Korespondent TVN24 Paweł Łukasik przebywa w jednym z tureckich regionów dotkniętych tragicznym w skutkach trzęsieniem ziemi. Relacjonował we wtorek wieczorem, jak wygląda sytuacja na tych terenach. - Są tysiące zburzonych domów, a pod nimi w gruzowisku żywi ludzie, czego dzisiaj mieliśmy najlepsze dowody - mówił.
- Poszukiwania mają sens - powiedział reporter TVN24 Paweł Łukasik, który relacjonuje przebieg akcji ratunkowej po trzęsieniu ziemi w Turcji, które pozbawiło życia kilka tysięcy osób. Ratownicy wciąż mają jednak nadzieję na odnalezienie pod gruzami żywych ludzi.
Na miejsce poleciała w poniedziałek wieczorem grupa HUSAR Poland. To 76 strażaków Państwowej Straży Pożarnej i osiem wyszkolonych psów. Do wtorku wieczorem polskim ratownikom udało się wydostać spod gruzów trzy żywe osoby.
>>> Czytaj dalej: Trzęsienie ziemi w Turcji. Polscy strażacy wydobyli żywe osoby spod gruzów w Besni
- Takich obrazów w całej Turcji, także w Syrii jest bardzo wiele. Są tysiące zburzonych domów, a pod nimi w gruzowisku żywi ludzie, czego dzisiaj mieliśmy także najlepsze dowody - relacjonował Łukasik.
Trwa walka z czasem
Reporter dodał, że w niektórych przypadkach - tak jak w miejscowości Goksun w prowincji Kahramanmaras, położonej około 100 kilometrów od miejsca, w którym pojawiło się epicentrum trzęsienia - zakończono akcje poszukiwawcze i po stwierdzeniu, że nikogo żywego nie uda się już ocalić, zaczęto usuwać gruzowiska przy pomocy ciężkiego sprzętu.
- Wiele domów jest pustych, ciemnych i zimnych. Jest wiele osób, które spędzają czas w samochodzie, są w miejscach takich jak to, po prostu grzeją się przy ogniu, paląc często to, co zostało z tych domów - opowiadał Łukasik.
Walka o życie mieszkańców dotkniętych regionów, wciąż trwa.
- Warunki nie sprzyjają, jest bardzo zimno, wieczorami około -5, -7 stopni, nocą pewnie -10. Do tego wiatr i padający śnieg, utrudniający i transport, i pracę ratowników. To wszystko to oczywiście trzeba zrobić, ale gdyby pogoda była lepsza, szanse byłyby znacznie większe. No ale tak pozostaje praca tych polskich ratowników i ratowników z całego świata - podsumował.
"Ich domy po prostu przestały istnieć i nie mają się gdzie podziać"
Wcześniej Łukasik opowiadał o sytuacji grupy ludzi, którzy rozpalili ognisko. Przygotowali sobie również opał, by spędzić w tym miejscu kolejne godziny.
- Osoby, które są tu zebrane, mieszkają gdzieś w okolicy, ale ich domy po prostu przestały istnieć i nie mają gdzie się podziać. Jeśli nawet domy stoją, to też z obawy o to, co może się stać dalej, większość z nich spędza wieczór i noc w samochodach, w miejscach takich jak to - wskazywał.
Korespondent TVN24 mówił, że teraz najważniejsze jest dotarcie do osób, które pozostały pod gruzami.
Przekazał, że według napływających doniesień takich osób jest prawdopodobnie jeszcze bardzo dużo. Wskazywał, że także Syria została mocno dotknięta przez kataklizm.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24