- Przygotowania do masowego ataku na przedmieściach Damaszku trwały trzy dni. Rebelianci nie mają możliwości skoordynowania i zorganizowania tak dużej operacji - twierdzi amerykański wywiad w specjalnym raporcie. W jego ocenie, wszystkie dowody jednoznacznie wskazują na reżim jako winnego ataku. To na tych wnioskach będzie oparta decyzja o interwencji w Syrii.
Cały raport wraz z materiałami uzyskanymi przez wywiad pozostaje tajny. Mają się w nim znajdować między innymi zdjęcia satelitarne, podsłuchane rozmowy pomiędzy najwyższymi rangą urzędnikami reżimu Baszara el-Asada, filmy, wyniki analiz próbek przemyconych z Syrii i zeznania świadków. Ze względu na konieczność ochrony metod działania wywiadu USA, nie zdecydowano się ich odtajnić. Amerykański rząd udostępnił jedynie opisowe streszczenie raportu i wnioski z niego płynące.
Normalne narzędzie walki
W raportu wynika jednoznacznie, że reżim wykorzystuje broń chemiczną i w ciągu ostatnich dwóch lat czynił to już wielokrotnie, aczkolwiek na znacznie mniejszą skalę niż 21 sierpnia na przedmieściach Damaszku.
Według wywiadu, osoby kontrolujące syryjski program budowy broni chemicznej i jej wykorzystanie, są starannie selekcjonowane i pozostają absolutnie wierne reżimowi. Wszystko, co się dzieje z bronią chemiczną, ma być ściśle kontrolowane przez najwyższe władze.
Według amerykańskiego wywiadu, reżim już wielokrotnie stosował gazy bojowe w walkach w kluczowych miejscach, kiedy uznano, iż metodami konwencjonalnymi nie da się przełamać oporu powstańców. Amerykanie sądzą, iż najwyżsi syryjscy dowódcy traktują broń chemiczną jako po prostu kolejne narzędzie walki, takie jak samoloty czy rakiety balistyczne, które "wykorzystują bez skrępowania przeciw opozycji".
Sytuacja na przedmieściach Damaszku, gdzie już od ponad dwóch lat wojsko nie potrafi poskromić rebeliantów, miała być źródłem wielkiej frustracji dla reżimu. Do walk miano rzucić wszelkie dostępne środki, ale bez powodzenia. Miejscami na małą skalę używano też broni chemicznej. Brak sukcesów miał skłonić reżim do przygotowania masowego ataku gazowego, który ostatecznie przeprowadzono 21 sierpnia.
Wzmożony ruch
Jak twierdzi amerykański wywiad, przygotowania do uderzenia trwały trzy dni. Żołnierze jednostek chemicznych mieli przygotowywać zapasy specjalnej amunicji, instruować żołnierzy i rozdawać maski przeciwgazowe. Od 18 do 21 sierpnia mieli też intensywnie działać w rejonie przedmieścia 'Adra, gdzie ma znajdować się stanowisko przygotowania gazów bojowych do użycia.
Jednocześnie wywiad nie zauważył, aby strona opozycyjna czyniła w tym czasie przygotowania do ataku przy pomocy broni chemicznej.
Masowy ostrzał
21 sierpnia nad ranem miało dojść do zmasowanego uderzenia. Rakiety według wywiadu USA spadły na 12 obszarów na wschodnich i południowych przedmieściach Damaszku. Wywiad zarejestrował odpalenie szeregu pocisków z terenów kontrolowanych przez reżim. Miało to miejsce około 90 minut przed pojawieniem się pierwszych informacji na temat ataków w mediach społecznościowych. Ostrzał miał trwać od rana do popołudnia, kiedy wydano rozkaz wstrzymania ognia.
Informacje na temat skutków ataku mają pochodzić głównie z relacji zamieszczonych przez samych Syryjczyków w internecie. Wywiad skoncentrował się na analizie nagrań wideo. Symptomy widoczne u ofiar i masowy charakter ich występowania, mają jednoznacznie wskazywać na gaz bojowy paralityczno-drgawkowy - na przykład sarin. W ocenie wywiadu, ten konkretny gaz wojsko stosowało już wielokrotnie w przyszłości.
Zdaniem Amerykanów, opozycja nie byłaby w stanie sfałszować i zmanipulować tak wielkiej liczby przekazów, które pojawiły się w sieci w ciągu kilku godzin po ataku. Nie miała też wpływu na zeznania lekarzy i pracowników organizacji międzynarodowych, którzy byli obecni w regionie. Na dodatek przeciwnicy reżimu nigdy nie dysponowali siłami pozwalającymi na tak złożony i szeroko zakrojony atak przy pomocy gazów bojowych - ocenia wywiad USA.
Próbowano uprzątnąć dowody
Obrazu sytuacji dopełniają podsłuchane rozmowy syryjskich urzędników i późniejsze próby "niszczenia dowodów". W opisie raportu stwierdzono, że przechwycono między innymi rozmowę pomiędzy dwoma wysokimi rangą przedstawicielami reżimu, którzy wprost mówili o wykorzystaniu broni chemicznej 21 sierpnia. Mieli też wyrażać zaniepokojenie obecnością inspektorów ONZ w Syrii.
Po wydaniu rozkazu zaprzestania ostrzału amunicją z głowicami wypełnionymi gazami bojowymi, miała zapaść decyzja o próbie zniszczenia dowodów. Zintensyfikowano więc normalny ostrzał artyleryjski. Jak twierdzi wywiad, przez kolejne 48 godzin, zanim pozwolono inspektorom ONZ odwiedzić zaatakowany obszar, spadało na niego średnio cztery razy więcej pocisków, rakiet i bomb niż normalnie.
Na zakończenie streszczenia raportu dodano enigmatycznie, iż jest "znacząca ilość informacji", które wskazują na odpowiedzialność reżimu za atak z 21 sierpnia, ale nie można nic więcej ujawnić z racji ochrony tajemnic pracy wywiadu.
Według wywiadu USA w ataku 21 sierpnia zginęło 1429 osób, w tym 426 dzieci.
Autor: mk//bgr / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: US Gov/tvn24.pl