Widmo zakazu wspinaczki na skale Uluru od lat budzi wiele emocji. Ostateczna decyzja zapadła po latach walki z brakiem szacunku wobec kultury Aborygenów. Od 2019 roku symbol Australii nie będzie już dostępny dla turystów.
"My, plemię Anangu mamy coś do powiedzenia. Uluru jest świętym dla naszej kultury źródłem wielkiej wiedzy. Zgodnie z naszym prawem wspinanie się nie jest dozwolone. To nasz dom. Prosimy, nie wspinaj się tu". Takie wezwanie wypisane jest u podstawy skały. Mało kto bierze je jednak pod uwagę.
Dla jednych jest to miejsce święte, dla innych fascynująca, choć niebezpieczna zagadka. Od kiedy niemal 70 lat temu turystyka zaczęła w tym miejscu kwitnąć, podczas wspinaczki zmarło 36 osób.
Niebawem jednak symbol Australii będzie niedostępny dla turystów. Wszystko za sprawą zakazu, który ma wejść w życie 26 października 2019 roku.
Powodów jest wiele
Powodem wprowadzenia zakazu jest głośno omawiana przez ostatnie lata kwestia poszanowania aborygeńskiej kultury. Uluru (inaczej Ayers Rock) jest bowiem miejscem kultu lokalnego plemienia Anangu, dla których wspinaczka tam jest sakralnym rytuałem.
Turyści jednak bardzo często nie wykazywali się odpowiednim poszanowaniem dla ich kultury i wierzeń. Skrajnym przypadkiem jest wydarzenie z 2010 roku, kiedy francuska turystka rozebrała się na szczycie skały, za co groziła jej deportacja.
- To wyjątkowo ważne miejsce, a nie plac zabaw czy park rozrywki jak Disneyland - wyjaśnia Sammy Wilson z plemienia Anangu.
- Jesteśmy otwarci na turystów. Nie chcemy jedynie ich wspinaczki po świętym dla nas obszarze - dodał.
Sprawa kolejnych wypadków śmiertelnych podczas wspinaczki na skałę również nie jest bez znaczenia. Mimo że Uluru ma jedynie 348 metrów wysokości, wielu nierozważnych turystów nie radzi sobie tam ze stromą trasą - we wrześniu zeszłego roku grupa australijskich turystów, która zboczyła ze szlaku, potrzebowała pomocy.
Ważna jest także ochrona środowiska. Głównym problemem jest powstawanie wydeptanych ścieżek, wyraźnie widocznych z oddali, a także śmieci wyrzucane na trasie, w tym plastikowe butelki.
Mieszane reakcje
Przeciwnicy zakazu ostrzegają, że straty w znacznym stopniu dotkną australijską turystykę, a także społeczność Aborygenów. Ich miejscowe plemię nie zmienia jednak zdania - dla nich cały obszar Parku Narodowego Uluru-Kata Tjuta jest świętym terytorium.
Uluru jest jednym z najbardziej pożądanych turystycznych celów na świecie, internauci podchodzą jednak do decyzji ze zrozumieniem. "Byliśmy niedawno w Wenecji, gdzie nie można siedzieć na schodach otaczających plac Świętego Marka. Więc nie usiedliśmy. Bo tak wypada.", "Oni nie wspinają się po naszych kościołach, krematoriach, cmentarzach, dlatego powinniśmy zrobić to samo. Szacunek to nic skomplikowanego" – komentują.
We were recently in Venice and you cannot sit on the steps surrounding San Marco square. So we didn\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\'t. Because it\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\'s respectful. #Uluru
— Jane Polley (@thepollstar) 2 listopada 2017
They don’t climb our churches, crematoriums cemeteries icons etc so we should not climb theirs. #Respect really is easy. #uluru #AusPol
— rich (@RichmondMillier) 1 listopada 2017
Autor: akw//kg / Źródło: independent.co.uk, Twitter
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock