Relacja syna mężczyzny, który zginął w wypadku samochodowym spowodowanym przez Polaków: Michał siedział wtedy w aucie obok ojca i też mógł zginąć. W rozmowie z reporterem "Czarno na białym" Dariuszem Kubikiem, pierwszej dla mediów, opowiedział o tym, co się wydarzyło.
Przez trzech Polaków spokojne życie mieszkańców Orawskiego Podzamcza, słowackiej wsi położonej 35 kilometrów od granicy z Polską, zmieniło się w dramat.
- Mieszkaliśmy dwa domy dalej. Znałam go od urodzenia. To jest straszne. Nie da się tego opisać. To dotknęło całe Orawskie Podzamcze - powiedziała jedna z mieszkanek.
- Ukarać ich i wsadzić do więzienia na całe życie. To było celowe morderstwo. Wszyscy Polacy są winni. Ja bym im pozwoliła jeździć 20 kilometrów na godzinę po Słowacji - stwierdziła wyraźnie przejęta mieszkanka wsi. Zdaniem starszej pani "Oni [Polacy - przyp. red.] jeżdżą po Słowacji jak wariaci".
Reporterzy magazynu "Czarno na białym" dotarli do syna zabitego Słowaka. Podczas wypadku siedział obok ojca na przednim siedzeniu. - Mam rany na nodze, rękach i łokciu. Fizycznie jest wszystko w porządku. Psychicznie jest trudno, mnie i mamie - powiedział Michał Onczo.
"To była sekunda"
Syn Stefana Onczo nie chce pokazywać twarzy przed kamerą, ale chce, żeby Polacy zapamiętali jego ojca. Zgodził się, w pierwszej w ogóle rozmowie z mediami, opowiedzieć o tym, co stało się ostatniej niedzieli września.
- Mama z tatą zabrali ze sobą rowery. Była piękna pogoda i chcieli ją wykorzystać - powiedział. Onczowie mieli najpierw odwieźć syna na uczelnię do pobliskiej Żyliny. Michał jest studentem inżynierii.
- Pamiętam, że jechaliśmy powoli, 80-90 kilometrów na godzinę. Gdy wyszliśmy zza zakrętu, zobaczyliśmy mercedesa. On wyprzedził jeszcze auto. Za nim jechało ferrari, które też chciało wyprzedzić. Tata znał tę drogę, wiedział że jest szeroka, że nawet cztery auta mogą się tam zmieścić - relacjonował Michał Onczo.
- [Tata - przyp. red.] dojechał do barierki, ale wtedy porsche wbiło się w ferrari i to była chwila, jak porsche w nas uderzyło - zrelacjonował syn tragicznie zmarłego. Zdaniem Michała nie było gdzie uciekać.
- To była sekunda - dodaje.
- Tata wziął to na siebie. Gdyby tego nie zrobił, nie byłoby mnie tutaj - odpowiedział na pytanie o reakcję jego ojca na chwilę przed tragicznym zderzeniem.
"Zginął przez arogancję kierowcy"
Michał wybiegł z auta i próbował ratować ojca. Pomagali mu inni kierowcy. - Nie wiem, czy sprawcy wypadku pomagali. Wszystko działo się tak szybko. Było dużo ludzi, którzy pomagali. Wybiegłem z auta, ale jak zobaczyłem tatę, że jest zakleszczony, tylko leżał i nic nie mówił, to już wiedziałem, że jest źle - dodał.
Syn zabitego przyznał, że ojca nie dało się wyciągnąć z auta. - Trzeba było czekać na straż pożarną. Ale wtedy było już bardzo źle - powiedział.
Stefan Onczo zmarł w drodze do szpitala. Miał 57 lat.
Podczas mszy pogrzebowej duchowny zwrócił uwagę, że "minął rok, odkąd matka zmarłego pochowała jeszcze młodszego syna, a dziś stoi nad trumną kolejnego syna, który zginął przez arogancję kierowcy".
Tragiczny wypadek poruszył całą Słowację
Wypadek, w którym zginął Słowak, odbił się szerokim echem w kraju i za granicą. - Nasze teksty w każdym miesiącu czyta około 600 tysięcy ludzi, a tylko te cztery o polskich kierowcach aż 200 tysięcy. To ludzi bardzo interesuje - powiedział Martin Pavelek z "MY Orava SME".
