Prezydent Donald Trump wygłosił w nocy z wtorku na środę polskiego czasu doroczne orędzie o stanie państwa. - Chcę, by do naszego kraju przybywali migranci w jak największej ilości, ale muszą tu przyjeżdżać legalnie - zaznaczył amerykański przywódca. Zaapelował do przedstawicieli obu partii, republikanów i demokratów, by wznieśli się ponad podziały i bronili granicy USA.
Jak podkreślił Donald Trump, porządek jego wystąpienia nie był podyktowany agendą jego partii, ale ma być postrzegany jako program narodu.
Orędzie prezydenckie podczas połączonej sesji Kongresu w Waszyngtonie miało być pierwotnie wygłoszone 29 stycznia, ale zostało przełożone w związku z częściowym zawieszeniem prac rządu federalnego, tzw. shutdownem.
Prezydentowi towarzyszyła podczas wystąpienia pierwsza dama, Melania Trump.
"Wielka amerykańska przygoda"
- W XX wieku Ameryka ocaliła wolność, przemieniła naukę, wyznaczyła standardy określające poziom życia klasy średniej jako wzorzec do naśladowania przez cały świat - powiedział Donald Trump.
Przypomniał, że w 2019 r. przypada 75. rocznica wydarzenia, które generał Dwight D. Eisenhower określił jako "krucjatę w Europie". Mówił, że 50 tysięcy amerykańskich żołnierzy walczyło o wyzwolenie Europy, by "uratować cywilizację".
Prezydent zwrócił się do trzech weteranów II wojny światowej, obecnych w Kongresie w czasie wystąpienia, by wyrazić wdzięczność za ich odwagę i waleczność.
- Na świecie nie ma dziś nikogo, kto mógłby rzucić nam wyzwanie i z nami rywalizować. Teraz musimy zrobić następny śmiały i zdecydowany krok, który zainicjuje następny rozdział "wielkiej amerykańskiej przygody". Musimy wypracować standardy życia godne XXI stulecia - oświadczył Trump.
"Odrzucić politykę zemsty"
Trump apelował, aby "odrzucić politykę zemsty, oporu i odwetu, i zamiast tego przyjąć bezgraniczny potencjał wynikający ze współpracy, kompromisu i ogólnego dobra"
- Miliony obywateli obserwują w tej chwili nas, zebranych w tej wspaniałej izbie, z nadzieją, że będziemy rządzić nie jako dwie partie, ale jako jeden naród - zaznaczył.
- Wspólnie możemy przełamać trwający od wielu dziesięcioleci klincz podziałów partyjnych. Możemy przerzucić mosty nad dawnymi podziałami, zaleczyć dawne rany, zbudować nowe koalicje, wypracować nowe rozwiązania i otworzyć przed USA perspektywę wielkiej przyszłości. Decyzja należy do nas - powiedział prezydent.
Trump o "śmiesznych partyjnych śledztwach"
Prezydent USA odniósł się też do śledztwa prowadzonego w sprawie Russiagate, czyli ingerencji Rosji w wybory prezydenckie w 2016 roku i kontaktów osób z otoczenia Trumpa z przedstawicielami Kremla.
Stwierdził, że "w Stanach Zjednoczonych dzieje się gospodarczy cud", a "jedyna rzecz, która może go powstrzymać, to głupie wojny, stronnicza polityka oraz śmieszne partyjne śledztwa".
- Jeśli chcemy pokoju i dobrego dobrego ustawodawstwa, to nie możemy mieć wojen i śledztw. Tak to nie działa. Musimy być zjednoczeni w kraju, żeby pokonać przeciwników za granicą. Musimy wybrać między wielkością a impasem. Proszę was, żebyście wybrali wielkość - zaapelował prezydent USA.
Trump: migranci tak, ale legalnie
Prezydent Trump wezwał Kongres do przygotowania funduszu na budowę muru na granicy z Meksykiem. Przypomniał, że na południową granicę skierowanych zostało kolejne cztery tysiące żołnierzy.
- Chcę, by do naszego kraju przybywali migranci w jak największej ilości, ale muszą tu przyjeżdżać legalnie - podkreślił Trump.
W ocenie amerykańskiego przywódcy południowa granica Stanów Zjednoczonych jest źródłem największych zagrożeń dla bezpieczeństwa kraju. Właśnie stamtąd - przekonywał - płynie nielegalny przerzut narkotyków, który powoduje śmierć tysięcy Amerykanów i jest generowana przestępczość. Nielegalna imigracja wiąże się też ze wzrostem przemocy wobec kobiet i dzieci, a także wykorzystywaniem seksualnym nieletnich i gwałceniem kobiet.
- Naszym moralnym obowiązkiem jest stworzenie systemu migracyjnego, który będzie chronił życie i miejsca pracy naszych obywateli - argumentował prezydent.
Trump: to nie współczucie, tylko okrucieństwo
Według Donalda Trumpa problem zagrożeń wynikających z nielegalnej imigracji nie jest właściwie rozumiany przez amerykańską klasę polityczną, a zwłaszcza – jak mówił - przez jego oponentów. - Przymykanie oczu na problemy wynikające z nielegalnej imigracji nie ma nic wspólnego ze współczuciem, jak głoszą, ale jest okrucieństwem - uznał prezydent.
Ocenił, że sprawa imigracji i muru na granicy z Meksykiem stanowi dobitny przykład przepaści dzielącej amerykańską klasę polityczną i klasę pracującą.
- Żyjący w dobrobycie politycy i różni filantropi naciskają, by otworzyć granice, podczas gdy sami wiodą spokojne życie w swych posiadłościach odgrodzonych murami i bramami pilnowanymi przez strażników - powiedział.
Wezwał członków Izby Reprezentantów i senatorów, by porzucili partykularyzm i spojrzeli na problem muru na granicy z Meksykiem w szerszej perspektywie. Przekonywał, że mur ten "nie będzie tylko betonową zaporą, ale zaawansowaną technologicznie, inteligentną strukturą", która z precyzją pozwoli eliminować "patologie" napływające do Stanów Zjednoczonych "wraz z karawanami imigrantów".
"Będę mieć ten mur"
- Moja administracja przedstawiła Kongresowi zdroworozsądkową propozycję, która zawiera plany nowej fizycznej bariery lub muru na południowej granicy - powiedział. - Będę mieć ten mur - oświadczył Trump.
- Mury działają i chronią życie ludzkie. Więc zróbmy to wspólnie, pójdźmy na kompromis i osiągnijmy porozumienie - apelował prezydent USA.
Sprawę budowy muru prezydent Trump powiązał w wystąpieniu z odświeżeniem i unowocześnieniem ram legislacyjnych polityki migracyjnej państwa.
W mniejszym stopniu koncentrował się na swym niespełnionym żądaniu przeznaczenia na budowę muru 5,7 mld dolarów USA w prowizorium budżetowym, na co nie przystała Izba Reprezentantów, w której większość mają demokraci. Odrzucenie tego żądania spowodowało trwające ponad miesiąc częściowe zawieszenie prac rządu federalnego, czyli tak zwany shutdown.
Autor: asty,ads//rzw / Źródło: PAP