Plac św. Piotra w dniu kanonizacji Jana Pawła II i Jana XXIII błyskawicznie zapełnił się wiernymi. Szybko zabrakło miejsca dla nieustannie napływających tłumów. Wiele osób wycofało się tam, gdzie tłok jest mniejszy. Przed Bazylikę Św. Piotra w asyście policji podjeżdżały oficjalne delegacje, wśród nich prezydent Bronisław Komorowski z małżonką Anną.
Para prezydencka zajęła honorowe miejsca w pobliżu głównego ołtarza znajdującego się przed bazyliką Św. Piotra. Na watykańskim placu obecni są także premier Donald Tusk wraz z małżonką oraz m.in. byli prezydenci Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski razem z żonami, marszałkowie Sejmu i Senatu Ewa Kopacz i Bogdan Borusewicz, a także Karolina Kaczorowska - wdowa po ostatnim prezydencie RP na uchodźstwie Ryszardzie Kaczorowskim. W Watykanie obecna jest także delegacja polskich parlamentarzystów.
Oficjalnych delegacji ma być łącznie 93, wśród nich 24 głowy państw.
Tłok na placu
Dla zwykłych pielgrzymów na placu św. Piotra zabrakło miejsca już wczesnym rankiem. Ludzi zaczęto nań wpuszczać o godzinie 5.30. Około ósmej całe dostępne miejsce przed bazyliką było zapełnione. Prowadzącą do placu św. Piotra ulicę via della Conciliazione również szczelnie wypełnili ludzie. Jest bardzo wielu Polaków, ale nad tłumem można dostrzec również flagi włoskie, hiszpańskie, francuskie, amerykańskie, kanadyjskie czy brazylijskie. Na swoich flagach Polacy często wypisują nazwy rodzinnych miejscowości, co - jak się okazuje - pozwala odnaleźć się znajomym. - Sie ma! Zobaczyłam z daleka waszą flagę! - cieszy się dziewczyna, która dostrzegła w tłumie kolegów ze swojego miasta. - Nie udało wam się przejść bliżej? - dopytuje. - Udało, ale wróciliśmy, bo tam straszny ścisk - odpowiadają jej koledzy. Pielgrzymi, którym nie udało się wejść na plac św. Piotra, starają się znaleźć sobie wygodne miejsca na prowadzącej nań ulicy. Najwięcej ludzi jest koło telebimu, na którym transmitowana jest uroczystość. Oczekując na nią, jedli kanapki, pili kawę z termosów, modlą się, wielu śpiewa, niektórzy w skupieniu czytają Pismo Święte.
Ucieczka nad rzekę
Wielu pielgrzymów wycofuje się jednak z tłumu. Coraz więcej osób decyduje się zostać z boku. Wypełniają się pobliskie ulice, a także bulwary nad Tybrem. - Mieliśmy jeszcze jakieś 400 metrów, ale był taki ścisk, że nie dało się bliżej podejść - mówi kobieta, która wycofała się w największego tłumu. Nad Tybr poszło też starsze małżeństwo z Wadowic. - Czekaliśmy od godz. 4, podeszliśmy blisko, nawet nie dużo nam brakło, żeby wejść, ale wróciliśmy. Straszny tam ścisk. Mowy nie ma, już tam nie wracamy, nie idzie się dopchać - relacjonują. - Postanowiłyśmy wrócić tutaj, bo jest luźniej. Nie ma ścisku, jest łatwy dostęp do sanitariatów. Mamy ze sobą radyjka, będziemy słuchać transmisji po polsku w radiu Watykan, więc w zasadzie nie ma znaczenia, gdzie będziemy siedzieć. A tu jest przynajmniej wygodnie - powiedziały dwie młode dziewczyny z Małopolski, które również postanowiły zostać nad Tybrem.
Sytuacja wyjątkowa
Służba porządkowa wciąż rozdaje butelki z wodą, a do toalet ustawiają się coraz większe kolejki. Pielgrzymi nie mogą swobodnie przemieszczać się pomiędzy wyznaczonymi sektorami, wszędzie ustawione są barierki, a funkcjonariusze pilnują, by nie było bałaganu. Im bliżej placu św. Piotra, tym mniejsza swoboda w poruszaniu się. Z powodu napływających tłumów zamknięta została stacja metra Ottaviano, położona najbliżej Watykanu. Pociągi nie zatrzymują się tam. W tłumie uwijają się handlarze, oferujący za 1 euro chorągiewki papieskie ze zdjęciem Franciszka. Mają też obrazki z Janem Pawłem II i różańce w pudełkach z wizerunkiem papieża.
Autor: mk//rzw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Thoroe CC BY SA Wikipedia