Czeczeni walczący w Donbasie po stronie separatystów nazywają siebie "batalionem Wostok" i twierdzą, że przysłał ich Ramzan Kadyrow. Tyle, że te dwie rzeczy wzajemnie się wykluczają.
Pierwsze doniesienia o uzbrojonych Czeczenach na ukraińskim terytorium pojawiły się już w marcu. Widziano ich wśród "zielonych ludzików" w miejscowości Dżankoj na Krymie.
W dniu wyborów prezydenckich na Ukrainie (25 maja) jeździli już ulicami Doniecka i strzelali w powietrze. Następne dwa dni to już strzały nie na wiwat i duże straty - w bitwie o donieckie lotnisko. Wreszcie 29 maja wzięli szturmem siedzibę administracji obwodowej, wyrzucając stamtąd lokalnych separatystów.
W rozmowach z dziennikarzami mówią, że są kadyrowcami – czyli Czeczenami z oddziałów podległych Ramzanowi Kadyrowowi.
Posłuszny Moskwie prezydent Czeczenii zapewnia, że nikogo na Ukrainę nie wysyłał. Że w konflikcie nie biorą udziału żadni "umundurowani Czeczeni" lub "wojskowe konwoje z Czeczenii". Ale czeczeński watażka przyznał, że niektórzy jego rodacy mogli pojechać na własną rękę. Choć Kadyrow to najwierniejszy z wiernych wasali Putina, to w tym przypadku prawdopodobnie nie kłamie.
Jaki "Wostok"?
Czeczeni są w Donbasie – to pewne. Walczą po stronie separatystów – to też wiadomo na pewno. Ale z jakiej są formacji, kto ich konkretnie przysłał, w jakim charakterze (najemnicy, ochotnicy, etatowi żołnierze) – tego nie wiemy. Wiemy, że komuś bardzo zależało, aby napis "Batalion Wostok" na jednym z transporterów, którymi jeździli po Doniecku uzbrojeni mężczyźni kaukaskiej aparycji, był bardzo duży i widoczny dla wszystkich. Zwłaszcza dziennikarzy. Żeby nie było żadnych wątpliwości - jeżdżą pod flagami Czeczenii.
To prawda, że istniała taka jednostka, jak batalion Wostok. Co więcej, była ona rzeczywiście złożona głównie z Czeczenów. Tyle, że została rozwiązana 8 listopada 2008 roku, kilka miesięcy po wojnie z Gruzją, w której Wostok walczył zresztą po rosyjskiej stronie. Rosyjskie agencje prasowe donosiły wtedy, że o rozwiązaniu batalionów "Wostok" i "Zapad" oraz 42. Dywizji Zmotoryzowanej zastępca dowódcy sił lądowych rosyjskiego wojska generał Władimir Mołtenskoj osobiście informował Ramzana Kadyrowa. W rozmowie w cztery oczy. I nic w tym dziwnego. Batalion "Wostok" był bowiem dowodzony przez śmiertelnych wrogów Kadyrowa – braci Jamadajewów.
Władcy Gudermesu
Jamadajewowie byli jednym z potężniejszych klanów. Bardzo długo popierali niepodległą Czeczenię. Jeden z pięciu braci, Dżabraił, został nawet mianowany "generałem brygady" przez pierwszego prezydenta Republiki Iczkeria, Dżochara Dudajewa. Po I wojnie czeczeńskiej (1994-1996) Jamadajewowie popadli jednak w konflikt z miejscowymi wahabitami i gdy w 1999 r. Rosja po raz drugi zaatakowała Czeczenię, bracia przeszli na stronę Moskwy i jej lokalnego namiestnika, Achmada Kadyrowa (ojca Ramzana). Poddali siedzibę klanu Gudermes Rosjanom i zaczęli walczyć u ich boku.
Od 1999 r. polityczna kariera Jamadajewów jest na dobre i na złe związana z Rosją. To oznaczało wojnę z czeczeńskimi rebeliantami, ale potem także z Ramzanem Kadyrowem, który objął władzę po śmierci ojca (zamach bombowy) i nie zamierzał tolerować innych prorosyjskich ośrodków władzy w republice.
