Władze Dystryktu Kolumbii, Pentagonu oraz straż Kongresu przerzucają się odpowiedzialnością za wydarzenia, do których doszło na Kapitolu. Jak podaje stacja CNN, powołując się na źródła, mobilizacja Gwardii Narodowej podczas zamieszek w Waszyngtonie była utrudniona przez biurokrację i brak koordynacji służb.
W związku z wtargnięciem uczestników środowej demonstracji do gmachu Kongresu na Kapitolu amerykańskie służby mierzą się z wzajemnymi zarzutami braku koordynacji działań oraz słabej komunikacji, co miało skutkować utratą kontroli nad sytuacją. Pentagon oskarżany jest o opieszałość i długie podejmowanie decyzji, a straż Kapitolu odpowiadająca za bezpieczeństwo Kongresu jest obwiniana o zbagatelizowanie zagrożenia przed atakiem. O niewłaściwe reagowanie obwiniane są też władze miejskie Waszyngtonu.
"Straż kapitolińska stanowi oddzielną strukturę. Musi zwracać się o wsparcie i o pomoc, jeśli pojawia się zagrożenie"
Jak twierdzi źródło CNN we władzach Waszyngtonu, Pentagon nie spieszył się z wysłaniem żołnierzy Gwardii Narodowej do ochrony Kongresu, a gdy sytuacja gwałtownie się pogorszyła, urzędnikom sporo czasu zajęło samo zatwierdzenie decyzji o dyslokacji oddziałów Gwardii Narodowej.
Pierwsze, wystosowane przez władze miejskie stolicy wezwanie o posiłki napłynęło z Waszyngtonu do Pentagonu przed godziną 14 w środę - relacjonuje wydarzenia CNN. Prośba ta - jak przekazuje źródło stacji w resorcie obrony - miała być lakoniczna i nieprecyzyjna.
Z powodów proceduralnych zatwierdzenie wniosku wystosowanego przez burmistrz Muriel Bowser miało zająć aż 90 minut. Większość tego czasu poświęcono na rozmowy telefoniczne mające dokładnie określić, jakie siły wysłać i w co je wyposażyć. Poinformowało o tym w piątek biuro pełniącego obowiązki szefa Pentagonu Christophera Millera.
Ochraniająca Kongres "straż kapitolińska stanowi oddzielną strukturę. Musi zwracać się o wsparcie i o pomoc, jeśli pojawia się zagrożenie. Do niedzieli dowództwo straży mówiło, że nie potrzebuje dodatkowego wsparcia" - wyjaśniał w piątek sekretarz do spraw wojsk lądowych Ryan McCarthy. Jak podkreślił, taka informacja jest kluczowa, gdy chodzi "o dyslokację sił na Kapitolu i planowanie działań sił szybkiego reagowania".
"Uznali, że mają wystarczające siły"
CNN pisze, że władze miejskie spodziewały się w środę nawet kilkadziesiąt tysięcy demonstrujących. Wszystkie służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo miały być jednak przekonane, że raczej nie dojdzie do wybuchu przemocy, mimo iż miały świadomość, że w mediach społecznościowych pojawiały się niepokojące treści publikowane przez członków skrajnie prawicowych grup.
Przed środą zmobilizowano 340 żołnierzy waszyngtońskiej Gwardii Narodowej, którzy zapewniali bezpieczeństwo na terenie wokół Kapitolu i w mieście. W pogotowiu pozostawał też 40-osobowy oddział szybkiego reagowania, którego żołnierze znajdowali się w momencie ataku w bazie lotniczej Andrews oddalonej o około 20 kilometrów od Kapitolu.
Władze miasta nie prosiły o nic więcej - wynika z pisma, jakie wystosowała do Pentagonu burmistrz Waszyngtonu. Również straż ochraniająca gmach Kongresu na Kapitolu nie zgłaszała, że potrzebuje pomocy. Przeciwnie, jej dowództwo konsekwentnie odrzucało oferty pomocy wysuwane przez resort obrony - podaje CNN.
- Polegamy na ocenie straży Kapitolu i federalnych służb bezpieczeństwa, które przedstawiają szacunki w oparciu o własne prognozy rozwoju sytuacji (...) Uznali, że mają wystarczające siły (...) - przekazał rzecznik Pentagonu Jonathan Hoffman.
Zamieszki pod Kapitolem
Prośba wysłana o godzinie 13.34
Każdy stan oraz Dystrykt Kolumbii ma własne oddziały Gwardii Narodowej. Ale waszyngtońskie oddziały działają inaczej niż te stanowe. W nagłych przypadkach każdy gubernator może wezwać jednostkę Gwardii w celu udzielenia pomocy. Tak jak prezydent jest naczelnym dowódcą wojska, tak gubernator jest naczelnym dowódcą Gwardii Narodowej na obszarze podlegającym jego jurysdykcji. Waszyngton nie jest jednak stanem i nie ma gubernatora. Rozmieszczenie Gwardii Narodowej wymaga wyraźnej prośby, rozpatrywanej przez ministra obrony, który reprezentuje prezydenta USA jako zwierzchnika sił zbrojnych.
Taka prośba została wystosowana przez burmistrz Bowser o godzinie 13.34 (19.34 czasu polskiego) w środę. Pięć minut później również szef straży ochraniającej Kongres, Steven Sund, złożył podobny wniosek.
Przerzucenie jednostek Gwardii Narodowej na Kapitol okazało się czasochłonne. Wykorzystana w środę część Gwardii Narodowej - na mocy wcześniejszej umowy z miastem - zajmowała się ochroną głównych punktów kontroli ruchu i stacji metra. Nie była wyposażona w sposób odpowiadający zagrożeniom, jakie powstały po wtargnięciu demonstrantów do Kongresu. Zanim żołnierze Gwardii trafili na Kapitol, musieli wrócić się do jednostek i tam się doposażyć.
Wzmożone środki bezpieczeństwa na Kapitolu
Po środowych wydarzeniach już w czwartek otoczenie Kongresu zaczęły ochraniać między innymi dodatkowe oddziały Gwardii Narodowej ze stanów Maryland oraz Wirginia. Jak poinformowało Polską Agencję Prasową źródło w Gwardii Narodowej, jednostki te mają stacjonować w okolicach Kapitolu przez co najmniej 30 dni. Ponadto gmach parlamentu otoczono wysokim na na ponad dwa metry płotem.
Źródło: PAP