18-letnia Daria Korsak zdecydowała się opuścić rodzinną Odessę. - Razem z rodzina zdecydowaliśmy w nocy o wyjeździe do Polski, ale niestety jest teraz duży problem z benzyną. Może będę za parę dni w Polsce, ale na razie jestem w Ukrainie, ale już na zachodzie - przekazała.
Daria Korsak studiuje od dwóch lat na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Do rodzinnej Odessy pojechała, żeby wyrobić sobie nową wizę. Kiedy miała wrócić do Polski, Rosja zaatakowała Ukrainę. Na czas wojny postanowiła więc zostać z rodziną.
Teraz Ukrainka zdecydowała się dla bezpieczeństwa opuścić miasto. O tej decyzji i sytuacji w jej mieście mówiła na antenie TVN24.
- Jestem teraz w drodze do bezpiecznego miejsca. Razem z rodzina zdecydowaliśmy w nocy o wyjeździe do Polski, ale niestety jest teraz duży problem z benzyną. Na razie nie nie mamy benzyny, aby wyjechać do Polski, więc kilka dni będziemy tu, gdzieś w zachodniej Ukrainie. Może będę za parę dni w Polsce, ale na razie jestem w Ukrainie, ale już na zachodzie, a nie w Odessie - relacjonowała. Dodała, że nie spała całą noc, bo pakowała najpotrzebniejsze rzeczy.
Pytana o braki paliwa w Ukrainie, opisała, że była na wielu stacjach benzynowych, z czego tylko dwie miały zapasy benzyny. - Teraz na jedną osobę dają tylko maksymalnie piętnaście litrów benzyny. Kolejki są okropne, może nawet na kilka kilometrów. Trzeba długo jechać, żeby znaleźć stację, gdzie jest benzyna - mówiła.
Dlaczego zdecydowała się opuścić Odessę?
- Bardzo, bardzo nie chciałam. Wiele razy mówiłam, że chcę zostać w swojej Odessie na Ukrainie do końca wojny, ale niestety parę dni temu Ministerstwo Obrony Rosji napisało, że w szpitalu w Odessie znajduje się kwatera główna Sił Zbrojnych Ukrainy i magazyn broni wojskowej. To nieprawda. Byłam dziś koło tego szpitala i na własne oczy widziałam, że tam wszystko jest w porządku - tłumaczyła.
Dodała, iż w Mariupolu "wszystko zaczęło się od tego, że w raportach Federacji Rosyjskiej napisali, że rzekomo znajdowała się tam siedziba ukraińskich nacjonalistów. Potem oni atakowali rakietami i bombami całe miasto". - Widzimy, co się teraz dzieje z Mariupolem - mówiła, przypominając przy tym rosyjskie bombardowanie szpitala położniczego w tym mieście.
- Poza tym nikt nie wie, czego można oczekiwać od Rosji 9 maja. Jest duże zagrożenie ataku rakietowego na różne miejsce w Odessie - przyznała. - Oczywiście Odessa nie będzie drugim Mariupolem, ale jest duże zagrożenie, że 8 maja, 9 maja będą ataki rakietowe na całe miasto. Musiałam wyjechać do 10-ego - podsumowała.
9 maja w Rosji obchodzony jest Dzień Zwycięstwa, który upamiętnia pokonanie nazistowskich Niemiec w II wojnie światowej. Według ekspertów, a także ukraińskich władz, Kreml zamierzał 9 maja świętować również sukcesy odniesione w wojnie na Ukrainie. CNN w tym tygodniu podał, że tego dnia możliwe jest także formalne wypowiedzenie wojny Ukrainie przez Rosję.
Źródło: TVN24