Dziś żyje już tylko trzech z sześciu braci Jamadajewów. Najstarszy Rusłan, pułkownik armii rosyjskiej i deputowany Dumy, zginął w zamachu w Moskwie (2008 r.). Dżabraił, porucznik rosyjskiej armii, zginął w zamachu bombowym w Wiedeno (2003 r.). Sulim, podpułkownik rosyjskiej armii, zginął w zamachu w Dubaju (2009 r.).
W służbie GRU
W 1999 r. Jamadajewowie utworzyli własną jednostkę, która walczyła po stronie Rosjan. Jej dowódcą był Dżabraił, który zginął w 2003 r. w zamachu bombowym zorganizowanym przez rebeliantów. Wtedy dowództwo przejął Sulim, a sama jednostka została formalnie włączona w struktury rosyjskich sił zbrojnych, jako batalion specnazu GRU (wywiad wojskowy Rosji) "Wostok". Drugą podobną jednostką był batalion "Zapad". Oba bataliony wchodziły w skład 42. Dywizji Zmotoryzowanej, stacjonującej w Czeczenii.
"Wostok", złożony w dużym stopniu z byłych rebeliantów, którzy przeszli na stronę Rosji, stał się de facto prywatną armią Jamadajewów. Dowodził Sulim, a jego bracia Musa i Badrudin, byli oficerami niższego szczebla. Drugi czeczeński batalion specnazu GRU "Zapad" nie przyjmował w swe szeregi byłych rebeliantów. Jego dowódca Said-Magomed Kakijew również był skonfliktowany z Kadyrowem.
Bitwa o Gudermes
Oba bataliony były solą w oku Kadyrowa, bo podlegały nie jemu, lecz rosyjskiej armii. Ale jeszcze bardziej niepokojące były ambicje Jamadajewów. Polityk Rusłan był deputowanym rosyjskiej Dumy ze świetnymi znajomościami w Moskwie. Biznesmen Isa założył medialny holding, a żołnierz Sulim ogłosił, że w jego ramach chce założyć stronę internetową batalionu "Wostok". Nadające na całą Czeczenię z bazy GRU w Gudermesie radio i telewizja stałyby się poważną konkurencją dla Kadyrowa. W tej sytuacji zimna wojna na linii Gudermes-Grozny musiała przejść w fazę gorącą.
W kwietniu 2008 r. patrol dowodzony przez Badrudina Jamadajewa ostrzelał ochronę osobistą Kadyrowa. Wybuchły walki, w których zginęło kilkanaście osób. Przeważający liczebnie kadyrowcy z batalionów republikańskiego MSW "Siewier" i "Jug" otoczyli bazę batalionu "Wostok" oraz prywatną rezydencję Jamadajewów w Gudermesie. Tylko interwencja najwyższych rangą oficerów rosyjskich w Czeczenii zapobiegła szturmowi.
Wojna podjazdowa
Kadyrow nie zamierzał odpuszczać. Podległe mu władze Czeczenii i jego sojusznicy w Moskwie oskarżyli Jamadajewów o przestępstwa kryminalne (morderstwa i porwania dla okupu) oraz spiskowanie z Borysem Bieriezowskim. Nagle zaczęły znajdować się jeden za drugim masowe groby ofiar batalionu "Wostok". W maju Kadyrow ogłosił, że zawiesza Sulima w obowiązkach dowódcy jednostki.
Problem w tym, że Jamadajewowie wciąż mieli potężnych protektorów w Moskwie. Dowódca wojsk rosyjskich w Czeczenii gen. Władimir Szamanow oświadczył: - Nikt nie planuje rozpuszczenia batalionów "Wostok" i "Zapad". Mam rozkazy szkolić ich personel i nie mam informacji, że ktokolwiek planuje zawiesić Jamadajewa.
Rosyjscy generałowie sugerowali, że za skuteczniejsze w wojnie z rebelią i bardziej godne zaufania jednostki uznają właśnie formacje Jamadajewów, a nie Kadyrowa.
