Angela Merkel wraca z Brukseli potrójnie upokorzona - komentuje niemiecki dziennik "Die Welt". Emmanuel Macron zakwestionował dotychczasowe zasady obsadzania stanowisk, zawiedli ją koledzy z Europejskiej Partii Ludowej, nie wsparł partner koalicyjny - podkreśla gazeta w komentarzu po unijnym szczycie w Brukseli. Kanclerz znalazła się w potrzasku - dodaje.
Szczyt UE nominował Niemkę Ursulę von der Leyen na szefową Komisji Europejskiej, a premiera Belgii Charlesa Michela wybrał na przewodniczącego Rady Europejskiej. Francuzka Christine Lagarde ma zostać prezesem Europejskiego Banku Centralnego, a Hiszpan Josep Borrell szefem unijnej dyplomacji.
"Czy tak wygląda sukces?"
Jak pisze "Die Welt", cały świat mógł zobaczyć na własne oczy, że rząd federalny jest głęboko podzielony, gdy chodzi o kluczowe decyzje dotyczące spraw europejskich.
"Cała europejska ekipa wspinaczkowa, asekurowana linami, zaczęła osuwać się w przepaść, a szefom rządów Unii Europejskiej udało się zaczepić tylko o małe drzewko w postaci Ursuli von der Leyen. Dłoń koalicyjnej SPD wyśliznęła się z ręki kanclerz Merkel. Dalej szefowa niemieckiego rządu musiała podążać samotnie, walcząc o takie rozdanie stanowisk, które umożliwiłoby nominację niemieckiej polityk" - komentuje "Die Wielt".
"Czy tak wygląda sukces? Czy to są perspektywy na przyszłość?" - pyta niemiecki dziennik.
"Kanclerz znalazła się w potrzasku"
Podejmując decyzję o rezygnacji z uczestnictwa w życiu politycznym, jesienią ubiegłego roku Merkel podkreślała, że była gotowa pozostać na stanowisku kanclerskim do 2021 roku, ale "chciała sprawować urząd z godnością i również z godnością go opuścić".
Przedłużony brukselski weekend Angeli Merkel raczej nie będzie się kojarzyć z godnością czy okazaniem szacunku polityk, która po prawie 14 latach rządów przechodzi na emeryturę - ocenia "Die Welt" w komentarzu po zakończeniu szczytu unijnych przywódców.
"Jeśli wziąć pod uwagę, w jaki sposób potraktowali Merkel koledzy z Europejskiej Partii Ludowej, kwestionując wypracowany przez nią kompromis, oraz to, w jaki sposób rozmawiali z nią przywódcy innych państw członkowskich, można uznać, że kanclerz znalazła się w potrzasku" - czytamy.
"Najpierw Emmanuel Macron zakwestionował kluczową zasadę wyłaniania kandydatów na stanowisko szefa Komisji Europejskiej po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Potem dołączyli do niego Polacy, Węgrzy i Włosi, którzy z dumą zatopili kandydaturę Manfreda Webera. Następnie doszło do buntu w Europejskiej Partii Ludowej, która nie zaakceptowała kompromisowej propozycji Merkel, by na szefa Komisji mianować kandydata Europejskiej Partii Socjalistów Fransa Timmermansa" - wylicza "Die Welt".
"Drugi kompromis"
Autor komentarza redakcyjnego publicysta Torsten Krauel wskazuje też, że losy "drugiego kompromisu", na jaki przystała Merkel, a dotyczącego Ursuli von der Leyen, też nie są w pełni zapewnione, bo ostatnie słowo będzie należeć do Parlamentu Europejskiego. Nie wiadomo, jak zachowają się socjaliści i demokraci. "Być może deputowani SPD staną przed wyborem odrzucenia ustaleń szczytu i stanięcia ramię w ramię z populistami i prawicowymi ekstremistami. Najprawdopodobniej jednak wstrzymają się od głosu podczas obrad Parlamentu Europejskiego, jak uczyniła we wtorek Merkel w Radzie Europejskiej" - czytamy w artykule.
Gazeta podkreśla, że z punktu widzenia Merkel nominacja von der Leyen jest próbą "ocalenia Europy". Ponadto po raz pierwszy od ponad 60 lat po podpisaniu Traktów Rzymskich najważniejsze stanowisko w UE obejmie znów przedstawiciel Niemiec i tym razem będzie to najprawdopodobniej kobieta - pierwsza w historii Komisji Europejskiej" - zaznacza "Die Welt".
Ceną za ten kompromis - podkreśla dziennik - może być dalsze rozluźnienie koalicji z SPD, coś w rodzaju pauzy, a także odsunięcie w czasie takiej procedury obsadzania stanowisk w Unii Europejskiej, która uwzględniałaby wolę wyborców wyrażoną w wyniku wyborów do europarlamentu.
Autor: momo//now / Źródło: PAP