Jeśli dobrze przyjrzeć się debacie w polskiej polityce wewnętrznej, to duża jej część wiąże się z kwestią tego, że naród ostatecznie może przetrwać jedynie poprzez walkę, poprzez konflikt - ocenił w środę w Paryżu szef niemieckiej dyplomacji Sigmar Gabriel. Jak tłumaczył, taka postawa jest przeciwieństwem przekonania, że suwerenność narodowa może być wzmacniana dzięki współpracy międzynarodowej. Minister podkreślał też, że "francusko-niemiecki silnik ożywił się".
Niemiecki minister spraw zagranicznych Sigmar Gabriel odwiedził w środę Paryż, gdzie wziął udział w posiedzeniu francuskiego rząd i spotkaniu z ambasadorami.
Gabriel wykorzystał wizytę we francuskiej stolicy, by wezwać do zachowania jedności Unii Europejskiej i podkreślić, że blok powinien być bardziej aktywny na globalnej scenie.
Jak stwierdził, "francusko-niemiecki silnik ożywił się", a kraje te łączy duch "bardzo silnej i energicznej współpracy", który pozwoli im zostać "aktorami odnowy Europy".
Na spotkaniu z ambasadorami Gabriel stanowczo sprzeciwił się tendencjom nacjonalistycznym i izolacjonistycznym. Skrytykował administrację Donalda Trumpa, wspomniał także o polskim rządzie.
- Jeśli dobrze przyjrzeć się debacie w polskiej polityce wewnętrznej, to duża jej część wiąże się z kwestią tego, że naród ostatecznie może przetrwać jedynie poprzez walkę, poprzez konflikt - powiedział. - Przekonanie, że suwerenność narodowa może zostać wzmocniona przez współpracę międzynarodową (...) w wielu częściach świata jest w odwrocie, a nie na fali wznoszącej - stwierdził.
Gabriel zaznaczał, że głos Francji czy Niemiec oddzielnie "nie będzie się liczył w świecie jutra". - Dlatego właśnie jestem przekonany, że naszym ogromnym zadaniem w nadchodzących latach będzie przyznanie naszym dzieciom i wnukom wspólnego, europejskiego głosu, pewnego siebie i tam, gdzie trzeba niezależnego. Głosu dla wielkich wyzwań i konfliktów na świecie - mówił.
Poparcie dla Francji w sprawie pracowników delegowanych
Sigmar Gabriel spotkał się także w środę z Emmanuelem Macronem. Po rozmowie z francuskim prezydentem poinformował, że popiera stanowisko władz Francji w sprawie wynagradzania pracowników delegowanych.
Wspomniana dyrektywa odnosi się do osób, oddelegowanych przez swego pracodawcę do pracy w innym państwie unijnym. Zgodnie z propozycją Komisji Europejskiej osoby pracujące w tym samym miejscu miałyby być w zasadzie tak samo wynagradzane w celu wyeliminowania konkurencji płacowej, określanej także jako dumping płacowy. Macron chce jak najszybszego uzgodnienia zmodyfikowanej dyrektywy, postulując równocześnie ograniczenie okresu oddelegowania do maksymalnie jednego roku. Propozycja KE mówi tu o maksymalnie 24 miesiącach. Przeciwnikami wprowadzania zmian do dyrektywy są Polska i niektóre inne państwa, widzące w tym zagrożenie dla własnych firm zwłaszcza z sektora transportowego.
Autor: kg\mtom / Źródło: Reuters TV, PAP, AFP