Dziennikarz lokalnej gazety opowiedział, dlaczego drogowe "wyczyny" Polaków poruszyły nie tylko okolicznych mieszkańców, ale i całą Słowację. - Właśnie oglądając to nagranie, ludzie zrozumieli, że to nie ani gra komputerowa, ani film. To po prostu rzeczywistość - powiedział.
Fatalna opinia o polskich kierowcach
Polscy kierowcy mają w tej części kraju fatalną opinię. Mieszkańcy uważają, że Polacy specjalnie urządzają sobie wyścigi na ich drogach. - Polscy kierowcy jeżdżą tu bardzo szybko - oceniła jedna z mieszkanek Orawskiego Podzamcza. - Często jeżdżę do Polski, do Gdańska i nad jeziora, i tam są normalni kierowcy - dodała inna.
- Ludzie są bardzo źli na to, co się stało. Myślę, że Polacy nie jeżdżą w taki sposób po Polsce, tylko tutaj, po Słowacji i specjalnie po to tutaj przyjechali - stwierdziła kobieta z Orawskiego Podzamcza.
- Jest grupa polskich kierowców odbieranych na Słowacji bardzo negatywnie. To Polacy, którzy pracują w Austrii. W piątki wracają przez Słowację do Polski, a w niedzielę z powrotem do Austrii. Mają mało czasu i dlatego jeżdżą szybko i arogancko. Bardzo podobnie do tych, którzy spowodowali wypadek - powiedział Martin Pavelek.
- Półtora roku temu Polak zabił na drodze matkę mojego kolegi. Prawdopodobnie pracował tamtego dnia dwadzieścia cztery godziny bez przerwy - powiedział Michal Polunc, sąsiad i przyjaciel ofiary wypadku.
"Był żywicielem rodziny"
Stefan Onczo był budowlańcem. Pracował w firmie, która zajmowała się między innymi budową dróg. Uwielbiał także chodzić po górach. - Kochał góry. Tatry były ulubione - przyznał Michał Onczo. - Byliśmy razem w Zakopanem. Często chodziliśmy razem po polskich górach - dodał Jan Cerven, sąsiad i przyjaciel Stefana Onczo.
- Stefan był dobrym człowiekiem, sportowcem, dobrym kolegą. Jak trzeba było, to mi pomagał. Często się spotykaliśmy. Grillowaliśmy i razem żartowaliśmy - wspominał Polunc.
- Ojciec był żywicielem rodziny, a ja jestem jego jedynym synem. Nie mam rodzeństwa i teraz sam będę musiał zajmować się mamą. Jest ciężko. Mama ma wiele złamań w całym ciele i nie jest w stanie sama funkcjonować. Muszę się nią opiekować 24 godziny na dobę - powiedział Michał. - Rodzina, przyjaciele i sąsiedzi pomagają nam, jak tylko mogą, ale brakuje nam taty. Jest nam bardzo ciężko - dodał.
Znajomi i przyjaciele już zbierają pieniądze, żeby pomóc rodzinie Stefana. - Wszyscy będziemy się składać na rodzinę Stefana. Cała ulica - poinformowała sąsiadka Katarina Dopacirova.
- Słowacka policja poinformowała mnie, że ludzie z Polski już zorganizowali zbiórkę, za co im bardzo dziękuję. Nie mam żalu do wszystkich Polaków. Pracowałem latem w Niemczech. Poznałem tam wielu Polaków, bardzo dobrych ludzi. Nie spotkałem tam złego Polaka - podkreślał syn Stefana Onczo.
Nie chce, by Polacy trafili do więzienia
- Tylko ci młodzi i jeden starszy, którzy się ścigali. Przekroczyli linię ciągłą. Nie znali drogi. Jechali we trójkę ze sobą i się ścigali. To było po prostu głupie. Ja bym nie chciał, żeby poszli do więzienia - zaznaczył. - Chciałbym, żeby za karę z bliska musieli oglądać takie wypadki, by zobaczyli, jak to wygląda z perspektywy ofiary i czemu są winni, i też żeby pomagali ofiarom takich wypadków. Niech zobaczą, jak to jest, gdy straci się kogoś bliskiego - dodał Michał Onczo.
Zdaniem syna tragicznie zmarłego kierowcy, w więzieniu "posiedzą kilka lat i będzie to samo". - Powinni za karę siedzieć w szpitalu i patrzeć na ludzi po takich właśnie wypadkach - podsumował.
Autor: asty / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24