Irańczycy zaprzeczają, by potężna eksplozja, która zniszczyła bazę Strażników Rewolucji pod Teheranem, była dziełem izraelskich lub amerykańskich sabotażystów. Jednocześnie Teheran daje do zrozumienia, że w bazie rzeczywiście pracowano nad programem rakietowym.
Do eksplozji w bazie wojskowej Malard, 40 km na południowy zachód od stolicy Iranu, doszło w sobotę. Irańczycy od razu oznajmili, że wybuch nastąpił podczas przenoszenia amunicji w jednym z arsenałów. Nieco później okazało się, że wśród ofiar jest gen. Hassan Moghaddam, "odpowiedzialny za przemysłowe badania mające na celu zapewnienie samowystarczalności zbrojeniowej Strażników Rewolucji"
Śmierć wojskowego kierującego rozwojem irańskiego programu rakietowego dała powód do spekulacji, że eksplozja nie była wypadkiem. Izraelscy i amerykańscy dziennikarze zaczęli podejrzewać, że wybuch pod Teheranem był dziełem sabotażystów z Izraela bądź Stanów Zjednoczonych właśnie. Iran nie odnosił się do tych spekulacji.
W środę szef sztabu irańskich sił zbrojnych, gen. Hassan Firouzabadi, jako pierwszy wysokiej rangi przedstawiciel Teheranu, oficjalnie zaprzeczył tym doniesieniom. W wywiadzie dla agencji ISNA Firouzabadi oznajmił, że ani Amerykanie ani Izraelczycy z eksplozją nie mieli nic wspólnego.
Ciekawsze jest jednak, że wojskowy przyznał jednocześnie, choć nie wprost, że wypadek miał istotnie związek z programem rakietowym Iranu. Gen. Firouzabadi powiedział bowiem, że "efekt badań", podczas których doszło do potężnej eksplozji, będzie "silnym ciosem" w Izrael. Wojskowy nie rozwinął swojej myśli, ale potwierdził poniekąd tym samym wcześniejsze podejrzenia, że do wybuchu doszło podczas transportu broni, prawdopodobnie rakiet, w ukryte miejsce w obawie przed atakiem Izraela.
"Pech" programu atomowego
Irański program atomowy w ciągu ostatnich dwóch lat otrzymał serię bolesnych ciosów. W ubiegłym roku wysoki rangą naukowiec jądrowy zginął, a drugi został ranny, gdy ich samochody zaatakowali zamaskowani ludzie na motocyklach. Później tajemniczy wirus komputerowy Stuxnet doprowadził do utraty kontroli nad wirówkami używanymi do wzbogacania uranu.
Sobotnia eksplozja, jak i ta sprzed roku, uderzyły natomiast w program budowy pocisków dalekiego zasięgu Shahab-3, które mogłyby zostać użyte do ataku na Izrael w wypadku wojny.
Źródło: Reuters, tvn24.pl