|

Wybory, w których wszyscy boją się mówić, co myślą

GettyImages-1727402910
GettyImages-1727402910
Źródło: Alex Wong/Getty Images
"To wybory między widmem pokoju lub wojny, dobrobytu lub upadku" - ostrzegł wysoki rangą chiński urzędnik przed wyborami, które 13 stycznia odbędą się na Tajwanie. Według wielu komentatorów ich wynik będzie sygnałem dla Pekinu, czy wyspę uda się przejąć pokojowo, czy też konieczna będzie inwazja. Ale sami Tajwańczycy wydają się nie mieć już wątpliwości.Artykuł dostępny w subskrypcji

Podwójne wybory na Tajwanie - jednocześnie prezydenckie i parlamentarne - odbędą się 13 stycznia. Zwykle przy tego typu demokratycznych głosowaniach mówi się o programach kandydatów, a ci prześcigają się w składaniu mniej lub bardziej realnych obietnic. Ale wybory na Tajwanie są inne - to dramatyczny obraz, jak z trudem wywalczona demokracja próbuje stawić opór potędze dyktatury i liczy, że świat stanie po jej stronie.

Czytaj także: