W strzelaninie, do której doszło we wtorek w szwedzkim mieście Örebro, zginęło 11 osób - podała dziś rano policja. Funkcjonariusze zastrzegają jednak, że liczba ofiar może wzrosnąć. Świadkowie ataku dzielą się dramatycznymi relacjami z przebiegu zdarzenia.
Policja podała bilans ofiar strzelaniny w szwedzkim mieście Örebro. We wtorek po południu 35-letni mężczyzna wtargnął na teren kampusu, gdzie znajduje się kilka szkół dla dzieci i dorosłych i zaczął strzelać. Dotąd służby informowały o "około 10 zabitych", nie wskazując konkretnej liczby. Podczas zwołanej w środę rano konferencji prasowej funkcjonariusze przekazali, że życie straciło 11 osób.
Policja zaznacza, że liczba ofiar śmiertelnych może wzrosnąć. Sześcioro poszkodowanych wciąż jest hospitalizowanych. Pięć osób ma poważne rany postrzałowe, a dwie przebywają na oddziale intensywnej terapii - informują służby. Funkcjonariusze potwierdzają, że wśród zabitych jest sprawca ataku. Mężczyzna działał w pojedynkę.
Strzelanina w szkole w Szwecji. Relacje świadków
Świadkowie zdarzenia dzielą się z mediami swoimi dramatycznymi przeżyciami. Kobieta imieniem Marwa opisuje w rozmowie z TV4 moment, w którym zdała sobie sprawę z ataku. Jak mówi, właśnie skończyła zajęcia, gdy usłyszała, że ludzie zaczynają krzyczeć i uciekać. - Nie słyszeliśmy żadnych alarmów, więc nie wiedzieliśmy, czy to coś pilnego, ani dlaczego inni biegną. Dopiero kiedy otworzyliśmy drzwi i wyszliśmy, zobaczyliśmy, że ktoś strzelał - przyznaje.
Kobieta wspomina widok nieznajomego postrzelonego mężczyzny i wszechobecną panikę. - Wszyscy byli w szoku. Mówili tylko: "uciekaj, uciekaj" - mówi Marwa, która wraz z przyjacielem zaczęła udzielać pomocy rannemu. - W pobliżu nie było jeszcze policji ani karetki. Próbowałam przypomnieć sobie wszystko, czego uczyłam się na kursie dla pielęgniarek - dodaje kobieta, opisując, jak z szalika zaimprowizowała opaskę uciskową dla rannego.
Inna świadkini mówiła przed kamerami Sveriges Television, jak wraz z innymi uczniami szkoły dla dorosłych leżała na podłodze jednej z sal i zastanawiała się, co dalej. - Minuty trwały jak godziny. (...) Myślałam przede wszystkim o dzieciach. 'Czy będę jeszcze mogła do nich wrócić?' - opowiada kobieta. - Nadal myślę, że to był sen, ciągle czuję ucisk w klatce piersiowej - wyznaje reporterom telewizji kolejna uczestniczka ataku.
18-letni uczeń jednej ze placówek ulokowanych na terenie kompleksu mówi dziennikowi "Svenska Dagbladet", że był w szkole, gdy na zewnątrz zaczęły się strzały. - Usłyszałem kilka huków. Siedem lub dziesięć. Nie wiem. Wybiegliśmy, żeby zobaczyć, co się dzieje, ale nauczyciele kazali nam wrócić do środka - opisuje. Nastolatek dodaje, że "jest wdzięczny" za reakcję kadry, która zabroniła komukolwiek wychodzić z klasy i poleciła uczniom oddalić się od okien.
ZOBACZ TEŻ: W Sztokholmie i jego sąsiedztwie codziennie dochodzi do eksplozji. Bandyci werbują dzieci, stąd nowe prawo
Policja o napastniku
Policja odmawia obecnie podawania bardziej szczegółowych informacji na temat sprawcy ataku. Szwedzkie media wskazują, że mężczyzna miał około 35 lat. Media podają, że napastnik posiadał pozwolenie na broń, znaleziono przy nim karabin automatyczny. Po ataku miał odebrać sobie życie.
Premier Ulf Kristersson ocenił, że "to najgorsza masowa strzelanina w historii Szwecji". W ramach żałoby flagi na Zamku Królewskim w Sztokholmie i budynku parlamentu zostały opuszczone do połowy. Szwedzki dwór królewski zapowiada, że Karol XVI Gustaw i królowa Sylwia odwiedzą miejsce zamachu w środę wieczorem.
ZOBACZ TEŻ: Strzały w pobliżu stacji metra. Trwa obława
Źródło: Svenska Dagbladet, Sveriges Television, TV4, The Guardian, PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/VIKTORIA BANK