Abu al-Baraa al-Dżazairi, jeden z przywódców działających w Syrii organizacji rebelianckich związanych z Al-Kaidą, zginął w zasadzce urządzonej przez wrogie bojówki. Jak twierdzi w TVN24 BiŚ Bartosz Węglarczyk, to on był porywaczem polskiego fotografa Marcina Sudera. Dziennikarz powołuje się przy tym na swoje "poufne" źródła.
Informację na temat śmierci al-Dżaziriego, który był jednym z "emirów", czyli lokalnych dowódców organizacji Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIL), podała w środę agencja Reutera. Zabity szefował bojówkom radykalnych islamistów w rejonie miasta Sarakib na północnym-zachodzie Syrii. Jak twierdzi Węglarczyk, powołując się na "dobrze poinformowane źródła", al-Dżaziri był "porywaczem" Sudera. Nie rozwinął tego, jakie powiązania dowódca ekstremistów miał mieć z porwaniem. Do uprowadzenia na pewno doszło na terenie, na którym działał Al-Dżaziri, czyli w rejonie miasta Sarakib. Do tej pory nie powiązano jednak jednoznacznie ISIL z porwaniem Polaka.
Niebezpieczna praca w Syrii
Suder został porwany w lipcu 2013 roku, kiedy pracował jako niezależny fotoreporter i relacjonował wydarzenia wojny domowej w Syrii. Przez kilka miesięcy informacje na temat jego sytuacji były bardzo skąpe. Dość niespodziewanie na początku listopada okazało się, że Polak wydostał się z niewoli i wrócił do Polski. Według oficjalnych informacji MSZ, Polak samodzielnie uciekł porywaczom i miał wielkie szczęście. Dyplomacja pomogła mu jedynie wrócić do kraju. Nie ma informacji o zapłaceniu ewentualnego okupu.
Świeccy rebelianci, którzy walczą teraz otwarcie z radykalnymi bojówkami islamskimi, od początku przekonywali, że fotoreporter został porwany przez ekstremistów. Ten, oraz inne podobne incydenty, doprowadziły do wybuchu wojny w ramach opozycji walczącej jednocześnie z reżimem Baszara Asada. Wewnętrzne walki toczą się głównie na kontrolowanej przez rebelię północnej części Syrii.
Al-Dżaziri miał zginąć właśnie w ramach takich starć. ISIL miał w ostatnich miesiącach za wszelką cenę przejąć władzę w Sarakib i okolicy, przez co stał się wrogiem wszystkich innych bojówek. W środę nad rano konwój pojazdów, w którym jechał wraz z grupą wiernych bojowników, dostał się w zasadzkę i został zniszczony przez inne bojówki. "Emir" miał zginąć na miejscu.
Zabity dowódca był modelowym przykładem bojówkarza walczącego w Syrii w szeregach islamistów. Pochodzi z rodziny algierskich imigrantów, którzy osiedli w Belgii. Tam też się urodził i formalnie ma belgijskie obywatelstwo. Podobnie, jak setki lub tysiące innych zradykalizowanych muzułmanów z państw Europy Zachodniej, wyruszył do Syrii prowadzić "dżihad" przeciw rządowi Assada. Dołączył przy tym do ISIL, które jest uznawane za zbrojne przedstawicielstwo Al-Kaidy w Syrii i Iraku.
Autor: mk / Źródło: Reuters, tvn24.pl, TVN24 BiS