzy budynki zostały doszczętnie zniszczone. Uszkodzone zostały także pobliskie zabudowania gospodarcze i zaparkowane samochody.
W wiosce nie ma alarmu przeciwlotniczego
Ludzie nie zdążyli schronić się w bezpiecznym miejscu. W wiosce nie ma alarmu przeciwlotniczego - mówił sołtys. Miejscowi pomagali ratownikom usuwać gruzy zawalonych domów.
"W miejscu, gdzie kiedyś był budynek, ciągle leży pies. Jako jedyny przeżył rosyjski atak. Zwierzę nie odchodzi od zniszczonego łóżka właścicieli, którzy już nie żyją" - relacjonował tsn.ua.
W wiosce Wełyka Wilszanycia mieszka kilkaset osób. Ogłoszono tam trzydniową żałobę. Szef obwodu lwowskiego Maksym Kozacki przekazał, że w nocy ze środy na czwartek, a także w czwartek nad ranem ukraińska obrona przeciwlotnicza zestrzeliła nad regionem cztery rosyjskie pociski. Piąty spadł na wieś.
Źródło: tsn.ua