Na gruzińskim froncie
Ten jednak nie rezygnował i w końcu skutecznie wykorzystał swoje kontakty w Moskwie. 6 sierpnia władze w Groznym ogłosiły, że Sulim Jamadajew trafił na federalną listę poszukiwanych za przestępstwa kryminalne. 7 sierpnia potwierdził to Komitet Śledczy Prokuratury Generalnej Rosji. Ale w nocy z 7 na 8 sierpnia wybuchła wojna z Gruzją i rosyjskie dowództwo wojskowe mogło na razie zignorować decyzje prokuratury.
Co najmniej dwie kompanie z batalionów GRU "Zapad" i "Wostok" wysłano na front. Sulima Jamadajewa miano widzieć podczas ciężkich walk na przedmieściach Cchinwali – stolicy Osetii Południowej. Kilka dni później pojawiły się informacje, że Czeczenów z "Wostoku" widziano podczas plądrowania gruzińskich wsi w rejonie Gori.
Zemsta Ramzana
Zaraz po zakończeniu wojny Sulim stracił dowództwo batalionu. 21 sierpnia 2008 został w ogóle zwolniony ze służby. Wyjechał do Moskwy leczyć rany. 24 września samochodem Sulima jego brat Rusłan wracał ze spotkania z wiceszefem prezydenckiej administracji Władisławem Surkowem. Na ulicy koło siedziby rządu rosyjskiego uderzyli zamachowcy – Jamadajew zginął od ich kul.
- Obwiniam Ramzana Kadyrowa o zabójstwo mojego brata Rusłana i obiecuję go pomścić, jak tylko zakończy się święty miesiąc ramadan – oświadczył wtedy Sulim. Ale sam wyjechał z Rosji w listopadzie 2008 r. Zamieszkał w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Nawet tam dopadli go jednak ludzie Kadyrowa – Sulim został zastrzelony 29 marca 2009 r.
Czeczeni w Donbasie
Wydaje się mało prawdopodobne, aby Kadyrow wysyłał na wojnę na Ukrainę swoich ludzi pod nazwą jednostki, której nienawidził, której się bardzo obawiał, i do likwidacji której wreszcie doprowadził. Drugi argument przemawiający na korzyść Kadyrowa, gdy ten zapewnia, że nie wysyłał do Donbasu swoich ludzi, jest natury... religijnej. Otóż na nagraniach wideo Czeczeni w Doniecku podający się za batalion "Wostok" otwarcie palą papierosy. Tymczasem Kadyrow od dawna ubiera się w piórka zagorzałego muzułmanina. I wprowadził w podległych mu zbrojnych oddziałach – zgodnie z prawem islamu – surowy zakaz palenia tytoniu. Przynajmniej publicznie.
Kim więc są Czeczeni (a właściwie mieszkańcy Kaukazu Północnego) walczący z ukraińskim państwem w Donbasie? Być może to tylko zbieranina awanturników, którzy spontanicznie nazwali siebie "batalionem Wostok". Może są wśród nich weterani tamtego batalionu "Wostok" – to prawdopodobne, bo ludzie Jamadajewów nie mają czego szukać w Czeczenii Kadyrowa. Zresztą temu ostatniemu wypada przyznać rację, gdy mówi, że przecież dwa z trzech milionów Czeczenów żyją poza Czeczenią, więc on "nie może wiedzieć, dokąd każdy z nich jeździ".
Wielu Czeczenów – także weteranów batalionów "Wostok" i "Zapad" – pracowało w agencjach ochrony Rinata Achmetowa. Być może część "batalionu Wostok" rekrutuje się właśnie spośród nich. Choć są tam też Osetyjczycy i inne narodowości kaukaskie.
Pozostaje też oczywiście ostatnia wersja. Otóż zdaniem części ekspertów jednostka "Wostok" tak naprawdę mogła nie być nigdy zlikwidowana, a jedynie zmienić nazwę i być włączona do innych struktur sił zbrojnych Rosji w Czeczenii. A teraz być wysłana właśnie do Donbasu.
Autor: Grzegorz Kuczyński//rzw/kwoj / Źródło: tvn24.pl