Rosjanie wycofali się z okolic Kijowa, jednak pozostawili za sobą ból, cierpienie i trudne do zapomnienia zbrodnie. Wiele skrzywdzonych mieszkanek może już nigdy nie pozbyć się traumy po tych wydarzeniach. Dziennikarki BBC i CBS News usłyszały zeznania kobiet i znalazły dowody na dokonywane przez okupantów gwałty.
Artykuł może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. By przejść dalej, wybierz odpowiedni przycisk.
Nie mam 18 latSpokojna, wiejska okolica, 70 kilometrów na zachód od Kijowa. To tam dziennikarki BBC rozmawiały z 50-letnią Anną, której imię zmieniły, aby chronić jej tożsamość. Kobieta wspomniała wydarzenia z 7 marca. Tego dnia, gdy razem z mężem była w domu, do środka wtargnął żołnierz.
- Celował we mnie, zabrał mnie do pobliskiego domu. Tam rozkazał: "Zdejmij ubranie albo cię zastrzelę". Nieustannie groził, że mnie zabije, jeśli nie zrobię tego, co mówił. Potem zaczął mnie gwałcić - powiedziała.
Anna opisała swojego napastnika jako młodego, chudego czeczeńskiego bojownika sprzymierzonego z Rosją. - Kiedy mnie gwałcił, do domu weszło jeszcze czterech innych żołnierzy. Myślałam, że ze mną koniec. Ale zabrali go. Nigdy więcej go nie widziałam - powiedziała. Uważa, że wspomniana jednostka żołnierzy uratowała ją.
Gdy kobieta wróciła do domu, odnalazła męża. Miał ranę postrzałową w brzuchu. - Próbował biec za mną, aby mnie ratować, ale został trafiony serią kul - przyznała. Małżeństwo szukało schronienia w domu sąsiada. Z powodu walk nie mogli trafić do szpitala, żeby opatrzeć ranę mężczyzny. Mąż Anny zmarł z powodu odniesionych obrażeń dwa dni później.
Kobieta nie przestawała płakać, opowiadając nam swoją historię - opisują dziennikarki BBC, który widziały dom Anny i grób jej męża na podwórku. Kobieta zapewniła, że ma kontakt z miejscowym szpitalem i otrzymuje wsparcie psychologiczne.
Żołnierze, którzy przepędzili jej oprawcę, pozostali w jej domu przez kilka dni. Oni także celowali do niej bronią i rozkazywali, aby przekazać im rzeczy jej męża.
- Kiedy wyjechali, odnalazłam narkotyki i Viagrę. Odurzali się, często byli pijani. Większość z nich to zabójcy, gwałciciele i szabrownicy. Tylko nieliczni są w porządku - powiedziała. - Chcę zapytać Putina: dlaczego tak się dzieje? Nie rozumiem. Nie żyjemy w epoce kamienia, dlaczego nie może negocjować? Dlaczego okupuje i zabija? - zapytała.
Ozdobna tapeta i złote elementy łóżka. Na nich krew
Niedaleko domu Anny dziennikarki usłyszały o kolejnej mrożącej krew w żyłach historii. W innym budynku kobieta miała zostać zgwałcona, a potem zabita. Sąsiedzi przekazali, że zrobił to ten sam mężczyzna, który zgwałcił Annę, zanim dotarł do jej domu.
Kobieta była po czterdziestce. Jej sąsiedzi opisali, że została zabrana do innego domu, opuszczonego przez ewakuujących się mieszkańców, i tam przetrzymywana w sypialni. Na miejscu dziennikarki zobaczyły pokój z ozdobną tapetą i łóżko ze złotym zagłówkiem. Na materacu i kołdrze zobaczyły rozległe plamy krwi. Pokój jest miejscem zbrodni.
W kącie zauważyły lustro. Na nim, czerwoną szminką, napisano: "Torturowana przez nieznane osoby, pochowana przez rosyjskich żołnierzy". Grób ofiary znajdował się w ogrodzie obok domu.
Oksana, sąsiadka kobiety, powiedziała dziennikarkom, że ciało kobiety znaleźli rosyjscy żołnierze. - Powiedzieli, że została zgwałcona, jej gardło zostało poderżnięte lub zadźgane i wykrwawiła się na śmierć. Mówili, że było dużo krwi - relacjonowała.
Dzień po wizycie BBC w jej domu, policja ekshumowała ciało kobiety w celu zbadania sprawy. Było bez ubrania i z głębokim, długim rozcięciem na szyi.
W spalonym domu rodzinnym jedynie kilka śladów spokojnego życia
Szef policji obwodu kijowskiego Andrij Nebytow opowiedział dziennikarkom o kolejnej sprawie, którą funkcjonariusze badają w wiosce położonej około 50 kilometrów na zachód od Kijowa.
Trzyosobowa rodzina, para po trzydziestce i małe dziecko, mieszkała w domu na skraju wsi. - 9 marca do domu weszło kilku żołnierzy armii rosyjskiej. Mąż próbował chronić swoją rodzinę. Zastrzelili go na podwórku - powiedział Nebytow.
- Potem dwóch żołnierzy wielokrotnie zgwałciło jego żonę. Odchodzili, potem wracali. Wracali trzy razy. Grozili, że jeśli się sprzeciwi, skrzywdzą jej synka. Aby chronić dziecko, nie stawiała oporu - przyznał.
Gdy żołnierze postanowili opuścić dom, podpalili go i zastrzelili psy. Z rodzinnego domu pozostał jedynie jego szkielet. Kobieta uciekła stamtąd razem ze swoim dzieckiem. Udało jej się skontaktować z policją. Zespół Nebytowa spotkał się z nią i zarejestrował jej zeznania. W zwęglonych ruinach policjanci odnaleźli zaledwie kilka śladów dawnego spokojnego życia. To dziecięcy rowerek, wypchany konik, smycz dla psa i męski zimowy but wyściełany futrem.
Mąż kobiety został pochowany w ogrodzie przez sąsiadów. Policja i w tym przypadku dokonała ekshumacji. Po zbadaniu ciała planują skierować sprawę do międzynarodowych sądów.
Rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa oświadczyła, że dokumentuje podobne przypadki. Dziennikarki zapytały ją, czy można ocenić skalę przestępstw seksualnych popełnianych przez rosyjskie siły w czasie okupacji Ukrainy. - W tej chwili to niemożliwe, ponieważ nie wszyscy chcą nam powiedzieć, co im się przydarzyło - odpowiedziała.
Przekazała, że Ukraina chce powołania specjalnego trybunału przez Organizację Narodów Zjednoczonych, który osobiście osądzi Władimira Putina za zarzuty popełnienia zbrodni wojennych, w tym gwałtów.
"Niedawno poczułam radość z wiosny, teraz nic nie czuję"
Ze skrzywdzoną przez Rosjan kobietą rozmawiała także korespondentka CBS News Holly Williams, przebywająca w okolicach Krzywego Rogu w środkowej Ukrainie. Zwierzyła jej się 83-letnia Vera, emerytowana nauczycielka, której wioska została zajęta przez rosyjskie siły w marcu. Miejsce zamieszkania kobiety nie zostało podane ze względu na jej bezpieczeństwo.
- Złapał mnie za kark. Zaczęłam się dusić, nie mogłam oddychać - wspomniała Vera. - Powiedziałam temu, który mnie zgwałcił: "Mogłabym być twoją matką". Kazał mi się zamknąć - dodała. Jej niepełnosprawny mąż był w domu, kiedy została zaatakowana i pobita.
Wspominając atak mówiła dalej: - Kiedy skończył, złapał butelkę wódki. Zapytałam, czy mogę z powrotem założyć ubranie. Warknął: "Nie!". Kiedy oprawca opuścił jej dom, trzykrotnie oddał strzał w powietrze z karabinu szturmowego.
Miejscowi porzekazali ekipie CBS News, że na tym obszarze gwałcono też inne osoby, w tym 16-letnią dziewczynę. Dziennikarze nie byli w stanie zweryfikować żadnego z zarzutów, jednak - jak sami mówią - historia Very była szczegółowa, przekonująca i bardzo bolesna.
Kobieta zgłosiła fakt przestępstwa ukraińskiej policji. Funkcjonariusze zebrali między innymi prześcieradło do testów. - Powinien był mnie zastrzelić. Wolałabym, aby mnie zabił, zamiast tego, co zrobił - przyznała gorzko kobieta. Dodała, że jej zdaniem napastnik pochodził z dalekiego wschodu Ukrainy, regionu kontrolowanego przez wspieranych przez Rosję separatystów, gdzie mężczyźni mieli zostać powołani do walki za Rosję.
- Jestem w stanie, w którym nie jestem ani martwa, ani żywa. Niedawno poczułam radość z wiosny, teraz nic nie czuję. Nie mam nic - mówi.
Źródło: BBC, CBS News
Źródło zdjęcia głównego: Sergei Chuzavkov/SOPA Images/LightRocket via Getty Images