Śledztwo w sprawie fragmentu skrzydła zaginionego w marcu 2014 samolotu Malaysia Airlines MH370 może utknąć w martwym punkcie. Istnieje prawdopodobieństwo, że eksperci badający nieznane szczątki nie będą w stanie z całą pewnością ocenić, czy należą one do poszukiwanej maszyny.
Rzekomy element Boeinga 777 znaleziono na wyspie Reunion pod koniec lipca. Fragment skrzydła, tzw. klapolotka, badany jest w specjalizującym się w ekspertyzie wypadków lotniczych francuskim laboratorium wojskowym w miejscowości Balma pod Tuluzą. W ekspertyzie, prowadzonej w laboratorium Dyrekcji Generalnej Uzbrojenia-Technik Aeronautycznych (DGA-TA), uczestniczą eksperci francuscy, chińscy, malezyjscy i amerykańscy.
Hiszpański trop
Śledczy mieli nadzieję, że hiszpańska firma, która wyprodukowała znalezioną część samolotu, będzie w stanie potwierdzić, z jakiej konkretnej maszyny on pochodzi. Miały w tym pomóc zachowane numery serii.
Ustalono, że faktycznie jest to fragment boeinga 777. Według nieoficjalnych źródeł, na które powołuje się CNN, okazuje się jednak, że Hiszpanie mogą nie być w stanie powiedzieć ze stuprocentową pewnością, iż znaleziona część pochodzi z maszyny lotu MH370. Może się to wręcz okazać niemożliwe. Boeing 777 z 239 osobami na pokładzie zaginął 8 marca ubiegłego roku podczas lotu z Kuala Lumpur do Pekinu. Samolot zniknął z radarów niedługo po starcie. Dane satelitarne wskazują, że zmienił kurs i leciał na południe. Eksperci przypuszczają, że maszyna spadła do Oceanu Indyjskiego, prawdopodobnie na zachód od Australii, gdy skończyło się paliwo. Dotychczasowe poszukiwania prowadzone na obszarze dziesiątków tysięcy kilometrów kw. nie przyniosły żadnego rezultatu.
Autor: dasz\mtom / Źródło: tvn24, PAP, cnn.com