Rosjanie znów zaatakowali Charków. Uderzyli między innymi w wieżę telewizyjną. Media społecznościowe obiegło nagranie, na którym widać dym z masztu oraz moment, w którym duża część instalacji wali się na ziemię. W mieście są problemy z sygnałem telewizyjnym - informują lokalne władze.
O ataku na Charków poinformował w poniedziałek szef władz obwodowych Ołeh Syniehubow. Przekazał, że uderzono w wieżę telewizyjną. Jak dodał, "w tej chwili występują zakłócenia w cyfrowym sygnale telewizyjnym". Przekazał, że nie ma ofiar, a "pracownicy ukryli się podczas alarmu".
Media społecznościowe obiegło nagranie, na którym widać dym z wieży telewizyjnej w Charkowie. Zarejestrowano też moment, w którym duża część instalacji spada na ziemię.
Nagranie opublikował między innymi były prezydent Ukrainy Petro Poroszenko.
Jak podał portal trek.zone, wieża została wzniesiona w latach 50. XX wieku. Miała 192 metry wysokości.
"Potrzebujemy tego wsparcia, aby Charków nie stał się drugim Aleppo"
Charków to drugie co do wielkości miasto Ukrainy. W ostatnim czasie jest regularnie ostrzeliwane przez rosyjskich agresorów.
W ubiegłym tygodniu mer miasta Ihor Terechow powiedział, że Rosja zmieniła taktykę, próbując poprzez ostrzał obszarów mieszkaniowych sterroryzować 1,3 miliona jego mieszkańców, a także pozbawić miasto dostaw energii, wskutek czego ludzie doświadczają nieplanowanych, trwających przez wiele godzin przerw w dostawie prądu.
Podkreślał, że pakiet pomocy wojskowej USA o wartości 60 miliardów dolarów ma dla Ukrainy "kluczowe znaczenie" i wezwał Zachód do tego, by nie tracił trwającej od ponad dwóch lat wojny z pola uwagi.
- Potrzebujemy tego wsparcia, aby Charków nie stał się drugim Aleppo - powiedział Terechow, nawiązując do miasta w Syrii, które zostało niemal całkowicie zniszczone przez bombardowania rosyjskich i syryjskich sił rządowych w szczytowym momencie wojny domowej w tym kraju dekadę temu.
Źródło: Reuters, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Google Maps, IAPonomarenko/X