Tajlandzka policja upubliczniła wizerunek podejrzanego o przeprowadzenie w poniedziałek zamachu w Bangkoku. Służby nie wiedzą, kim jest. Pojawiło się też nowe nagranie, na którym widać, jak podejrzany pozostawia plecak, prawdopodobnie wypełniony materiałami wybuchowymi, i wychodzi ze świątyni.
We wtorek, dzień po zamachu na hinduistyczną świątynię, w wyniku którego zginęły 22 osoby, a 123 zostały ranne, służby udostępniły zdjęcia młodego mężczyzny podejrzewanego o podłożenie bomby.
Na nagraniu widać mężczyznę, który wygląda na około 30 lat, ubrany jest w żółty t-shirt. Usiadł na ławce przed świątynią w centrum Bangkoku. Po chwili zdjął wyraźnie wypełniony plecak i spokojnie oddalił się w nieznanym kierunku. Chwilę później miał miejsce wybuch.
Służby przyznają, że nie wiedzą, czy podejrzany jest Tajem czy obcokrajowcem. Jest poszukiwany przez policję.
We wtorek doszło też do próby przeprowadzenia drugiego zamachu. Sprawca rzucił na drogę ładunek wybuchowy, chcąc doprowadzić do wypadku autobusu. "Bomba" stoczyła się jednak do pobliskiej rzeki. Nie było rannych.
Policja nie wie, czy ataku dokonała ta sama osoba.
Moment wybuchu
Wcześniej w internecie pojawiło się też inne nagranie z centrum Bangkoku. Rejestrator zamontowany w samochodzie jednego z kierowców stojących w korku około 150-200 metrów od ulicy, na której doszło do wybuchu, nagrywał moment eksplozji i kłębu ognia i dymu wychodzące na sąsiednie ulice.
Szef policji Somyot Poompanmuang powiedział, że był to bezprecedensowy atak, w którym użyto tzw. rurobomby - ładunku złożonego z trzech kilogramów trotylu, umieszczonego w rurze i owiniętego białym materiałem.
Władze Tajlandii wezwały Chiny do szybkiego rozwiązania sprawy i złapania zamachowca. W zamachu - wśród dziewięciu ofiar spoza Tajlandii - zginęło też czterech obywateli Państwa Środka, w tym dwóch żyjących w Hongkongu.
Żadna organizacja nie przyznała się do zamachu. Władze nie obarczyły też żadnej grupy odpowiedzialnością za wybuch, który ich zdaniem miał zaszkodzić gospodarce.
Autor: adso//gry,ja / Źródło: reuters, pap
Źródło zdjęcia głównego: Reuters